sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 18 ,,Mgła największych koszmarów"

♥Abrakadabra♥
-Wow! Czkawka byłeś po prostu genialny! Genialny ! Czaisz to? G-E-N-I-A-L-N-Y! - piszczała rudowłosa podążając krok w krok za swoim nieco wyższym przyjacielem.
-Nie przesadzaj , to nie było nic niezwykłego... - chłopak oblał się rumieńcem. Rzadko doceniany był przez przyjaciół - Każdy by tak zrobił.
-Ta jasne... Na pewno każdy potrafiłby pokonać veritaserum siłą woli. Nadal nie rozumiesz? To było niesamowite! Trzeba to wszystkim opowiedzieć i to najlepiej teraz! - piszczała jeszcze głośniej skacząc przy tym energicznie. Jakimś cudem znów powróciła do niej fala energii.
-Och błagam idź już sobie dziecko... - pomyślał chłopak , ale w chwili gdy miał to powiedzieć , ugryzł się w język. Coś nie pozwoliło mu wydobyć tych słów. Nagle jakaś dziwna moc znów wlała się do jego umysłu i dawne wspomnienia powróciły. Szatyn dopiero zrozumiał ,że nigdy nie mógłby - nawet na żarty-obrazić ani podnieść głosu na przyjaciela lub przyjaciółkę.  Dopiero w tej chwili przypomniał sobie kim naprawdę jest. Jest po prostu zwykłym , nieśmiałym , nie za wysokim szatynem , który ubóstwia smoki. Nie chciał już udawać wyluzowanego chwalipięty.
-To działa!- krzyknął i podskoczył razem z wesołą , chodź trochę zdziwioną dziewczyną. - Przecież to było oczywiste! Sprawa honorowa! Och jak mogliśmy być tak głupi ,aby tego nie zauważyć?
-Ale... czego nie zauważyć? - zapytała rudowłosa i rozejrzała się zestresowana dookoła.
-To nasza przyjaźń pomaga nam zwalczyć zaklęcie Mroka! Dzięki niej -tak jak ta pierwsza Wielka Czwórka- damy rady go pokonać! Szybko musimy zawiadomić resztę! - odpowiedział dumny ciągnąc za rękę Meridę. Ta czując wielki przypływ energii szybko pobiegła z nim wzdłuż korytarza.
Nagle dwójka sprinterów zatrzymała się. Spojrzenia obojgu utkwiły na samym końcu holu. Jedno światło nie paliło się. Przyjaciele stali jak wryci , gdy zobaczyli ,że kolejne -te bliżej ich- również przestało się nagle palić.
-Czkawka... - zaczęła niepewnie rudowłosa - Czy... czy to normalne?
-N-nie sądzę... Wiesz myślę ,że może lepiej jak pójdziemy drugą drogą... - powiedział lekko wystraszony szatyn i z prędkością światła obrócił się na pięcie. Niestety okazało się ,że gabinet dyrektora z którego niedawno wyszli był umieszczony w ślepym zaułku.
-Niby którą stroną zamierzasz iść? - parsknęła dziewczyna uważnie wpatrując się w zbliżającą się do nich ciemność. Nagle z głębi czarnego korytarza zaczęła wyłaniać się szara mgła. Była coraz bliżej i bliżej... Bohaterowie z krzykiem podbiegli do drugiego końca holu , tuż koło drzwi do  gabinetu dyrektora.
-Co robimy? - wykrzyknęła spanikowana i zaczęła machać ręką jak gdyby odganiała denerwującą muchę.
-Szybko do dyrektora! - odpowiedział po chwili Czkawka tym samy rzucając się na drzwi wejściowe. Niestety okazały się one zamknięte. Chłopak szarpał za klamkę i szarpał ,ale one ani drgnęły. - No co jest!? Przecież były otwarte!
Dziewczyna przybliżyła się do chłopaka i wskazała ręką na ciemną mgłę otaczającą ich oraz zasłaniającą resztę świata. Szatyn objął dziewczynę swoim - co prawda dość słabym - ramieniem i mocno przytulił. Oboje przykucnęli , zamknęli oczy i czekali na dalszy bieg wydarzeń. To co było dalej , jest prawie nie do opisania. Wszystko zaczęło powoli wznosić się w górę , a ściany zaczęły znikać w ciemnościach. Zawiał porywisty wiatr , rozwiewając łzy spływające po ich delikatnych policzkach. Nagle oboje poczuli odurzający trzask w swoich głowach. Czuli ogromny , przeszywający całe ciało ból. Wszystko nagle straciło sens. Wszystko stało się niczym. Wspomnienia jakie pozostały, w jednej chwili przestały istnieć...
Merida otworzyła szeroko oczy. Znajdowała się w jakiejś monumentalnej sali , jakby balowej. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Na stołach  czekały wykwintne potrawy , a parkiet był gotowy do tańca. Nagle leżące w rogu instrumenty podleciały w powietrze i otoczyły rudowłosą z każdej strony. Po chwili zaczęły grać jakąś delikatną , wręcz smutną melodię , a ze wszystkich drzwi , które znajdowały się wtedy w komnacie , wyszło tryliard par. Wszyscy zaczęli tańczyć walca angielskiego nie zwracając zupełnie uwagi na stojącą dziewczynę. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej , a ściany pałacu powoli zaczynały rozpływać się w nicości. Nagle Meridę otoczyła szara mgła, ta sama ,która zaskoczyła przyjaciół w holu. Rudowłosa zaczęła ją od siebie odpędzać , ale jej przybywało i przybywało. Po chwili dziewczyna w ciemności dostrzegła zarysy wysokiej , chudej sylwetki. Niespodziewanie przed swoimi niebieskimi oczami zobaczyła okropną , bladą twarz z wielkimi żółtymi ślepiami. Merida szybko zamknęła oczy , ale przerażające obrazy męczyły ją nawet w ciemności umysłu. Nie mogła się ich pozbyć. Nagle usłyszała syczący , przeszywający jej głowę głos:
-Przede mną nie ma ucieczki kochanieńka. Lepiej nawet nie próbuj tego robić ,bo obiecuje ci ,że źle to się dla ciebie skończy...
-Kim jesteś!? - krzyknęła gwałtowanie , trzymając się za obolałą głowę
-Twoim najgorszym koszmarem! - odpowiedział głos i zaśmiał się przy tym złowieszczo.
Po chwili dziewczyna otworzyła oczy. Dziwnym trafem znalazła się na jakiejś polanie otoczonej zimnym , iglastym lasem. Rozejrzała się dookoła wpatrując się uważnie w każdy najmniejszy zakamarek. Nagle za sobą usłyszała dźwięk kopyt. Odwracając się dostrzegła rycerza w srebrnej zbroi podążającym ku niej na brązowym rumaku. Mężczyzna spostrzegając rudowłosą zsiadł z konia i kłaniając się nisko zaczął zdejmować hełm. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć jego twarzy , ponieważ wszystko nagle objęła ciemność. Ta okropna ,pusta , zimna, bezduszna  ciemność. Merida czuła... właściwie to nie czuła już nic. Nie czuła ani bólu , ani rozpaczy , ani strachu , ani szczęścia ,ani smutku. Po prostu nic , zero. Szła tylko wciąż przed siebie , w ciemność, bez większego celu.  Czy ona w ogóle jeszcze istniała?
Nagle rudowłosa obudziła się jakby oblana zimną wodą .Znajdowała się w łóżku , w skrzydle szpitalnym. Spocona ze strachu ,rozejrzała się zestresowana dookoła w poszukiwaniu czegoś ważnego. Po chwili spostrzegła ,że w kolejnym łóżku kilka metrów od niej leży Czkawka. Uspokojona ponownie zamknęła oczy.


Wiem dawno nie było , ale chyba lepiej jak jest taki... powiedziałabym "znośny" niż taki wymuszony. Wybaczcie też ,że taki krótki , ale chciałam zakończyć w tym rozdziale już na razie wątek Meridy i Czkawki , aby zacząć romansowanie Jack`a :D Boje się jak to się skończy , bo ja w romansach za bardzo dobra nie jestem xD Do zobaczenia ,a raczej napisania :)

2 komentarze:

  1. Super!! Czekamna nexta :)
    Pozdro i WENY!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprostu genialne! Ale się wkręciłam! Masz do tego talent i nie zaprzeczaj! :D Chyba lubisz Mer i Czkawke? Ja też ^.^ Mam podniete, weź mnie uspokój! XD ;-; Poprostu jedno wielkie AWWWWWW i WOOOOOOOOW! Romansowanie Jack'a? uu ^.^ A z kim?? :D
    W lul niecierpliwie czekam na nexta <3 Wenki

    OdpowiedzUsuń