sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 20 ,,Lodowa dłoń w ciemności"

♥Abrakadabra♥
Brązowooka szła wzdłuż ciemnego korytarza obejmując  grubą księgę oprawioną ciemną skórą ze smoka. Trzymała ją mocno , tak jakby zaraz miała jej wyskoczyć z rąk i uciec daleko za linię horyzontu. Dziewczyna słysząc śmiech zza zakrętu poczuła ukłucie w brzuchu. Mimo to szła dalej , a tupot obcasów roznosił się na całą szkołę. Serce zaczęło bić jej jak szalone, gdy w końcu pokonała trasę i skręciła w ślepy zaułek. Stała przez chwilę wpatrując się w płomienie świec stojących w holu. Nagle jakiś dziwny wiatr rozwiał jej włosy i zgasił wszystkie światła. Zapadł mrok. Gabriela podkuliła ramiona. Po kłótni z Jack`iem przestała być już tak pewna siebie. Te dziwne uderzenie, jeśli tak w ogóle można nazwać te uczucie , które wtedy poczuła , roztopiło jej arogancję oraz kamienne serce. W tej chwili odczuwała tylko i wyłącznie strach , mimo że robiła to nie pierwszy raz. Najchętniej uciekłaby z tamtego miejsca natychmiast , ale przerażenie sparaliżowało całe jej ciało. Stała teraz jak ten słup soli wpatrując się w ciemność. Nagle zaczęła pojawiać się szara mgła. Otaczała dziewczynę niczym czarodziejskie sznury , związywała jej nogi , ręce. Brązowowłosa poczuła zimny oddech na ramieniu. Speszona odbiegła pięć metrów i odwróciła się gwałtownie. Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle dobrze ,że bez problemu zobaczyła wysoką postać. Osoba ta miała bladą , wręcz białą cerę i mocne zarysy twarzy. Hebanowe włosy postaci rozwiane były w różne strony i zwężały się ku górze. Na Gabrielę patrzyły teraz żółte ślepia , przepełnione wrogością i nienawiścią. Potwór ten - inaczej nie da się tego nazwać - miał na sobie długą ,czarną , męską suknie zakończoną ostrym kołnierzem. Było to istne wyobrażenie zła.
-Witaj Gabrielo -  zasyczał mężczyzna-ciemność i uśmiechnął się szyderczo do dziewczyny pokazując swoje białe kły. - Powiedz , jakie masz dla mnie wieści?
-Ym... - zająknęła się brązowooka powoli opanowując strach. - Więc... więc tak: Odzyskałam księgę - powiedziała i z dumą uniosła książkę ku górze , aby mężczyzna mógł się jej bliżej przyjrzeć.
-Brawo , brawo. - odpowiedział z uznaniem i wyrywając przedmiot z jej rąk zaczął ją kartkować - Wszystko jest na swoim miejscu , tak?
-Ym... Ależ tak! Oczywiście ,że jest! - odrzekła Gabriela prostując się szybko i unosząc rękę, w geście salutowania.  Co prawda wcale nie była tego do końca pewna , ale była w stu procentach przekonana ,że Jack nie mógłby jej zniszczyć. W duchu wierzyła ,że władca nie będzie już od niej niczego wymagał i ,że szczęśliwa wróci do domatorium . Mimo to Mrok dalej kartkował strony i kartkował i kartkował. W końcu zatrzymał się na jednej i przymrużył oczy.
-Brakuje najważniejszej strony! Strony z zagadką korony Roweny! - Krzyknął głośno rzucając księgę na drugi koniec korytarza. Ta pod wpływem mocnego uderzenia straciła okładkę i rozrzuciła po całym korytarzu wszystkie strony. - Ty idiotko! Muszę mieć tę kartę aby odzyskać wszystkie elementy! Chwila moment... czy ty śmiałaś mnie okłamać?!
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy z przerażeniem i zaczęła się jak najszybciej tłumaczyć:
-Nie to-to nie tak! Ja nie zauważyłam , ja naprawdę nie chciałam!
-Głupia! Teraz musi spotkać cię kara! Żegnaj Gabrielo- zaśmiał się złowieszczo i pstryknął palcami. Po chwili czarna mgła , a właściwie czarny piasek zaczął unosić się w powietrzu. Pył leniwie płynął w  stronę wystraszonej  dziewczyny. Brązowooka zasłoniła rękami twarz. Mgła powoli otaczała ją ze wszystkich stron powodując ogromny ból. Dziewczyna chciała krzyczeć , ale pod grubą warstwą pyłu nikt jej nie usłyszał. Czuła w tej chwili głośne łopotanie w głowie. To było jej serce. Biło bardzo , bardzo szybko. Strach ponownie ją sparaliżował. Poczuła kolejną dawkę ogłuszającego bólu. Tym razem nie dała rady utrzymać się na nogach i upadła na kolana. Przed jej oczami robiło się coraz ciemniej. Powoli zaczynała tracić przytomność. Nagle ujrzała białe światło. Na początku malutkie , ale po szybkim czasie robiło się ono coraz większe i większe , a cierpienie powoli ustawało. Otworzyła delikatnie oczy upewniając się ,że nic jej nie grozi. Czarna mgła była pokryta lodem. Wszystko zamarzło na kość. W oddali Gabriela dostrzegła żeńską postać: Dziewczynę w niebieskiej sukni z białym warkoczem , który swobodnie opadał jej na ramię. Postać wyróżniała się z ciemności. Otoczona była bowiem niebieską poświatą.
-Zostaw ją Mrok , nie zasłużyła sobie jeszcze. - powiedziała zachowując powagę i anielski spokój. Mimo wszystko brązowooka zauważyła ,że białowłosa uśmiecha się do niej kątem ust.
-Proszę , proszę kogo my tu mamy. Czyżby wielka obrończyni znów powróciła w nasze kręgi? - zapytał zadowolony mężczyzna przeszywając ją uważnie wzrokiem.
-Nie żartuj sobie. Powiedziałam ci już ,że nie mam zamiaru. - odpowiedziała speszona i założyła ręce na klatkę piersiową.
-Daj już sobie spokój. Oboje wiemy ,że tego chcesz. - wysyczał Mrok i zmarszczył swoje czarne jak noc brwi.
-Ona? Błagam. Dołączy do nas tylko pod warunkiem ,że Jack też tu będzie. Przecież już z daleka widać ,że jest zakochana w nim po uszy , ale boi się zagadać. - zaśmiała się Gabriela odzyskując swoją dawną pewność siebie i denerwujący charakterek.
-Zamknij się! - krzyknęła czerwona ze wstydu Elsa [ wiem ,nie było podane wcześniej imię postaci , ale chyba każdy już się domyślał jej imienia ;) ] , a naokoło brązowookiej pojawiły się ostre sople lodu.
-Ooo prawda zabolała? A może zdenerwowałaś się dlatego ,że Jack sam mi dziś przyznał ,że mu się podobam? - dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo.
-Dość tego! - zabrzmiał donośny głos mężczyzny , a pod jego wpływem lód pękł na kilka milionów kawałeczków.  - Widzę ,że sam będę musiał trochę ubrudzić rączki - zaśmiał się złowieszczo Mrok i klasnął w dłonie. Zapanowała całkowita ciemność.



Dobra , co o tym sądzicie? Wiem nie jest to może coś mega fajnego , ale w końcu zaczęły się wakacje i każdy potrzebuje odrobiny odpoczynku i luzu. Mój mózg już sobie trochę odpuścił i wyszło jak wyszło. Ogólnie to jestem naprawdę szczęśliwa ,że w ogóle czytacie te moje wypociny. Chyba już nie mam nic do powiedzenia.

ŻYCZĘ WAM UDANYCH WAKACJI ;)

czwartek, 25 czerwca 2015

Wakacje i nowości

♥Abrakadabra♥
Hejka kochani! W końcu zaczęły się... taramtamtam: WAKACJE! Dwa miesiące wolne od szkoły to coś pięknego. Z tej okazji podzielę się z wiadomością o moim nowym blogu. Zacznę od tego ,że strona jest jeszcze w rozsypce i muszę wprowadzić kilka zmian. Mimo wszystko pierwszy post i kawałek historii już jest ;) Zapraszam i do soboty :D
http://magicznapiatka.blogspot.com/

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 19 ,,Miłość czy nienawiść?" + pytanie

♥Abrakadabra♥
Jack leżał na brzuchu na swoim łóżku w pokoju i czytał książkę : ,,Tajemnicze zaklęcia i nadprzyrodzone moce". Jedną ręką podtrzymywał swój podbródek ,a w drugiej trzymał swoją drewnianą , magiczną laskę. Czasami machnął nią w lewo i w prawo tworząc delikatny szron na podłodze. Nagle chłopak usłyszał głośne pukanie do drzwi. Ledwo zdążył podnieść się z łóżka i podejść do wejścia , gdy ktoś nie czekając na zaproszenie , sam wtargnął do pokoju. Białowłosy normalnie wściekłby się , ale w tym przypadku westchnął tylko marzycielsko spoglądając na zgrabną sylwetkę dziewczyny. Była to ta o której ostatnio myślał nałogowo. Jack ucieszył się ,że dziewczyna w końcu się przemogła i sama do niego przyszła. Szkoda tylko ,że jej wyraz twarzy wcale nie wskazywał na nic dobrego.
-Ty pacanie! - krzyknęła głośno , a przerażony chłopak odskoczył z do tyłu. Z jednej strony cieszył się ,że dziewczyna w końcu się do niego odezwała , ale z drugiej strony nie miałby nic przeciwko temu , aby zrobiła to ciut ciszej.
-Ym... Wybacz , ale nie za bardzo rozumiem. Zrobiłem coś nie tak? - zapytał spokojnie patrząc się w jej brązowe niczym zaparzona kawa oczy. Jego nadzwyczaj delikatny wyraz twarzy sprawił ,że dziewczyna przestała parzyć swoją wrogością i zakładając ręce na klatkę piersiową rzekła:
-Czemu wziąłeś mój zeszyt bez pozwolenia?!
Jack dobre wiedział o co dokładnie chodziło. Kilka tygodni temu , gdy z przyjaciółmi próbowali odszukać atrybuty , chłopak sięgnął po pomoc do różnych ksiąg. Niestety nie było w nich nic , co mogłoby pomóc w odszukaniu przedmiotów. Białowłosy doskonale pamiętał wieczór , który poświęcił na kartkowanie przypadkowych notesów. Około drugiej w nocy usłyszał niepokojący hałas na korytarzu. Zaciekawiony poszedł sprawdzić co może być jego źródłem. Okazało się ,że była to właśnie ta dziewczyna , która teraz patrzy na niego wrogo. Brązowooka czytała jakieś tajemnicze wyrazy z grubej księgi. Po krótkim czasie schowała książkę w tajemniczą szufladkę znajdującą się w podłodze i odeszła do pokoju. Jack szybkim krokiem niczym najlepszy snajper zakradł się do skrytki i zabrał zawartość. Domyślał się ,że książka przyda się Wielkiej Czwórce w rozwiązaniu zagadki , więc ją sobie wziął. Zaraz ,zaraz może trochę naprostuje: Chłopak oczywiście chciał ją następnego dnia odnieść z powrotem , ale niestety profesor Lagenda skrzyżował mu plany.
-Gabriela...-zaczął niepewnie i na chwilę ucichł. Był pewny ,że dziewczyna przerwie mu wszelkie próby tłumaczeń , ale ona tylko wpatrywała się w niego martwym wzrokiem - Ja wiem jak to wygląda , ale to nie miało tak wyjść.
-Nie? Ale jakoś wyszło! Nie mogę uwierzyć ,że śledziłeś mnie ,a potem perfidnie ukradłeś mi zeszyt! - krzyknęła przechodząc z jednego kąta pokoju w drugi. - Zaraz... to dlatego łaziłeś za mną codziennie! Och , a ja myślałam ,że robisz to dlatego ,że mnie lubisz...
Brązowooka usiadła na łóżko starając się opanować. Zaskoczony nagłą zmianą tematu ,białowłosy usiadł koło niej , a ich ramiona się zetknęły. Gabriela szybko odsunęła się od niego.
-Ale ja cie naprawdę lubię. - powiedział i uśmiechnął się ,aby dodać jej otuchy.
-Serio? - zapytała rumieniąc się i wycierając oczy. Musiało z nich pociec kilka drobnych strużek łez. Jack pokiwał głową. Oboje siedzieli przez chwilę w milczeniu. W końcu dziewczyna wstała , a jej twarz ponownie nawiedził brzydki grymas. Wściekłość powróciła i to z jeszcze większą siłą.
-Skoro tak , to czemu kradniesz moje prywatne rzeczy?! Rodzice nie nauczyli cie ,że nie wolno tak postępować?! - wycedziła przez zęby i przeszyła go swoim orlim wzrokiem. Białowłosy nagle trochę posmutniał. Od dzieciństwa nie utrzymywał kontaktu z rodzicami , a każda wzmianka o rodzinie była dla niego katuszami.
-Nie, bo nie mieli takiej możliwości... - odpowiedział bez krzty żadnej emocji.
-Ha! Nie dziwię się... Teraz takie coś wyrosło!- zaśmiała się Gabriela i założyła ręce na klatkę piersiową. Widząc jego smutną minę i łzy pojawiające się w oczach zapytała- Prawda zabolała? Chyba mały Jack`uś nie będzie płakał? Przynieść jeszcze pieluszkę? Haha!
Chłopak zacisnął mocno pięści i wstał zdenerwowany. Teraz oboje patrzyli sobie prosto w oczy. Białowłosy zauważył nagle w jej brązowych oczętach żółty błysk.
-Co się tak gapisz idioto? - zapytała przewracając oczami i unikając kontaktu wzrokowego.
-Przepraszam okey? Wybacz ,że zabrałem ci ten zeszyt. Więc teraz możesz już przestać? - odpowiedział zażenowany i chwycił swoją drewnianą laskę.
-Uuuu chcesz mnie nią pobić? - zakpiła brązowooka wpatrując się w zaczarowany przedmiot pokryty częściowo szronem. - A może chciałeś sobie dodać trochę profesjonalizmu? Uwierz mi tobie już nic nie  pomoże.
-Dość już tego! - zdenerwowany Jack wziął zamach i uderzył drewnianym patykiem w podłogę z całej siły. Po pokoju przeszła fala zimnego wiatru , a dziewczyna słysząc głośny huk w swojej głowie , złapała się za nią [głowę]i ze łzami upadła na kolana. Białowłosy odrzucił laskę i zaczął pomagać jej wstawać. Był już przygotowany na falę wyzwisk , ale o dziwo nic takiego nie nastąpiło. Spanikowana  Gabriela rozejrzała się po pomieszczeniu.
-Wybacz , nie chciałem zrobić czegoś takiego! - zaczął chłopak , ale brązowooka go nie słuchała.
-Nic , nic nie mów! - krzyknęła rozproszona i wybiegła z pokoju zostawiając drzwi otwarte na oścież. Zdziwiony Jack został sam wpatrując się uważnie w ciemność panującą na korytarzu , a z kątach pokoju zaczęły pojawiać się długie , ostre sople...


Tak wiem , wiem krótkie i tak wiem w ogóle nie romantyczne , ale mówiłam ,że nie jestem w tym dobra. Trochę głupiooo wyszło ,ale jakoś tak... no nie wiem ;) Mam ostatnio taki zamęt w szkole na koniec roku z tymi przygotowaniami i wgl... Wystawiam też sztukę i teraz trwają próby generalne i w ogóle wszystko takie zagmatwane. Na szczęście nie muszę już nic zdawać , poprawiać czy co tam jeszcze ;) Ach za tydzień będę mogła spać do 11 , bo zaczną się : WAKACJE! Yeah! Koniecznie pochwalcie się w komentarzach jak wy kończycie ten rok!
                                                                       +

Długo zastanawiałam się nad tym co zrobić , aby wpisy były systematycznie. W takim razie co sądzicie ,aby nowy rozdział pojawiał się co tydzień z określony dzień tygodnia - sobotę? Napiszcie mi czy wam takie coś odpowiada ;)

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 18 ,,Mgła największych koszmarów"

♥Abrakadabra♥
-Wow! Czkawka byłeś po prostu genialny! Genialny ! Czaisz to? G-E-N-I-A-L-N-Y! - piszczała rudowłosa podążając krok w krok za swoim nieco wyższym przyjacielem.
-Nie przesadzaj , to nie było nic niezwykłego... - chłopak oblał się rumieńcem. Rzadko doceniany był przez przyjaciół - Każdy by tak zrobił.
-Ta jasne... Na pewno każdy potrafiłby pokonać veritaserum siłą woli. Nadal nie rozumiesz? To było niesamowite! Trzeba to wszystkim opowiedzieć i to najlepiej teraz! - piszczała jeszcze głośniej skacząc przy tym energicznie. Jakimś cudem znów powróciła do niej fala energii.
-Och błagam idź już sobie dziecko... - pomyślał chłopak , ale w chwili gdy miał to powiedzieć , ugryzł się w język. Coś nie pozwoliło mu wydobyć tych słów. Nagle jakaś dziwna moc znów wlała się do jego umysłu i dawne wspomnienia powróciły. Szatyn dopiero zrozumiał ,że nigdy nie mógłby - nawet na żarty-obrazić ani podnieść głosu na przyjaciela lub przyjaciółkę.  Dopiero w tej chwili przypomniał sobie kim naprawdę jest. Jest po prostu zwykłym , nieśmiałym , nie za wysokim szatynem , który ubóstwia smoki. Nie chciał już udawać wyluzowanego chwalipięty.
-To działa!- krzyknął i podskoczył razem z wesołą , chodź trochę zdziwioną dziewczyną. - Przecież to było oczywiste! Sprawa honorowa! Och jak mogliśmy być tak głupi ,aby tego nie zauważyć?
-Ale... czego nie zauważyć? - zapytała rudowłosa i rozejrzała się zestresowana dookoła.
-To nasza przyjaźń pomaga nam zwalczyć zaklęcie Mroka! Dzięki niej -tak jak ta pierwsza Wielka Czwórka- damy rady go pokonać! Szybko musimy zawiadomić resztę! - odpowiedział dumny ciągnąc za rękę Meridę. Ta czując wielki przypływ energii szybko pobiegła z nim wzdłuż korytarza.
Nagle dwójka sprinterów zatrzymała się. Spojrzenia obojgu utkwiły na samym końcu holu. Jedno światło nie paliło się. Przyjaciele stali jak wryci , gdy zobaczyli ,że kolejne -te bliżej ich- również przestało się nagle palić.
-Czkawka... - zaczęła niepewnie rudowłosa - Czy... czy to normalne?
-N-nie sądzę... Wiesz myślę ,że może lepiej jak pójdziemy drugą drogą... - powiedział lekko wystraszony szatyn i z prędkością światła obrócił się na pięcie. Niestety okazało się ,że gabinet dyrektora z którego niedawno wyszli był umieszczony w ślepym zaułku.
-Niby którą stroną zamierzasz iść? - parsknęła dziewczyna uważnie wpatrując się w zbliżającą się do nich ciemność. Nagle z głębi czarnego korytarza zaczęła wyłaniać się szara mgła. Była coraz bliżej i bliżej... Bohaterowie z krzykiem podbiegli do drugiego końca holu , tuż koło drzwi do  gabinetu dyrektora.
-Co robimy? - wykrzyknęła spanikowana i zaczęła machać ręką jak gdyby odganiała denerwującą muchę.
-Szybko do dyrektora! - odpowiedział po chwili Czkawka tym samy rzucając się na drzwi wejściowe. Niestety okazały się one zamknięte. Chłopak szarpał za klamkę i szarpał ,ale one ani drgnęły. - No co jest!? Przecież były otwarte!
Dziewczyna przybliżyła się do chłopaka i wskazała ręką na ciemną mgłę otaczającą ich oraz zasłaniającą resztę świata. Szatyn objął dziewczynę swoim - co prawda dość słabym - ramieniem i mocno przytulił. Oboje przykucnęli , zamknęli oczy i czekali na dalszy bieg wydarzeń. To co było dalej , jest prawie nie do opisania. Wszystko zaczęło powoli wznosić się w górę , a ściany zaczęły znikać w ciemnościach. Zawiał porywisty wiatr , rozwiewając łzy spływające po ich delikatnych policzkach. Nagle oboje poczuli odurzający trzask w swoich głowach. Czuli ogromny , przeszywający całe ciało ból. Wszystko nagle straciło sens. Wszystko stało się niczym. Wspomnienia jakie pozostały, w jednej chwili przestały istnieć...
Merida otworzyła szeroko oczy. Znajdowała się w jakiejś monumentalnej sali , jakby balowej. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Na stołach  czekały wykwintne potrawy , a parkiet był gotowy do tańca. Nagle leżące w rogu instrumenty podleciały w powietrze i otoczyły rudowłosą z każdej strony. Po chwili zaczęły grać jakąś delikatną , wręcz smutną melodię , a ze wszystkich drzwi , które znajdowały się wtedy w komnacie , wyszło tryliard par. Wszyscy zaczęli tańczyć walca angielskiego nie zwracając zupełnie uwagi na stojącą dziewczynę. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej , a ściany pałacu powoli zaczynały rozpływać się w nicości. Nagle Meridę otoczyła szara mgła, ta sama ,która zaskoczyła przyjaciół w holu. Rudowłosa zaczęła ją od siebie odpędzać , ale jej przybywało i przybywało. Po chwili dziewczyna w ciemności dostrzegła zarysy wysokiej , chudej sylwetki. Niespodziewanie przed swoimi niebieskimi oczami zobaczyła okropną , bladą twarz z wielkimi żółtymi ślepiami. Merida szybko zamknęła oczy , ale przerażające obrazy męczyły ją nawet w ciemności umysłu. Nie mogła się ich pozbyć. Nagle usłyszała syczący , przeszywający jej głowę głos:
-Przede mną nie ma ucieczki kochanieńka. Lepiej nawet nie próbuj tego robić ,bo obiecuje ci ,że źle to się dla ciebie skończy...
-Kim jesteś!? - krzyknęła gwałtowanie , trzymając się za obolałą głowę
-Twoim najgorszym koszmarem! - odpowiedział głos i zaśmiał się przy tym złowieszczo.
Po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Dziwnym trafem znalazła się na jakiejś polanie otoczonej zimnym , iglastym lasem. Rozejrzała się dookoła wpatrując się uważnie w każdy najmniejszy zakamarek. Nagle za sobą usłyszała dźwięk kopyt. Odwracając się dostrzegła rycerza w srebrnej zbroi podążającym ku niej na brązowym rumaku. Mężczyzna spostrzegając rudowłosą zsiadł z konia i kłaniając się nisko zaczął zdejmować hełm. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć jego twarzy , ponieważ wszystko nagle objęła ciemność. Ta okropna ,pusta , zimna, bezduszna  ciemność. Merida czuła... właściwie to nie czuła już nic. Nie czuła ani bólu , ani rozpaczy , ani strachu , ani szczęścia ,ani smutku. Po prostu nic , zero. Szła tylko wciąż przed siebie , w ciemność, bez większego celu.  Czy ona w ogóle jeszcze istniała?
Nagle rudowłosa obudziła się jakby oblana zimną wodą .Znajdowała się w łóżku , w skrzydle szpitalnym. Spocona ze strachu ,rozejrzała się zestresowana dookoła w poszukiwaniu czegoś ważnego. Po chwili spostrzegła ,że w kolejnym łóżku kilka metrów od niej leży Czkawka. Uspokojona ponownie zamknęła oczy.


Wiem dawno nie było , ale chyba lepiej jak jest taki... powiedziałabym "znośny" niż taki wymuszony. Wybaczcie też ,że taki krótki , ale chciałam zakończyć w tym rozdziale już na razie wątek Meridy i Czkawki , aby zacząć romansowanie Jack`a :D Boje się jak to się skończy , bo ja w romansach za bardzo dobra nie jestem xD Do zobaczenia ,a raczej napisania :)

niedziela, 7 czerwca 2015

Quizowanie :3

♥Abrakadabra♥
Dawno nie było rozdziału , ale jakoś nie mam weny. Sami mówiliście , żebym nie pisała na siłę. W takim razie , aby wypełnić pustkę znalazłam quiz o Wielkiej Czwórce:http://samequizy.pl/kim-jestes-z-wielkiej-czworki/
Napiszcie mi koniecznie co wam wyszło ;) - mi Roszpunka
Do zobaczenia niebawem :D

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 17 ,,Prawda boli, język szczypie"

♥Abrakadabra♥
Rudowłosa usłyszała dźwięk głośnych obcasów stukających szybko o podłogę.
- Szeregowy brązowa czekoladka zgłoś się. Brązowa czekolada zgłoś się!Profesor Gabczańska właśnie przebiega przez korytarz na siódmym piętrze. Przygotować się do wybiegu.  Odbiór.- zawyła głośno do naśladującej łoki- toki ręki.
-Przecież siedzę tuż obok ciebie. - burknął Czkawka i przysunął się na palcach do dziewczyny. - Poza tym mówiłem ci ,że chce być brązowy ninja , a nie jakąś "czekoladką".
-Psujesz misje szeregowy! - odpowiedziała sucho Merida , wkładając przy tym okulary przeciwsłoneczne i brązowy kapelusz - Możemy iść.
Przyjaciele wysunęli się delikatnie ze swojej kryjówki, po czym dosłownie na palcach ruszyli w stronę łazienki na 7 piętrze. Stamtąd właśnie słychać było krzyk nauczycielki. Uczniowie podeszli do drzwi i przechylając głowę spojrzeli niczym prawdziwi detektywi. Łazienka wyglądała dość... zwyczajnie. Znaczy jeśli łazienkę w szkole magii i czarodziejstwa w ogóle można by uznać za zwyczajną. Powiedzmy ,że wyglądała jak codziennie. Jedynie w lewym rogu profesorowie zatoczyli ogromne kółko. Nasi detektywi podeszli  , aby bliżej przyjrzeć się zdarzeniu. Niestety włosy rudowłosej mają ogromną objętość. Przekonał się o tym szatyn , kiedy potykając się , przypadkiem trącił o nie nosem. Spowodowało to mega głośne kichnięcie i oczywiście zwróciło uwagę wszystkich osób w pomieszczeniu.
-Co to ma znaczyć?! - krzyknął zdenerwowany dyrektor ze złością wpadający do łazienki. Mężczyzna nienawidził , gdy ktoś przerywa ceremonię półroczową. - Co było aż tak ważnego ,że trzeba było przerwać tak piękną uroczystość?
-Panie dyrektorze... - zaczęła niepewnie Gabczańska odsłaniając postać Henryka. Chłopczyk od stóp do głowy był cały zamrożony. Biedak zastygł w wystraszonej pozycji. Wyglądał jakby próbował uciekać , ale coś mu to uniemożliwiło. To coś to na pewno nie była wina klimatyzacji. Nauczyciele byli wprost pewni ,że maczała w tym palce czarna magia.
-Na kamień filozoficzny Nicolasa Flamela! Zabrać tego ucznia do skrzydła szpitalnego! Migiem! - wykrzyczał wystraszony dyrektor unosząc brwi do góry. Rzeczywiście , widok nie należał do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza dla niepełnoletnich uczniów ,którzy również wpatrywali się bezczynnie w lodowy posąg. Profesorowie szybko zajęli się zamrożonym gryfonem i organizując ekipę , zanieśli go do drugiej części zamku. Dyrektor spojrzał jeszcze niepewnie na dwójkę przyjaciół , którzy wciąż stali zaskoczeni pod ścianą.
-Wy pozwólcie za mną , dzieciaki.
Merida i szatyn posłusznie wybrali się za czarodziejem. Dobrze wiedzieli ,że idą do gabinetu - najgorszego miejsca na świecie. Ogólnie najbardziej bali się tego ,że dyrektor poda im do picia veritaserum i będzie chciał coś z nich w tej sprawie wydusić. Nie byłoby w tym nic złego , gdyby nie fakt ,że oboje znali kogoś , kto posiadał takowe lode moce. Jack Frost już na początku roku szkolnego pokazał im co potrafi zrobić swoją magiczną , drewnianą laską. Czkawka żałował tego ,że nie usiadł wtedy w przedziale razem z Cleo. Gdy tak było , teraz siedziałby na ceremonii i razem z dziewczyną zastanawialiby się co mogło się wydarzyć. Poza tym gdyby nie poznał Roszpunki , Jack`a i Meridy nie doszłoby do tego ,że zostałby wybrany do Wielkiej Czwórki i nie pokłóciłby się z Cleo. Chłopak wciąż ogromnie żałował swoich wcześniejszych słów ,ale definitywnie brakowało mu odwagi  , aby przeprosić dziewczynę. Własna duma mu na to nie pozwalała. Pozostało mu tylko czekać na dalsze dni. Zastanawiał się czy może czarnowłosa też próbuje się ku niemu zbliżyć? A może wręcz przeciwnie? A co jeśli za znajomość z prawdopodobnie winowajcą zostanie wyrzucony ze szkoły? Co jeśli jej już nie zobaczy? Albo co gorsza: Jack zostanie wyrzucony? Mimo wszystko bardzo zżył się z paczką i pomimo tego ,że nie miał już za dużo kontaktu z pozostałą dwójką , wciąż był do nich bardzo przywiązany.
Rudowłosa przeczuła obawy chłopaka i chwyciła go za rękę. Szatyn oblał się rumieńcem , a dziewczyna widząc jego pomidorową twarz tylko delikatnie się uśmiechnęła. W końcu bardzo lubiła Czkawkę , jako przyjaciela rzecz jasna. Merida miała nadzieje ,że chłopak nie wyobraża sobie nic więcej.
Dyrektor - tak jak przeczuwali- rzeczywiście zaprowadził ich do swojego gabinetu. Oboje przestraszeni usiedli na drewnianych krzesłach i wpatrzyli się dziecięcymi oczkami w mężczyznę. Ten odpłacił im opiekuńczym i wzbudzającym zaufanie spojrzeniem. Po chwili podał im dwie filiżanki.
-Proszę częstujcie się. Na pewno jesteście wstrząśnięci tym co zobaczyliście , ale uwierzcie mi , herbatka wam pomoże.
Dziewczyna wypiła swoją porcję ze smakiem. Szatyn długo wpatrywał się w kubek. To było oczywiste ,że znajdowało się tam veritaserum. Dyrektor tylko czeka z pytaniami aż Czkawka wypije swoją porcje. Z drugiej strony spojrzenie mężczyzny naprawdę budziło zaufanie. Zresztą Merida już wypiła , nie może jej w końcu zostawić samej. Po długim czasie chłopak sięgnął po filiżankę i wypił jej zawartość. Czarodziej z uśmiechem odstawił kubeczki na bok. Nagle przyjaciele poczuli pełen bezwład w ciele. Czuli się sparaliżowani. Nie mogli nic zrobić. Widać ,że w zawartości musiało być coś jeszcze oprócz eliksiru prawdy. Dyrektor zbliżył się do nich i rzekł:
-Skoro już tak sobie siedzicie , to może porozmawiamy? - słysząc ciszę ze strony odbiorców ciągnął dalej - Powiedzcie mi więc co robiliście w łazience.
Czkawka trzymał język za zębami. Mimo ,że słowa same wysuwały się z buzi on nadal porządnie zaciskał zęby. Wyglądało to trochę tak jakby jego twarz miała za chwilę eksplodować. Niestety rudowłosa nie posiadała takich zdolności i czy chciała czy nie , powiedziała:
-Byliśmy na misji w tajnej organizacji.
Dyrektor podrapał się po brodzie  , a dziewczyna spojrzała przepraszająco na szatyna. Zrezygnowany spuścił głowę w dół. Mężczyzna zauważył to i zwrócił się do niego:
-Czkawka , proszę powiedz mi co to za "tajna organizacja"?
Chłopak w środku bił się z samym sobą. Jedna połowa kazała mu siedzieć cicho i przemilczeć sprawę , natomiast druga - ta pod wpływem eliksiru - rozkazywała mu powiedzieć całą prawdę. W końcu jednak magia pokonała go doszczętnie i wyszczerzył przez zęby:
-Tajna organizacja to klub , który założyliśmy niedawno z Meridą. Śledzimy nauczycieli i poznajemy ich sekrety i różne sposoby , a potem sprzedajemy je uczniom.
-Ooo proszę , proszę. A powiedz mi jeszcze co robiliście wtedy w łazience i czemu nie byliście na apelu?
-Byliśmy , ale trochę znudziło nam się stanie , więc wyszliśmy na korytarz. Potem usłyszeliśmy jak nauczyciele wybiegają , więc chcieliśmy sprawdzić co to było. W łazience znaleźliśmy się zupełnie przypadkiem i nie mamy nic wspólnego z tym co się stało. - odpowiedziała szybko Merida, jakby przeczuwała ,że dzięki temu przestaną w końcu odpowiadać na krępujące pytania. I tak już dość sporo powiedzieli. Dyrektor uważnie przyjrzał się przyjaciołom i nie zapomniał przy tym zajrzeć im głęboko w oczy. Zdawałoby się ,że za chwilę puści ich wolno i zapomni o całej sprawie. On jednak zadał im kluczowe pytanie. Pytanie , którego najbardziej się obawiali.
- A nie wiecie może kto mógłby to zrobić? Może ktoś... - tu przybliżył się do bohaterów - z waszej paczki? Wiecie coś o tym? Proszę o szczegóły.
Czkawka miał już na końcu języka słowa : Jack Frost , uczeń Slytherinu włada czarną magią , magią lodu. W ostatnim momencie jednak powstrzymał się i z całych swoich sił próbował walczyć od środka z eliksirem. Nie było to wcale takie proste , a z wysiłku na jego czole pojawiło się kilka kropel potu. W ostateczności odpowiedział:
- Nie. Nikogo takiego nie znam i znać na pewno nie będę.
Gdy mężczyzna odwrócił się , uczniowie wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dziewczyna była pełna podziwu postawie Czkawki. W końcu udało mu się skłamać mimo ,że był pod działaniem eliksiru! Jednak brzmiało to dość wiarygodnie , więc oboje mieli nadzieje ,że zadziało. Mimo to dyrektor nadal  nie poddawał się , ale w chwili gdy chciał zadać kolejne pytanie rudowłosa mu przerwała:
-Czy podawanie dzieciom veritaserum nie jest nielegalne w Hogwarcie?
Mężczyzna zmieszał się ,bo rzeczywiście właśnie tak było.
-Dobrze puszczę was wolno , ale nikomu ani słowa. Idźcie już i nie zawracajcie mi głowy następnym razem. - o mówiąc machnął ręką i tym samym uwolnij przyjaciół z niewidzialnego uścisku. Oni zmieszani szybko wyszli z gabinetu. Dyrektor podszedł do okna i przykładając rękę do szyby rzekł:
-Jack... Jack Frost...



Ta dum tata dum :D Dziękuje za przeczytanie.