poniedziałek, 29 czerwca 2015
sobota, 27 czerwca 2015
Rozdział 20 ,,Lodowa dłoń w ciemności"
♥Abrakadabra♥
Brązowooka szła wzdłuż ciemnego korytarza obejmując grubą księgę oprawioną ciemną skórą ze smoka.
Trzymała ją mocno , tak jakby zaraz miała jej wyskoczyć z rąk i uciec daleko za
linię horyzontu. Dziewczyna słysząc śmiech zza zakrętu poczuła ukłucie w
brzuchu. Mimo to szła dalej , a tupot obcasów roznosił się na całą szkołę.
Serce zaczęło bić jej jak szalone, gdy w końcu pokonała trasę i skręciła w
ślepy zaułek. Stała przez chwilę wpatrując się w płomienie świec stojących w
holu. Nagle jakiś dziwny wiatr rozwiał jej włosy i zgasił wszystkie światła.
Zapadł mrok. Gabriela podkuliła ramiona. Po kłótni z Jack`iem przestała być już
tak pewna siebie. Te dziwne uderzenie, jeśli tak w ogóle można nazwać te
uczucie , które wtedy poczuła , roztopiło jej arogancję oraz kamienne serce. W
tej chwili odczuwała tylko i wyłącznie strach , mimo że robiła to nie pierwszy
raz. Najchętniej uciekłaby z tamtego miejsca natychmiast , ale przerażenie
sparaliżowało całe jej ciało. Stała teraz jak ten słup soli wpatrując się w
ciemność. Nagle zaczęła pojawiać się szara mgła. Otaczała dziewczynę niczym
czarodziejskie sznury , związywała jej nogi , ręce. Brązowowłosa poczuła zimny
oddech na ramieniu. Speszona odbiegła pięć metrów i odwróciła się gwałtownie.
Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle dobrze ,że bez problemu
zobaczyła wysoką postać. Osoba ta miała bladą , wręcz białą cerę i mocne zarysy
twarzy. Hebanowe włosy postaci rozwiane były w różne strony i zwężały się ku
górze. Na Gabrielę patrzyły teraz żółte ślepia , przepełnione wrogością i
nienawiścią. Potwór ten - inaczej nie da się tego nazwać - miał na sobie długą
,czarną , męską suknie zakończoną ostrym kołnierzem. Było to istne wyobrażenie
zła.
-Witaj Gabrielo -
zasyczał mężczyzna-ciemność i uśmiechnął się szyderczo do dziewczyny
pokazując swoje białe kły. - Powiedz , jakie masz dla mnie wieści?
-Ym... - zająknęła się brązowooka powoli opanowując strach.
- Więc... więc tak: Odzyskałam księgę - powiedziała i z dumą uniosła książkę ku
górze , aby mężczyzna mógł się jej bliżej przyjrzeć.
-Brawo , brawo. - odpowiedział z uznaniem i wyrywając
przedmiot z jej rąk zaczął ją kartkować - Wszystko jest na swoim miejscu , tak?
-Ym... Ależ tak! Oczywiście ,że jest! - odrzekła Gabriela
prostując się szybko i unosząc rękę, w geście salutowania. Co prawda wcale nie była tego do końca pewna
, ale była w stu procentach przekonana ,że Jack nie mógłby jej zniszczyć. W
duchu wierzyła ,że władca nie będzie już od niej niczego wymagał i ,że
szczęśliwa wróci do domatorium . Mimo to Mrok dalej kartkował strony i
kartkował i kartkował. W końcu zatrzymał się na jednej i przymrużył oczy.
-Brakuje najważniejszej strony! Strony z zagadką korony Roweny!
- Krzyknął głośno rzucając księgę na drugi koniec korytarza. Ta pod wpływem
mocnego uderzenia straciła okładkę i rozrzuciła po całym korytarzu wszystkie
strony. - Ty idiotko! Muszę mieć tę kartę aby odzyskać wszystkie elementy!
Chwila moment... czy ty śmiałaś mnie okłamać?!
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy z przerażeniem i zaczęła
się jak najszybciej tłumaczyć:
-Nie to-to nie tak! Ja nie zauważyłam , ja naprawdę nie
chciałam!
-Głupia! Teraz musi spotkać cię kara! Żegnaj Gabrielo- zaśmiał
się złowieszczo i pstryknął palcami. Po chwili czarna mgła , a właściwie czarny
piasek zaczął unosić się w powietrzu. Pył leniwie płynął w stronę wystraszonej dziewczyny. Brązowooka zasłoniła rękami twarz.
Mgła powoli otaczała ją ze wszystkich stron powodując ogromny ból. Dziewczyna
chciała krzyczeć , ale pod grubą warstwą pyłu nikt jej nie usłyszał. Czuła w
tej chwili głośne łopotanie w głowie. To było jej serce. Biło bardzo , bardzo
szybko. Strach ponownie ją sparaliżował. Poczuła kolejną dawkę ogłuszającego
bólu. Tym razem nie dała rady utrzymać się na nogach i upadła na kolana. Przed
jej oczami robiło się coraz ciemniej. Powoli zaczynała tracić przytomność.
Nagle ujrzała białe światło. Na początku malutkie , ale po szybkim czasie
robiło się ono coraz większe i większe , a cierpienie powoli ustawało.
Otworzyła delikatnie oczy upewniając się ,że nic jej nie grozi. Czarna mgła
była pokryta lodem. Wszystko zamarzło na kość. W oddali Gabriela dostrzegła
żeńską postać: Dziewczynę w niebieskiej sukni z białym warkoczem , który swobodnie
opadał jej na ramię. Postać wyróżniała się z ciemności. Otoczona była bowiem niebieską
poświatą.
-Zostaw ją Mrok , nie zasłużyła sobie jeszcze. - powiedziała
zachowując powagę i anielski spokój. Mimo wszystko brązowooka zauważyła ,że
białowłosa uśmiecha się do niej kątem ust.
-Proszę , proszę kogo my tu mamy. Czyżby wielka obrończyni
znów powróciła w nasze kręgi? - zapytał zadowolony mężczyzna przeszywając ją
uważnie wzrokiem.
-Nie żartuj sobie. Powiedziałam ci już ,że nie mam zamiaru.
- odpowiedziała speszona i założyła ręce na klatkę piersiową.
-Daj już sobie spokój. Oboje wiemy ,że tego chcesz. -
wysyczał Mrok i zmarszczył swoje czarne jak noc brwi.
-Ona? Błagam. Dołączy do nas tylko pod warunkiem ,że Jack
też tu będzie. Przecież już z daleka widać ,że jest zakochana w nim po uszy ,
ale boi się zagadać. - zaśmiała się Gabriela odzyskując swoją dawną pewność
siebie i denerwujący charakterek.
-Zamknij się! - krzyknęła czerwona ze wstydu Elsa [ wiem
,nie było podane wcześniej imię postaci , ale chyba każdy już się domyślał jej
imienia ;) ] , a naokoło brązowookiej pojawiły się ostre sople lodu.
-Ooo prawda zabolała? A może zdenerwowałaś się dlatego ,że
Jack sam mi dziś przyznał ,że mu się podobam? - dziewczyna uśmiechnęła się
szyderczo.
-Dość tego! - zabrzmiał donośny głos mężczyzny , a pod jego
wpływem lód pękł na kilka milionów kawałeczków. - Widzę ,że sam będę musiał trochę ubrudzić
rączki - zaśmiał się złowieszczo Mrok i klasnął w dłonie. Zapanowała całkowita
ciemność.
Dobra , co o tym sądzicie? Wiem nie jest to może coś mega
fajnego , ale w końcu zaczęły się wakacje i każdy potrzebuje odrobiny
odpoczynku i luzu. Mój mózg już sobie trochę odpuścił i wyszło jak wyszło.
Ogólnie to jestem naprawdę szczęśliwa ,że w ogóle czytacie te moje wypociny. Chyba
już nie mam nic do powiedzenia.
ŻYCZĘ WAM UDANYCH WAKACJI ;)
czwartek, 25 czerwca 2015
Wakacje i nowości
♥Abrakadabra♥
Hejka kochani! W końcu zaczęły się... taramtamtam: WAKACJE! Dwa miesiące wolne od szkoły to coś pięknego. Z tej okazji podzielę się z wiadomością o moim nowym blogu. Zacznę od tego ,że strona jest jeszcze w rozsypce i muszę wprowadzić kilka zmian. Mimo wszystko pierwszy post i kawałek historii już jest ;) Zapraszam i do soboty :D
http://magicznapiatka.blogspot.com/
Hejka kochani! W końcu zaczęły się... taramtamtam: WAKACJE! Dwa miesiące wolne od szkoły to coś pięknego. Z tej okazji podzielę się z wiadomością o moim nowym blogu. Zacznę od tego ,że strona jest jeszcze w rozsypce i muszę wprowadzić kilka zmian. Mimo wszystko pierwszy post i kawałek historii już jest ;) Zapraszam i do soboty :D
http://magicznapiatka.blogspot.com/
piątek, 19 czerwca 2015
Rozdział 19 ,,Miłość czy nienawiść?" + pytanie
♥Abrakadabra♥
Jack leżał na brzuchu na swoim łóżku w pokoju i czytał książkę
: ,,Tajemnicze zaklęcia i nadprzyrodzone moce". Jedną ręką podtrzymywał
swój podbródek ,a w drugiej trzymał swoją drewnianą , magiczną laskę. Czasami
machnął nią w lewo i w prawo tworząc delikatny szron na podłodze. Nagle chłopak
usłyszał głośne pukanie do drzwi. Ledwo zdążył podnieść się z łóżka i podejść
do wejścia , gdy ktoś nie czekając na zaproszenie , sam wtargnął do pokoju.
Białowłosy normalnie wściekłby się , ale w tym przypadku westchnął tylko
marzycielsko spoglądając na zgrabną sylwetkę dziewczyny. Była to ta o której
ostatnio myślał nałogowo. Jack ucieszył się ,że dziewczyna w końcu się
przemogła i sama do niego przyszła. Szkoda tylko ,że jej wyraz twarzy wcale nie
wskazywał na nic dobrego.
-Ty pacanie! - krzyknęła głośno , a przerażony chłopak
odskoczył z do tyłu. Z jednej strony cieszył się ,że dziewczyna w końcu się do
niego odezwała , ale z drugiej strony nie miałby nic przeciwko temu , aby
zrobiła to ciut ciszej.
-Ym... Wybacz , ale nie za bardzo rozumiem. Zrobiłem coś nie
tak? - zapytał spokojnie patrząc się w jej brązowe niczym zaparzona kawa oczy.
Jego nadzwyczaj delikatny wyraz twarzy sprawił ,że dziewczyna przestała parzyć
swoją wrogością i zakładając ręce na klatkę piersiową rzekła:
-Czemu wziąłeś mój zeszyt bez pozwolenia?!
Jack dobre wiedział o co dokładnie chodziło. Kilka tygodni
temu , gdy z przyjaciółmi próbowali odszukać atrybuty , chłopak sięgnął po
pomoc do różnych ksiąg. Niestety nie było w nich nic , co mogłoby pomóc w
odszukaniu przedmiotów. Białowłosy doskonale pamiętał wieczór , który poświęcił
na kartkowanie przypadkowych notesów. Około drugiej w nocy usłyszał niepokojący
hałas na korytarzu. Zaciekawiony poszedł sprawdzić co może być jego źródłem.
Okazało się ,że była to właśnie ta dziewczyna , która teraz patrzy na niego wrogo.
Brązowooka czytała jakieś tajemnicze wyrazy z grubej księgi. Po krótkim czasie
schowała książkę w tajemniczą szufladkę znajdującą się w podłodze i odeszła do
pokoju. Jack szybkim krokiem niczym najlepszy snajper zakradł się do skrytki i
zabrał zawartość. Domyślał się ,że książka przyda się Wielkiej Czwórce w rozwiązaniu
zagadki , więc ją sobie wziął. Zaraz ,zaraz może trochę naprostuje: Chłopak
oczywiście chciał ją następnego dnia odnieść z powrotem , ale niestety profesor
Lagenda skrzyżował mu plany.
-Gabriela...-zaczął niepewnie i na chwilę ucichł. Był pewny
,że dziewczyna przerwie mu wszelkie próby tłumaczeń , ale ona tylko wpatrywała
się w niego martwym wzrokiem - Ja wiem jak to wygląda , ale to nie miało tak
wyjść.
-Nie? Ale jakoś wyszło! Nie mogę uwierzyć ,że śledziłeś mnie
,a potem perfidnie ukradłeś mi zeszyt! - krzyknęła przechodząc z jednego kąta
pokoju w drugi. - Zaraz... to dlatego łaziłeś za mną codziennie! Och , a ja myślałam
,że robisz to dlatego ,że mnie lubisz...
Brązowooka usiadła na łóżko starając się opanować.
Zaskoczony nagłą zmianą tematu ,białowłosy usiadł koło niej , a ich ramiona się
zetknęły. Gabriela szybko odsunęła się od niego.
-Ale ja cie naprawdę lubię. - powiedział i uśmiechnął się
,aby dodać jej otuchy.
-Serio? - zapytała rumieniąc się i wycierając oczy. Musiało
z nich pociec kilka drobnych strużek łez. Jack pokiwał głową. Oboje siedzieli
przez chwilę w milczeniu. W końcu dziewczyna wstała , a jej twarz ponownie
nawiedził brzydki grymas. Wściekłość powróciła i to z jeszcze większą siłą.
-Skoro tak , to czemu kradniesz moje prywatne rzeczy?!
Rodzice nie nauczyli cie ,że nie wolno tak postępować?! - wycedziła przez zęby
i przeszyła go swoim orlim wzrokiem. Białowłosy nagle trochę posmutniał. Od
dzieciństwa nie utrzymywał kontaktu z rodzicami , a każda wzmianka o rodzinie
była dla niego katuszami.
-Nie, bo nie mieli takiej możliwości... - odpowiedział bez
krzty żadnej emocji.
-Ha! Nie dziwię się... Teraz takie coś wyrosło!- zaśmiała
się Gabriela i założyła ręce na klatkę piersiową. Widząc jego smutną minę i łzy
pojawiające się w oczach zapytała- Prawda zabolała? Chyba mały Jack`uś nie
będzie płakał? Przynieść jeszcze pieluszkę? Haha!
Chłopak zacisnął mocno pięści i wstał zdenerwowany. Teraz
oboje patrzyli sobie prosto w oczy. Białowłosy zauważył nagle w jej brązowych
oczętach żółty błysk.
-Co się tak gapisz idioto? - zapytała przewracając oczami i
unikając kontaktu wzrokowego.
-Przepraszam okey? Wybacz ,że zabrałem ci ten zeszyt. Więc teraz
możesz już przestać? - odpowiedział zażenowany i chwycił swoją drewnianą laskę.
-Uuuu chcesz mnie nią pobić? - zakpiła brązowooka wpatrując
się w zaczarowany przedmiot pokryty częściowo szronem. - A może chciałeś sobie
dodać trochę profesjonalizmu? Uwierz mi tobie już nic nie pomoże.
-Dość już tego! - zdenerwowany Jack wziął zamach i uderzył
drewnianym patykiem w podłogę z całej siły. Po pokoju przeszła fala zimnego
wiatru , a dziewczyna słysząc głośny huk w swojej głowie , złapała się za nią [głowę]i
ze łzami upadła na kolana. Białowłosy odrzucił laskę i zaczął pomagać jej
wstawać. Był już przygotowany na falę wyzwisk , ale o dziwo nic takiego nie
nastąpiło. Spanikowana Gabriela
rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Wybacz , nie chciałem zrobić czegoś takiego! - zaczął
chłopak , ale brązowooka go nie słuchała.
-Nic , nic nie mów! - krzyknęła rozproszona i wybiegła z
pokoju zostawiając drzwi otwarte na oścież. Zdziwiony Jack został sam wpatrując
się uważnie w ciemność panującą na korytarzu , a z kątach pokoju zaczęły
pojawiać się długie , ostre sople...
Tak wiem , wiem krótkie i tak wiem w ogóle nie romantyczne ,
ale mówiłam ,że nie jestem w tym dobra. Trochę głupiooo wyszło ,ale jakoś
tak... no nie wiem ;) Mam ostatnio taki zamęt w szkole na koniec roku z tymi
przygotowaniami i wgl... Wystawiam też sztukę i teraz trwają próby generalne i
w ogóle wszystko takie zagmatwane. Na szczęście nie muszę już nic zdawać ,
poprawiać czy co tam jeszcze ;) Ach za tydzień będę mogła spać do 11 , bo
zaczną się : WAKACJE! Yeah! Koniecznie pochwalcie się w komentarzach jak wy
kończycie ten rok!
+
Długo zastanawiałam się nad tym co zrobić , aby wpisy były
systematycznie. W takim razie co sądzicie ,aby nowy rozdział pojawiał się co
tydzień z określony dzień tygodnia - sobotę? Napiszcie mi czy wam takie coś
odpowiada ;)
sobota, 13 czerwca 2015
Rozdział 18 ,,Mgła największych koszmarów"
♥Abrakadabra♥
-Wow! Czkawka byłeś po prostu genialny! Genialny ! Czaisz
to? G-E-N-I-A-L-N-Y! - piszczała rudowłosa podążając krok w krok za swoim nieco
wyższym przyjacielem.
-Nie przesadzaj , to nie było nic niezwykłego... - chłopak
oblał się rumieńcem. Rzadko doceniany był przez przyjaciół - Każdy by tak
zrobił.
-Ta jasne... Na pewno każdy potrafiłby pokonać veritaserum
siłą woli. Nadal nie rozumiesz? To było niesamowite! Trzeba to wszystkim opowiedzieć
i to najlepiej teraz! - piszczała jeszcze głośniej skacząc przy tym
energicznie. Jakimś cudem znów powróciła do niej fala energii.
-Och błagam idź już sobie dziecko... - pomyślał chłopak ,
ale w chwili gdy miał to powiedzieć , ugryzł się w język. Coś nie pozwoliło mu
wydobyć tych słów. Nagle jakaś dziwna moc znów wlała się do jego umysłu i dawne
wspomnienia powróciły. Szatyn dopiero zrozumiał ,że nigdy nie mógłby - nawet na
żarty-obrazić ani podnieść głosu na przyjaciela lub przyjaciółkę. Dopiero w tej chwili przypomniał sobie kim
naprawdę jest. Jest po prostu zwykłym , nieśmiałym , nie za wysokim szatynem ,
który ubóstwia smoki. Nie chciał już udawać wyluzowanego chwalipięty.
-To działa!- krzyknął i podskoczył razem z wesołą , chodź
trochę zdziwioną dziewczyną. - Przecież to było oczywiste! Sprawa honorowa! Och
jak mogliśmy być tak głupi ,aby tego nie zauważyć?
-Ale... czego nie zauważyć? - zapytała rudowłosa i
rozejrzała się zestresowana dookoła.
-To nasza przyjaźń pomaga nam zwalczyć zaklęcie Mroka!
Dzięki niej -tak jak ta pierwsza Wielka Czwórka- damy rady go pokonać! Szybko
musimy zawiadomić resztę! - odpowiedział dumny ciągnąc za rękę Meridę. Ta
czując wielki przypływ energii szybko pobiegła z nim wzdłuż korytarza.
Nagle dwójka sprinterów zatrzymała się. Spojrzenia obojgu
utkwiły na samym końcu holu. Jedno światło nie paliło się. Przyjaciele stali
jak wryci , gdy zobaczyli ,że kolejne -te bliżej ich- również przestało się
nagle palić.
-Czkawka... - zaczęła niepewnie rudowłosa - Czy... czy to
normalne?
-N-nie sądzę... Wiesz myślę ,że może lepiej jak pójdziemy
drugą drogą... - powiedział lekko wystraszony szatyn i z prędkością światła
obrócił się na pięcie. Niestety okazało się ,że gabinet dyrektora z którego
niedawno wyszli był umieszczony w ślepym zaułku.
-Niby którą stroną zamierzasz iść? - parsknęła dziewczyna
uważnie wpatrując się w zbliżającą się do nich ciemność. Nagle z głębi czarnego
korytarza zaczęła wyłaniać się szara mgła. Była coraz bliżej i bliżej...
Bohaterowie z krzykiem podbiegli do drugiego końca holu , tuż koło drzwi do gabinetu dyrektora.
-Co robimy? - wykrzyknęła spanikowana i zaczęła machać ręką
jak gdyby odganiała denerwującą muchę.
-Szybko do dyrektora! - odpowiedział po chwili Czkawka tym
samy rzucając się na drzwi wejściowe. Niestety okazały się one zamknięte.
Chłopak szarpał za klamkę i szarpał ,ale one ani drgnęły. - No co jest!?
Przecież były otwarte!
Dziewczyna przybliżyła się do chłopaka i wskazała ręką na
ciemną mgłę otaczającą ich oraz zasłaniającą resztę świata. Szatyn objął
dziewczynę swoim - co prawda dość słabym - ramieniem i mocno przytulił. Oboje
przykucnęli , zamknęli oczy i czekali na dalszy bieg wydarzeń. To co było dalej
, jest prawie nie do opisania. Wszystko zaczęło powoli wznosić się w górę , a
ściany zaczęły znikać w ciemnościach. Zawiał porywisty wiatr , rozwiewając łzy
spływające po ich delikatnych policzkach. Nagle oboje poczuli odurzający trzask
w swoich głowach. Czuli ogromny , przeszywający całe ciało ból. Wszystko nagle
straciło sens. Wszystko stało się niczym. Wspomnienia jakie pozostały, w jednej
chwili przestały istnieć...
Merida otworzyła szeroko oczy. Znajdowała się w jakiejś monumentalnej
sali , jakby balowej. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Na stołach czekały wykwintne potrawy , a parkiet był
gotowy do tańca. Nagle leżące w rogu instrumenty podleciały w powietrze i
otoczyły rudowłosą z każdej strony. Po chwili zaczęły grać jakąś delikatną ,
wręcz smutną melodię , a ze wszystkich drzwi , które znajdowały się wtedy w
komnacie , wyszło tryliard par. Wszyscy zaczęli tańczyć walca angielskiego nie
zwracając zupełnie uwagi na stojącą dziewczynę. Z minuty na minutę robiło się
coraz ciemniej , a ściany pałacu powoli zaczynały rozpływać się w nicości.
Nagle Meridę otoczyła szara mgła, ta sama ,która zaskoczyła przyjaciół w holu.
Rudowłosa zaczęła ją od siebie odpędzać , ale jej przybywało i przybywało. Po
chwili dziewczyna w ciemności dostrzegła zarysy wysokiej , chudej sylwetki.
Niespodziewanie przed swoimi niebieskimi oczami zobaczyła okropną , bladą twarz
z wielkimi żółtymi ślepiami. Merida szybko zamknęła oczy , ale przerażające
obrazy męczyły ją nawet w ciemności umysłu. Nie mogła się ich pozbyć. Nagle
usłyszała syczący , przeszywający jej głowę głos:
-Przede mną nie ma ucieczki kochanieńka. Lepiej nawet nie
próbuj tego robić ,bo obiecuje ci ,że źle to się dla ciebie skończy...
-Kim jesteś!? - krzyknęła gwałtowanie , trzymając się za
obolałą głowę
-Twoim najgorszym koszmarem! - odpowiedział głos i zaśmiał
się przy tym złowieszczo.
Po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Dziwnym trafem znalazła
się na jakiejś polanie otoczonej zimnym , iglastym lasem. Rozejrzała się
dookoła wpatrując się uważnie w każdy najmniejszy zakamarek. Nagle za sobą usłyszała
dźwięk kopyt. Odwracając się dostrzegła rycerza w srebrnej zbroi podążającym ku
niej na brązowym rumaku. Mężczyzna spostrzegając rudowłosą zsiadł z konia i
kłaniając się nisko zaczął zdejmować hełm. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć jego
twarzy , ponieważ wszystko nagle objęła ciemność. Ta okropna ,pusta , zimna,
bezduszna ciemność. Merida czuła...
właściwie to nie czuła już nic. Nie czuła ani bólu , ani rozpaczy , ani strachu
, ani szczęścia ,ani smutku. Po prostu nic , zero. Szła tylko wciąż przed
siebie , w ciemność, bez większego celu.
Czy ona w ogóle jeszcze istniała?
Nagle rudowłosa obudziła się jakby oblana zimną wodą .Znajdowała
się w łóżku , w skrzydle szpitalnym. Spocona ze strachu ,rozejrzała się
zestresowana dookoła w poszukiwaniu czegoś ważnego. Po chwili spostrzegła ,że w
kolejnym łóżku kilka metrów od niej leży Czkawka. Uspokojona ponownie zamknęła
oczy.
Wiem dawno nie było , ale chyba lepiej jak jest taki...
powiedziałabym "znośny" niż taki wymuszony. Wybaczcie też ,że taki
krótki , ale chciałam zakończyć w tym rozdziale już na razie wątek Meridy i Czkawki
, aby zacząć romansowanie Jack`a :D Boje się jak to się skończy , bo ja w
romansach za bardzo dobra nie jestem xD Do zobaczenia ,a raczej napisania :)
niedziela, 7 czerwca 2015
Quizowanie :3
♥Abrakadabra♥
Dawno nie było rozdziału , ale jakoś nie mam weny. Sami mówiliście , żebym nie pisała na siłę. W takim razie , aby wypełnić pustkę znalazłam quiz o Wielkiej Czwórce:http://samequizy.pl/kim-jestes-z-wielkiej-czworki/
Napiszcie mi koniecznie co wam wyszło ;) - mi Roszpunka
Do zobaczenia niebawem :D
Dawno nie było rozdziału , ale jakoś nie mam weny. Sami mówiliście , żebym nie pisała na siłę. W takim razie , aby wypełnić pustkę znalazłam quiz o Wielkiej Czwórce:http://samequizy.pl/kim-jestes-z-wielkiej-czworki/
Napiszcie mi koniecznie co wam wyszło ;) - mi Roszpunka
Do zobaczenia niebawem :D
wtorek, 2 czerwca 2015
Rozdział 17 ,,Prawda boli, język szczypie"
♥Abrakadabra♥
Rudowłosa usłyszała dźwięk głośnych obcasów stukających
szybko o podłogę.
- Szeregowy brązowa czekoladka zgłoś się. Brązowa czekolada
zgłoś się!Profesor Gabczańska właśnie przebiega przez korytarz na siódmym
piętrze. Przygotować się do wybiegu. Odbiór.- zawyła głośno do naśladującej łoki- toki
ręki.
-Przecież siedzę tuż obok ciebie. - burknął Czkawka i
przysunął się na palcach do dziewczyny. - Poza tym mówiłem ci ,że chce być
brązowy ninja , a nie jakąś "czekoladką".
-Psujesz misje szeregowy! - odpowiedziała sucho Merida ,
wkładając przy tym okulary przeciwsłoneczne i brązowy kapelusz - Możemy iść.
Przyjaciele wysunęli się delikatnie ze swojej kryjówki, po
czym dosłownie na palcach ruszyli w stronę łazienki na 7 piętrze. Stamtąd
właśnie słychać było krzyk nauczycielki. Uczniowie podeszli do drzwi i
przechylając głowę spojrzeli niczym prawdziwi detektywi. Łazienka wyglądała dość...
zwyczajnie. Znaczy jeśli łazienkę w szkole magii i czarodziejstwa w ogóle można
by uznać za zwyczajną. Powiedzmy ,że wyglądała jak codziennie. Jedynie w lewym
rogu profesorowie zatoczyli ogromne kółko. Nasi detektywi podeszli , aby bliżej przyjrzeć się zdarzeniu.
Niestety włosy rudowłosej mają ogromną objętość. Przekonał się o tym szatyn ,
kiedy potykając się , przypadkiem trącił o nie nosem. Spowodowało to mega
głośne kichnięcie i oczywiście zwróciło uwagę wszystkich osób w pomieszczeniu.
-Co to ma znaczyć?! - krzyknął zdenerwowany dyrektor ze
złością wpadający do łazienki. Mężczyzna nienawidził , gdy ktoś przerywa
ceremonię półroczową. - Co było aż tak ważnego ,że trzeba było przerwać tak
piękną uroczystość?
-Panie dyrektorze... - zaczęła niepewnie Gabczańska
odsłaniając postać Henryka. Chłopczyk od stóp do głowy był cały zamrożony.
Biedak zastygł w wystraszonej pozycji. Wyglądał jakby próbował uciekać , ale
coś mu to uniemożliwiło. To coś to na pewno nie była wina klimatyzacji.
Nauczyciele byli wprost pewni ,że maczała w tym palce czarna magia.
-Na kamień filozoficzny Nicolasa Flamela! Zabrać tego ucznia
do skrzydła szpitalnego! Migiem! - wykrzyczał wystraszony dyrektor unosząc brwi
do góry. Rzeczywiście , widok nie należał do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza dla
niepełnoletnich uczniów ,którzy również wpatrywali się bezczynnie w lodowy
posąg. Profesorowie szybko zajęli się zamrożonym gryfonem i organizując ekipę ,
zanieśli go do drugiej części zamku. Dyrektor spojrzał jeszcze niepewnie na
dwójkę przyjaciół , którzy wciąż stali zaskoczeni pod ścianą.
-Wy pozwólcie za mną , dzieciaki.
Merida i szatyn posłusznie wybrali się za czarodziejem. Dobrze
wiedzieli ,że idą do gabinetu - najgorszego miejsca na świecie. Ogólnie
najbardziej bali się tego ,że dyrektor poda im do picia veritaserum i będzie
chciał coś z nich w tej sprawie wydusić. Nie byłoby w tym nic złego , gdyby nie
fakt ,że oboje znali kogoś , kto posiadał takowe lode moce. Jack Frost już na
początku roku szkolnego pokazał im co potrafi zrobić swoją magiczną , drewnianą
laską. Czkawka żałował tego ,że nie usiadł wtedy w przedziale razem z Cleo. Gdy
tak było , teraz siedziałby na ceremonii i razem z dziewczyną zastanawialiby
się co mogło się wydarzyć. Poza tym gdyby nie poznał Roszpunki , Jack`a i
Meridy nie doszłoby do tego ,że zostałby wybrany do Wielkiej Czwórki i nie
pokłóciłby się z Cleo. Chłopak wciąż ogromnie żałował swoich wcześniejszych
słów ,ale definitywnie brakowało mu odwagi
, aby przeprosić dziewczynę. Własna duma mu na to nie pozwalała.
Pozostało mu tylko czekać na dalsze dni. Zastanawiał się czy może czarnowłosa
też próbuje się ku niemu zbliżyć? A może wręcz przeciwnie? A co jeśli za
znajomość z prawdopodobnie winowajcą zostanie wyrzucony ze szkoły? Co jeśli jej
już nie zobaczy? Albo co gorsza: Jack zostanie wyrzucony? Mimo wszystko bardzo
zżył się z paczką i pomimo tego ,że nie miał już za dużo kontaktu z pozostałą
dwójką , wciąż był do nich bardzo przywiązany.
Rudowłosa przeczuła obawy chłopaka i chwyciła go za rękę.
Szatyn oblał się rumieńcem , a dziewczyna widząc jego pomidorową twarz tylko
delikatnie się uśmiechnęła. W końcu bardzo lubiła Czkawkę , jako przyjaciela
rzecz jasna. Merida miała nadzieje ,że chłopak nie wyobraża sobie nic więcej.
Dyrektor - tak jak przeczuwali- rzeczywiście zaprowadził ich
do swojego gabinetu. Oboje przestraszeni usiedli na drewnianych krzesłach i
wpatrzyli się dziecięcymi oczkami w mężczyznę. Ten odpłacił im opiekuńczym i
wzbudzającym zaufanie spojrzeniem. Po chwili podał im dwie filiżanki.
-Proszę częstujcie się. Na pewno jesteście wstrząśnięci tym
co zobaczyliście , ale uwierzcie mi , herbatka wam pomoże.
Dziewczyna wypiła swoją porcję ze smakiem. Szatyn długo
wpatrywał się w kubek. To było oczywiste ,że znajdowało się tam veritaserum.
Dyrektor tylko czeka z pytaniami aż Czkawka wypije swoją porcje. Z drugiej
strony spojrzenie mężczyzny naprawdę budziło zaufanie. Zresztą Merida już
wypiła , nie może jej w końcu zostawić samej. Po długim czasie chłopak sięgnął
po filiżankę i wypił jej zawartość. Czarodziej z uśmiechem odstawił kubeczki na
bok. Nagle przyjaciele poczuli pełen bezwład w ciele. Czuli się sparaliżowani.
Nie mogli nic zrobić. Widać ,że w zawartości musiało być coś jeszcze oprócz
eliksiru prawdy. Dyrektor zbliżył się do nich i rzekł:
-Skoro już tak sobie siedzicie , to może porozmawiamy? -
słysząc ciszę ze strony odbiorców ciągnął dalej - Powiedzcie mi więc co
robiliście w łazience.
Czkawka trzymał język za zębami. Mimo ,że słowa same
wysuwały się z buzi on nadal porządnie zaciskał zęby. Wyglądało to trochę tak
jakby jego twarz miała za chwilę eksplodować. Niestety rudowłosa nie posiadała
takich zdolności i czy chciała czy nie , powiedziała:
-Byliśmy na misji w tajnej organizacji.
Dyrektor podrapał się po brodzie , a dziewczyna spojrzała przepraszająco na
szatyna. Zrezygnowany spuścił głowę w dół. Mężczyzna zauważył to i zwrócił się
do niego:
-Czkawka , proszę powiedz mi co to za "tajna
organizacja"?
Chłopak w środku bił się z samym sobą. Jedna połowa kazała
mu siedzieć cicho i przemilczeć sprawę , natomiast druga - ta pod wpływem
eliksiru - rozkazywała mu powiedzieć całą prawdę. W końcu jednak magia pokonała
go doszczętnie i wyszczerzył przez zęby:
-Tajna organizacja to klub , który założyliśmy niedawno z
Meridą. Śledzimy nauczycieli i poznajemy ich sekrety i różne sposoby , a potem
sprzedajemy je uczniom.
-Ooo proszę , proszę. A powiedz mi jeszcze co robiliście
wtedy w łazience i czemu nie byliście na apelu?
-Byliśmy , ale trochę znudziło nam się stanie , więc
wyszliśmy na korytarz. Potem usłyszeliśmy jak nauczyciele wybiegają , więc
chcieliśmy sprawdzić co to było. W łazience znaleźliśmy się zupełnie
przypadkiem i nie mamy nic wspólnego z tym co się stało. - odpowiedziała szybko
Merida, jakby przeczuwała ,że dzięki temu przestaną w końcu odpowiadać na
krępujące pytania. I tak już dość sporo powiedzieli. Dyrektor uważnie przyjrzał
się przyjaciołom i nie zapomniał przy tym zajrzeć im głęboko w oczy. Zdawałoby
się ,że za chwilę puści ich wolno i zapomni o całej sprawie. On jednak zadał im
kluczowe pytanie. Pytanie , którego najbardziej się obawiali.
- A nie wiecie może kto mógłby to zrobić? Może ktoś... - tu
przybliżył się do bohaterów - z waszej paczki? Wiecie coś o tym? Proszę o
szczegóły.
Czkawka miał już na końcu języka słowa : Jack Frost , uczeń
Slytherinu włada czarną magią , magią lodu. W ostatnim momencie jednak
powstrzymał się i z całych swoich sił próbował walczyć od środka z eliksirem.
Nie było to wcale takie proste , a z wysiłku na jego czole pojawiło się kilka
kropel potu. W ostateczności odpowiedział:
- Nie. Nikogo takiego nie znam i znać na pewno nie będę.
Gdy mężczyzna odwrócił się , uczniowie wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Dziewczyna była pełna podziwu postawie Czkawki. W
końcu udało mu się skłamać mimo ,że był pod działaniem eliksiru! Jednak
brzmiało to dość wiarygodnie , więc oboje mieli nadzieje ,że zadziało. Mimo to
dyrektor nadal nie poddawał się , ale w
chwili gdy chciał zadać kolejne pytanie rudowłosa mu przerwała:
-Czy podawanie dzieciom veritaserum nie jest nielegalne w
Hogwarcie?
Mężczyzna zmieszał się ,bo rzeczywiście właśnie tak było.
-Dobrze puszczę was wolno , ale nikomu ani słowa. Idźcie już
i nie zawracajcie mi głowy następnym razem. - o mówiąc machnął ręką i tym samym
uwolnij przyjaciół z niewidzialnego uścisku. Oni zmieszani szybko wyszli z
gabinetu. Dyrektor podszedł do okna i przykładając rękę do szyby rzekł:
-Jack... Jack Frost...
Ta dum tata dum :D Dziękuje za przeczytanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)