Jack poczuł narastający ból. Pomimo ,że chciał nie mógł w
żaden sposób się ruszyć. Czuł się jak posąg stojący od kilku lat , a minęło
zaledwie 30 sekund. Pinklin trzymał różdżkę przy jego lekko spoconej głowie.
Kiedy już się zamachnął i zaczął wypowiadać zaklęcie , grubsza nauczycielka
przerwała mu:
-Hej małolacie! Na początku roku szkolnego nie ma
wypowiadania żadnych zaklęć. Pozbawiam Slytherin 10 punktów. Wracajcie na
miejsca! - pomiatacze wrócili na swoje krzesła z naburmuszoną twarzą, natomiast
pulchna nauczycielka uśmiechnęła się do Jack`a - Nie martw się kochaniutki u
nas w szkole jest naprawdę bezpiecznie! - wytargała go za policzki jak małego niemowlaka
,a po chwili wyciągnęła różdżkę - Ach zapomniałabym jeszcze. Ektikus Miredus! -
z końca drewnianego patyka wystrzeliło kilka żółtych iskier. Kiedy dotknęły
czoła chłopaka, po jednej sekundzie oddały Jack`owi władzę nad swoim ciałem.
Czarownica uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
***
Kiedy uczniowie rozeszli się już do swoich domów , na
Wielkiej Sali została tylko jedna osoba: Roszpunka. Nie lubiła przeciskać się
przez tłumy , zwłaszcza ,że jej włosy zostały już dość podeptane jak na jeden
dzień. Chciała więc poczekać aż szkoła opustoszeje i dojść spokojnie,
samodzielnie. Niestety kiedy znalazła się na korytarzu nie miała pojęcia gdzie
się udać. Rozglądała się pospiesznie za kimś kto mógłby wskazać jej drogę.
Nikogo jednak nie zauważyła , więc musiała radzić sobie sama. Lekko zdesperowana
przechodziła przez różne korytarze. Zastanawiała się jak uczniowie znajdują
swoje domatorium skoro nie ma żadnej mapki ani instrukcji . Nagle dziewczyna
zauważyła uchyloną klapkę z podłodze.
-Tajemnicze przejście... - wyszeptała - Wiele o nich
czytałam. Podobno są wszędzie w Hogwarcie! -blondynka zacisnęła lekko pięści i
podniosła je do twarzy z podniecenia - Chyba nie zaszkodzi mi zajrzeć? W końcu
jest otwarte. - Roszpunka delikatnie chwyciła za klapkę i uniosła ją do góry.
Powoli zajrzała do środka. Nagle usłyszała głośne kaszlnięcie. Otworzyła szeroko
oczy i zakręciła się na pięcie. Stał za nią wysoki czarodziej z bardzo podłużną
twarzą. Kiedy dziewczyna zobaczyła jego świeżo wypolerowaną łysinkę na głowie ,
parsknęła śmiechem.
-Co panienka tu robi i co tak panienkę bawi? - pochylił się
i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Blondynka czuła ,że jego oliwkowe oczy
przeszywają ją na wylot.
-Ja-ja... zgubiłam się.
-Tam raczej nie znajdziesz swojego domu. - mówiąc to ,nauczyciel zamknął klapę - Do jakiego domu
należysz?
-Ravenclawu ,panie profesorze. - Roszpunka spuściła głowę .
Wiedziała ,że dorośli zawsze miękną gdy nada im się tytuł profesora. Czarownik
również okazał się dość łagodny.
-No cóż. Rawenclaw traci 20 punktów , ale za twoją
uprzejmość przyznaję mu 19 punktów. A teraz chodź za mną. Pokażę ci twoje
miejsce spania. Na przyszłość nie masz prawa szwędać się tu po nocy. Rozumiemy
się?
Długowłosa przytaknęła i posłusznie poszła za nauczycielem.
***
Po niedługim czasie oboje znaleźli się przed drzwiami pokoju
wspólnego niebieskiego domu. Roszpunka zauważyła ,że drzwi te nie mają klamki ani
dziurki od klucza. Jedynie na środku znajdowała się brązowa kołatka w kształcie
orła. Nauczyciel delikatnie zastukał kołatką i powiedział szybko:
-Dwieście trzydzieści siedem i pół.
-Zawsze musisz znać odpowiedź zanim zadam zagadkę? - nagle
nie wiadomo skąd odezwał się jakiś głos. Blondynka spostrzegła ,że to orzeł na
pozłacanej kołatce rusza swoim dziobem.
-Taka reguła - odpowiedział nauczyciel , a ptak tylko
westchnął głośno. Po chwili drzwi otworzyły się i oboje znaleźli się w dużej
,okrągłej sali. Podłogę pokoju wspólnego pokrywał granatowy dywan
upstrzony gwiazdami, które widniały również na kopulastym sklepieniu. Okna,
sklepione łukowo, przedzielały ściany okryte niebiesko-brązowymi, jedwabnymi
tkaninami. W różnych miejscach
stały regały na książki , fotele , stoliki. Naprzeciwko drzwi widniała nisza na
ścianie ,w której ulokowany był posąg Roweny Ravenclaw wykonany z białego
marmuru.
-Łooo! Ale tu
niesamowicie.
-Nie zachwycaj się
tak dzisiaj , bo będziesz miała na to całe 6 lat. Idź już lepiej do swojej
sypialni. Tylko nie pobudź mi innych dziewczyn. - powiedział profesor i delikatnie
uśmiechnął się do niej , po czy pogładził ręką jej włosy. Roszpunka zadowolona
pobiegła do sypialni dziewcząt i zamknęła cicho drzwi. Teraz żywiła wielką
sympatię do nauczyciela. Lubiła go i
cieszyła się ,że właśnie on będzie jej wychowawcą.
Czarownik po
odejściu uczennicy jeszcze chwilę stał nieruchomo.
-Te włosy... -
mówiąc to zmarszczył brwi, obrócił się i zniknął w ciemności.
Dziś trochę mniej się rozpisałam , ale na więcej musicie poczekać do weekendu. Mam
nadzieję ,że się wam spodobało :)