-Wow! Czkawka byłeś po prostu genialny! Genialny ! Czaisz
to? G-E-N-I-A-L-N-Y! - piszczała rudowłosa podążając krok w krok za swoim nieco
wyższym przyjacielem.
-Nie przesadzaj , to nie było nic niezwykłego... - chłopak
oblał się rumieńcem. Rzadko doceniany był przez przyjaciół - Każdy by tak
zrobił.
-Ta jasne... Na pewno każdy potrafiłby pokonać veritaserum
siłą woli. Nadal nie rozumiesz? To było niesamowite! Trzeba to wszystkim opowiedzieć
i to najlepiej teraz! - piszczała jeszcze głośniej skacząc przy tym
energicznie. Jakimś cudem znów powróciła do niej fala energii.
-Och błagam idź już sobie dziecko... - pomyślał chłopak ,
ale w chwili gdy miał to powiedzieć , ugryzł się w język. Coś nie pozwoliło mu
wydobyć tych słów. Nagle jakaś dziwna moc znów wlała się do jego umysłu i dawne
wspomnienia powróciły. Szatyn dopiero zrozumiał ,że nigdy nie mógłby - nawet na
żarty-obrazić ani podnieść głosu na przyjaciela lub przyjaciółkę. Dopiero w tej chwili przypomniał sobie kim
naprawdę jest. Jest po prostu zwykłym , nieśmiałym , nie za wysokim szatynem ,
który ubóstwia smoki. Nie chciał już udawać wyluzowanego chwalipięty.
-To działa!- krzyknął i podskoczył razem z wesołą , chodź
trochę zdziwioną dziewczyną. - Przecież to było oczywiste! Sprawa honorowa! Och
jak mogliśmy być tak głupi ,aby tego nie zauważyć?
-Ale... czego nie zauważyć? - zapytała rudowłosa i
rozejrzała się zestresowana dookoła.
-To nasza przyjaźń pomaga nam zwalczyć zaklęcie Mroka!
Dzięki niej -tak jak ta pierwsza Wielka Czwórka- damy rady go pokonać! Szybko
musimy zawiadomić resztę! - odpowiedział dumny ciągnąc za rękę Meridę. Ta
czując wielki przypływ energii szybko pobiegła z nim wzdłuż korytarza.
Nagle dwójka sprinterów zatrzymała się. Spojrzenia obojgu
utkwiły na samym końcu holu. Jedno światło nie paliło się. Przyjaciele stali
jak wryci , gdy zobaczyli ,że kolejne -te bliżej ich- również przestało się
nagle palić.
-Czkawka... - zaczęła niepewnie rudowłosa - Czy... czy to
normalne?
-N-nie sądzę... Wiesz myślę ,że może lepiej jak pójdziemy
drugą drogą... - powiedział lekko wystraszony szatyn i z prędkością światła
obrócił się na pięcie. Niestety okazało się ,że gabinet dyrektora z którego
niedawno wyszli był umieszczony w ślepym zaułku.
-Niby którą stroną zamierzasz iść? - parsknęła dziewczyna
uważnie wpatrując się w zbliżającą się do nich ciemność. Nagle z głębi czarnego
korytarza zaczęła wyłaniać się szara mgła. Była coraz bliżej i bliżej...
Bohaterowie z krzykiem podbiegli do drugiego końca holu , tuż koło drzwi do gabinetu dyrektora.
-Co robimy? - wykrzyknęła spanikowana i zaczęła machać ręką
jak gdyby odganiała denerwującą muchę.
-Szybko do dyrektora! - odpowiedział po chwili Czkawka tym
samy rzucając się na drzwi wejściowe. Niestety okazały się one zamknięte.
Chłopak szarpał za klamkę i szarpał ,ale one ani drgnęły. - No co jest!?
Przecież były otwarte!
Dziewczyna przybliżyła się do chłopaka i wskazała ręką na
ciemną mgłę otaczającą ich oraz zasłaniającą resztę świata. Szatyn objął
dziewczynę swoim - co prawda dość słabym - ramieniem i mocno przytulił. Oboje
przykucnęli , zamknęli oczy i czekali na dalszy bieg wydarzeń. To co było dalej
, jest prawie nie do opisania. Wszystko zaczęło powoli wznosić się w górę , a
ściany zaczęły znikać w ciemnościach. Zawiał porywisty wiatr , rozwiewając łzy
spływające po ich delikatnych policzkach. Nagle oboje poczuli odurzający trzask
w swoich głowach. Czuli ogromny , przeszywający całe ciało ból. Wszystko nagle
straciło sens. Wszystko stało się niczym. Wspomnienia jakie pozostały, w jednej
chwili przestały istnieć...
Merida otworzyła szeroko oczy. Znajdowała się w jakiejś monumentalnej
sali , jakby balowej. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Na stołach czekały wykwintne potrawy , a parkiet był
gotowy do tańca. Nagle leżące w rogu instrumenty podleciały w powietrze i
otoczyły rudowłosą z każdej strony. Po chwili zaczęły grać jakąś delikatną ,
wręcz smutną melodię , a ze wszystkich drzwi , które znajdowały się wtedy w
komnacie , wyszło tryliard par. Wszyscy zaczęli tańczyć walca angielskiego nie
zwracając zupełnie uwagi na stojącą dziewczynę. Z minuty na minutę robiło się
coraz ciemniej , a ściany pałacu powoli zaczynały rozpływać się w nicości.
Nagle Meridę otoczyła szara mgła, ta sama ,która zaskoczyła przyjaciół w holu.
Rudowłosa zaczęła ją od siebie odpędzać , ale jej przybywało i przybywało. Po
chwili dziewczyna w ciemności dostrzegła zarysy wysokiej , chudej sylwetki.
Niespodziewanie przed swoimi niebieskimi oczami zobaczyła okropną , bladą twarz
z wielkimi żółtymi ślepiami. Merida szybko zamknęła oczy , ale przerażające
obrazy męczyły ją nawet w ciemności umysłu. Nie mogła się ich pozbyć. Nagle
usłyszała syczący , przeszywający jej głowę głos:
-Przede mną nie ma ucieczki kochanieńka. Lepiej nawet nie
próbuj tego robić ,bo obiecuje ci ,że źle to się dla ciebie skończy...
-Kim jesteś!? - krzyknęła gwałtowanie , trzymając się za
obolałą głowę
-Twoim najgorszym koszmarem! - odpowiedział głos i zaśmiał
się przy tym złowieszczo.
Po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Dziwnym trafem znalazła
się na jakiejś polanie otoczonej zimnym , iglastym lasem. Rozejrzała się
dookoła wpatrując się uważnie w każdy najmniejszy zakamarek. Nagle za sobą usłyszała
dźwięk kopyt. Odwracając się dostrzegła rycerza w srebrnej zbroi podążającym ku
niej na brązowym rumaku. Mężczyzna spostrzegając rudowłosą zsiadł z konia i
kłaniając się nisko zaczął zdejmować hełm. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć jego
twarzy , ponieważ wszystko nagle objęła ciemność. Ta okropna ,pusta , zimna,
bezduszna ciemność. Merida czuła...
właściwie to nie czuła już nic. Nie czuła ani bólu , ani rozpaczy , ani strachu
, ani szczęścia ,ani smutku. Po prostu nic , zero. Szła tylko wciąż przed
siebie , w ciemność, bez większego celu.
Czy ona w ogóle jeszcze istniała?
Nagle rudowłosa obudziła się jakby oblana zimną wodą .Znajdowała
się w łóżku , w skrzydle szpitalnym. Spocona ze strachu ,rozejrzała się
zestresowana dookoła w poszukiwaniu czegoś ważnego. Po chwili spostrzegła ,że w
kolejnym łóżku kilka metrów od niej leży Czkawka. Uspokojona ponownie zamknęła
oczy.
Wiem dawno nie było , ale chyba lepiej jak jest taki...
powiedziałabym "znośny" niż taki wymuszony. Wybaczcie też ,że taki
krótki , ale chciałam zakończyć w tym rozdziale już na razie wątek Meridy i Czkawki
, aby zacząć romansowanie Jack`a :D Boje się jak to się skończy , bo ja w
romansach za bardzo dobra nie jestem xD Do zobaczenia ,a raczej napisania :)
Super!! Czekamna nexta :)
OdpowiedzUsuńPozdro i WENY!!
Poprostu genialne! Ale się wkręciłam! Masz do tego talent i nie zaprzeczaj! :D Chyba lubisz Mer i Czkawke? Ja też ^.^ Mam podniete, weź mnie uspokój! XD ;-; Poprostu jedno wielkie AWWWWWW i WOOOOOOOOW! Romansowanie Jack'a? uu ^.^ A z kim?? :D
OdpowiedzUsuńW lul niecierpliwie czekam na nexta <3 Wenki