czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 4 "Milczące owce i pierwsze tajemnicze przejście znalezione"

♥Abrakadabra♥
Jack poczuł narastający ból. Pomimo ,że chciał nie mógł w żaden sposób się ruszyć. Czuł się jak posąg stojący od kilku lat , a minęło zaledwie 30 sekund. Pinklin trzymał różdżkę przy jego lekko spoconej głowie. Kiedy już się zamachnął i zaczął wypowiadać zaklęcie , grubsza nauczycielka przerwała mu:
-Hej małolacie! Na początku roku szkolnego nie ma wypowiadania żadnych zaklęć. Pozbawiam Slytherin 10 punktów. Wracajcie na miejsca! - pomiatacze wrócili na swoje krzesła z naburmuszoną twarzą, natomiast pulchna nauczycielka uśmiechnęła się do Jack`a - Nie martw się kochaniutki u nas w szkole jest naprawdę bezpiecznie! - wytargała go za policzki jak małego niemowlaka ,a po chwili wyciągnęła różdżkę - Ach zapomniałabym jeszcze. Ektikus Miredus! - z końca drewnianego patyka wystrzeliło kilka żółtych iskier. Kiedy dotknęły czoła chłopaka, po jednej sekundzie oddały Jack`owi władzę nad swoim ciałem. Czarownica uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
                                                             ***
Kiedy uczniowie rozeszli się już do swoich domów , na Wielkiej Sali została tylko jedna osoba: Roszpunka. Nie lubiła przeciskać się przez tłumy , zwłaszcza ,że jej włosy zostały już dość podeptane jak na jeden dzień. Chciała więc poczekać aż szkoła opustoszeje i dojść spokojnie, samodzielnie. Niestety kiedy znalazła się na korytarzu nie miała pojęcia gdzie się udać. Rozglądała się pospiesznie za kimś kto mógłby wskazać jej drogę. Nikogo jednak nie zauważyła , więc musiała radzić sobie sama. Lekko zdesperowana przechodziła przez różne korytarze. Zastanawiała się jak uczniowie znajdują swoje domatorium skoro nie ma żadnej mapki ani instrukcji . Nagle dziewczyna zauważyła uchyloną klapkę z podłodze.
-Tajemnicze przejście... - wyszeptała - Wiele o nich czytałam. Podobno są wszędzie w Hogwarcie! -blondynka zacisnęła lekko pięści i podniosła je do twarzy z podniecenia - Chyba nie zaszkodzi mi zajrzeć? W końcu jest otwarte. - Roszpunka delikatnie chwyciła za klapkę i uniosła ją do góry. Powoli zajrzała do środka. Nagle usłyszała głośne kaszlnięcie. Otworzyła szeroko oczy i zakręciła się na pięcie. Stał za nią wysoki czarodziej z bardzo podłużną twarzą. Kiedy dziewczyna zobaczyła jego świeżo wypolerowaną łysinkę na głowie , parsknęła śmiechem.
-Co panienka tu robi i co tak panienkę bawi? - pochylił się i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Blondynka czuła ,że jego oliwkowe oczy przeszywają ją na wylot.
-Ja-ja... zgubiłam się.
-Tam raczej nie znajdziesz swojego domu. - mówiąc to  ,nauczyciel zamknął klapę - Do jakiego domu należysz?
-Ravenclawu ,panie profesorze. - Roszpunka spuściła głowę . Wiedziała ,że dorośli zawsze miękną gdy nada im się tytuł profesora. Czarownik również okazał się dość łagodny.
-No cóż. Rawenclaw traci 20 punktów , ale za twoją uprzejmość przyznaję mu 19 punktów. A teraz chodź za mną. Pokażę ci twoje miejsce spania. Na przyszłość nie masz prawa szwędać się tu po nocy. Rozumiemy się?
Długowłosa przytaknęła i posłusznie poszła za nauczycielem.
                                                                             ***
Po niedługim czasie oboje znaleźli się przed drzwiami pokoju wspólnego niebieskiego domu. Roszpunka zauważyła ,że drzwi te nie mają klamki ani dziurki od klucza. Jedynie na środku znajdowała się brązowa kołatka w kształcie orła. Nauczyciel delikatnie zastukał kołatką i powiedział szybko:
-Dwieście trzydzieści siedem i pół.
-Zawsze musisz znać odpowiedź zanim zadam zagadkę? - nagle nie wiadomo skąd odezwał się jakiś głos. Blondynka spostrzegła ,że to orzeł na pozłacanej kołatce rusza swoim dziobem.
-Taka reguła - odpowiedział nauczyciel , a ptak tylko westchnął głośno. Po chwili drzwi otworzyły się i oboje znaleźli się w dużej ,okrągłej sali. Podłogę pokoju wspólnego pokrywał granatowy dywan upstrzony gwiazdami, które widniały również na kopulastym sklepieniu. Okna, sklepione łukowo, przedzielały ściany okryte niebiesko-brązowymi, jedwabnymi tkaninami. W różnych miejscach stały regały na książki , fotele , stoliki. Naprzeciwko drzwi widniała nisza na ścianie ,w której ulokowany był posąg Roweny Ravenclaw wykonany z białego marmuru.
-Łooo! Ale tu niesamowicie.
-Nie zachwycaj się tak dzisiaj , bo będziesz miała na to całe 6 lat. Idź już lepiej do swojej sypialni. Tylko nie pobudź mi innych dziewczyn. - powiedział profesor i delikatnie uśmiechnął się do niej , po czy pogładził ręką jej włosy. Roszpunka zadowolona pobiegła do sypialni dziewcząt i zamknęła cicho drzwi. Teraz żywiła wielką sympatię  do nauczyciela. Lubiła go i cieszyła się ,że właśnie on będzie jej wychowawcą.
Czarownik po odejściu uczennicy jeszcze chwilę stał nieruchomo.
-Te włosy... - mówiąc to zmarszczył brwi, obrócił się i zniknął w ciemności.



Dziś trochę mniej się rozpisałam , ale na więcej musicie poczekać do weekendu. Mam nadzieję ,że się wam spodobało :) 

wtorek, 24 marca 2015

Rozdział 3 "Miłego wymiotowania"

♥Abrakadabra♥
-SLYTHERIN!
Uczniowie domu węża zaczęli wiwatować ,a Jack wyluzowanym krokiem podszedł do ich udekorowanego stołu i przybijał wszystkim po kolei piątki lub żółwiki. Kiedy już wszyscy uczniowie magicznej szkoły usiedli na miejsca ,szczupły dyrektor w kruczoczarnych włosach i w zdecydowanie za szerokiej szacie , podszedł do mównicy.
-Witajcie! Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy nasz bankiet chciałbym iść tradycją poprzedniego dyrektora i powiedzieć wam kilka słów. - powiedziawszy to wyjął stary pergamin i zaczął czytać - Oto one: Głupol ! Mazgaj ! Śmierć ! Obsuw! Dziękuje wam!
Pierwszoroczni spojrzeli po sobie ze zdziwieniem , natomiast starsze roczniki przez chwilę klaskały głośno i przystąpiły do jedzenia. Największy gwar panował przy stole puchonów.
- Czkawka , co robisz? - zapytała Cleo patrząc z wielkim zdziwieniem na przyjaciela.
-Yymmm - chłopak przerwał pakowanie ryb do torby i odłożył je delikatnie na talerz - Chciałem wziąć na... później! Jestem strasznie głodny!
-Aha... - powiedziała dziewczyna i odwróciła się do koleżanek. Czkawka odetchnął z ulgą. Nie umiał kłamać , a przecież to oczywiste ,że nie brał tego dla siebie. Miał nadzieję ,że Cleo nie będzie nic podejrzewała.
Przy stole ślizgonów również nie było cicho. Czarodzieje zapychali się słodyczami , które niedawno pojawiły się na miejscu sałatek i mięsa. Od czasu do czasu uczniowie wybuchali śmiechem , a echo rozchodziło się po pustych pomieszczeniach w szkole. Na czele zabawiania stał Jack. Zawsze miał jakiś dowcip pod ręką i dzięki temu zyskał wielkie uznanie wśród starszych kolegów. Jednak mieszkańcy Slytherinu w ramach rozrywki , oprócz kawałów , lubili również zakłady. Nie były to takie zwykłe zakłady , ponieważ ten kto przegrał owy zakład , przez tydzień  wymiotował ślimakami. Na szczęśćie lub nieszczęście robił to tylko wtedy gdy ktoś przypomniał mu o przegranej.  Oczywiście jak co roku starsi uczniowie chcieli pożartować na młodszych i zadawali im różne wyzwania do wykonania.
-Hej młody skoro już dołączyłeś do naszego domu , to musisz przejść chrzest! - zagadał Pinklin do Jack`a
-Chrzest? - zapytał zdziwiony chłopak. Po chwili oparł ręce i głowę na swojej lasce. - A więc jestem gotowy.
Kilka domowników parsknęło śmiechem ,a główni "pomiatacze" (tak nazywani byli uczniowie z ostatniej klasy) zwołali naradę:
-Powiedzmy , aby poszedł odwiedzić łazienkę Wrzeszczącej Marty! - odezwał się jeden z głosów
-Niee! To głupie! - skarcił go Pinklin - A może... Niech w noc y zgoli na łyso nauczyciela od eliksirów!
Kilka chłopaków przytaknęło na propozycję. Jednak dziewczyny patrzyły na nich z założonymi rękami.
-Dajmy mu coś łatwego! - zaczęły się kłócić niektóre z nich
-No dobra , to niech rozśmieszy Kewina Marchewinosa! - powiedział któryś z zebranych
-Weź! Nie aż tak łatwe! Przecież on się śmieje z niczego! A może... - wszyscy jednocześnie skierowali spojrzenia na chudą blondynkę siedzącą na drugim końcu stołu ,która z wielkim pochłonięciem czytała : ,,Historię Hogwartu".
-Długo mam jeszcze czekać? - burknął Jack dołączając się do towarzystwa.
-Widzisz tamtą dziewczynę? - zapytał Pinklin i wskazał na blondynkę - Rozśmiesz ją.
-I to tyle? - odpowiedział z niedowierzaniem Jack - mam ją po prostu rozśmieszyć? - widząc przytakiwanie ślizgonów zaśmiał się głośno - bułka z masłem!
Jack podszedł do dziewczyny i usiadł na krześle koło niej. Ta nie oderwała wzroku od książki. Chłopak otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć , ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Nie wiedział jak zacząć. Blondynka popatrzyła się na niego i zmarszczyła brwi. Jack dopiero teraz zorientował się ,że cały czas ma otwartą buzie.
-Yyy... sorry. - wyksztusił po chwili
Dziewczyna nic nie odpowiadając wstała i zabierając ze sobą książkę , wyszła z wielkiej sali. Nagle podbiegli do niego inni ślizgoni.
Buuu...- rozległo się buczenie i wskazywanie kciuków w dół.
-Cicho - warknął Jack- Po prostu nie byłem przygotowany!

-Tak jasne. - powiedział Pinklin i zaczął celować różdżką w białowłosego - Miłego wymiotowania!


Krótkie jak nie wiem co , ale w czasie weekendu postaram się bardziej rozpisać :)

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 2 "Czapki też mają coś do powiedzenia" + pytanie

♥Abrakadabra♥
-To-to cz-czarna magia! - krzyknęła Roszpunka i po chwili dodała ,tym razem już trochę ciszej - To dar od czarnego pana! Proszę ,nie rób nam krzywdy!
-Cicho bądź! - warknął Jack - To nie żadna czarna magia! Moc wrodzona... i tyle. Zresztą jak widać wszyscy jesteście tacy sami , niepotrzebnie tu w ogóle przychodziłem
-Czekaj! Ja... przepraszam. Trochę za pochopnie zareagowałam... Jednak nie zmienia to faktu ,że władasz mocami ,które są zabronione w Hogwarcie! - odpowiedziała szybko blondynka. Wydawało jej się ,że rozbraja bombę ,a każde złe słowo może spowodować wybuch.
-Ale super! - rozładowała atmosferę trochę opóźniona Merida i aż podskoczyła z wrażenia - Musisz , po prostu musisz mnie tego nauczyć!
Jack zaśmiał się ironicznie na widok podnieconej Meridy i usiadł koło nieco speszonej Roszpunki. Burknął do niej pod nosem jakieś "wybaczam" i z poważnym tonem zwrócił się do reszty przyjaciół : Ale nikomu o tym nie powiecie , tak?
-Obiecujemy. - odpowiedział spokojny  Czkawka , który nie odezwał się ani słowem do tej pory. Znał już wiele sekretów i żadnego z nich nigdy nawet nie próbował wyjawić. Większość też zapomniał do tej pory , więc nawet za pomocą veritaserum nic by z niego nie wyciągnięto.
Przez kilka może nawet kilkadziesiąt minut grupa była całkowicie cicho. Nikt nie odważył się zacząć rozmowy. Po chwili odezwała się Merida z charakterystyczną dla niej fascynacją:
-A do jakiego domu chcecie trafić?
-Obojętnie. To w ogóle ma jakieś znaczenie? - odpowiedział bez krzty zainteresowania Czkawka. Ruda dziewczyna przewróciła oczami. Do końca podróży jechali w całkowitym milczeniu. Chłopakowi o czekoladowych włosach nie przeszkadzało to za bardzo. W końcu miał święty spokój. Natomiast Merida i  zimny przyjaciel byli zniesmaczeni tą sytuacją. Trudno się dziwić , w końcu z natury byli wulkanami energii. Długowłosej było wszystko jedno. Chociaż szczerze chciała porozmawiać ze swoją przyjaciółką ,  wcale nie miała ochoty na pogawędki z Jack`iem. Kiedy w końcu dojechali do celu wszyscy odzyskali swoje dawne humory. Byli bardzo zainteresowani nowym otoczeniem. Gdy wysiedli z pociągu ustawili się przy wysokim ,szczupłym mężczyzną ,który z wołał swoim ciepłym głosem , kompletnie nie pasującym do ciała:
-Pierwszoroczni! Pierwszoroczni tutaj! No dalej za mną... są jeszcze jacyś pierwszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pierwszoroczni za mną!
Bohaterowie szli za mężczyzną obserwując uważnie wszystko dookoła. Nie było to łatwe , ponieważ panował wieczór i wszędzie było ciemno. Po chwili za zakrętem zobaczyli ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami. Budowla odgrodzona była wielkim i pewnie głębokim , czarnym jeziorem.
-Po czterech do łodzi! - krzyknął wysoki mężczyzna i wskazał swoją kościstą ręką kilka drewnianych łódeczek. Przyjaciele wsiedli razem i wszyscy przyszli uczniowie szkoły magii i czarodziejstwa popłynęli za nauczycielem.
                                                                                ***
-Merida Waleczna! - przeczytała gruba , siwowłosa czarownica. Rudowłosa dziewczyna szybko usiadła na mały taborecik ,a kobieta nałożyła jej na głowę starą , szmacianą , znaną dobrze wszystkim starszym czarodziejom , Tiarę Przydziału. Ta jakby natychmiast krzyknęła:
-GRYFFINDOR!
Merida żwawym krokiem pobiegła do stołu przy ,którym inni Gryfoni wiwatowali na jej widok.
Przy kolejnym nazwisku czarownica zmrużyła oczy i parsknęła śmiechem. Dyrektor skarcił ją swoim wzrokiem , a ona natychmiast spoważniała.
-Czkawka y... - kobieta męczyła się z przeczytaniem nazwiska
-Wystarczy Czkawka - powiedział chłopak o czekoladowych włosach , usiadł na krześle i nałożył na siebie tiarę. Ta z kolei zastanawiała się chwilę po czym krzyknęła:
-HUFFLEPUFF!
Chłopak podszedł do stołu przy którym siedzieli uradowani uczniowie żółtego domu i usiadł na krześle. Martwił się ,bo nie znał tu nikogo ,a poznawanie nowych osób nie było dla niego takie proste. Jednak po chwili zobaczył obok siebie znajomą twarz:
-Cleo?
Dziewczyna z czarnymi włosami odwróciła się w jego stronę i delikatnie uśmiechnęła :
-Cześć Czkawka.
Chcieli dłużej porozmawiać ,ale nagle tiara ponownie krzyknęła nazwę ich domu. Uradowani zmuszeni byli do powitania nowego członka.
-Roszpunka z... wieży? - powiedziała kobieta i zmarszczyła brwi.  Nagle z w tłumie usłyszano głos:
-Przepraszam , przepraszam , muszę przejść , przepraszam , ej uważaj na moje włosy! Ała! Przepraszam! No przesuńcie się w końcu! - Po chwili przy taboreciku pojawiła się blondynka trzymająca w rękach swoje długie włosy. Usiadła na małym krzesełku ,a nauczycielka nałożyła jej tiarę przydziału na głowę. Ta gdy tylko delikatnie dotknęła jej skóry , od razu krzyknęła:
-RAVENCLAW!
Następnie przyszło jeszcze kilka , mało istotnych osób aż w końcu:
-Jack Frost! - krzyknęła czarownica z wyraźnym zmęczeniem. To był już ostatni uczeń , który nie wiedział jeszcze w jakim będzie domu. Tiara zaczęła głośno się zastanawiać:
-Inteligentny ,pasuje do Ravenclawu , odważny jak Gryfon ,jednak przebiegły jak ze Slytherinu... a może Hufflepuff? Nie , jednak nie...Hmmm... - Nagle Tiara Przydziału głośno krzyknęła:

Wiem ,że znowu jest trochę krótki , ale mam mało czasu na pisanie. Myślę jednak ,że może wam się spodobać i ze zniecierpliwieniem czekam na wasze opinie :)
+
Mam do was jeszcze takie pytanie: Wolelibyście abym bardziej skupiła się na Wielkiej Czwórce czy dodała parę innych osób np: Elsę i Flynna? Nie krępujcie się i koniecznie napiszcie mi w komentarzu.

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 1 "Cztery światy , jedna drużyna"

♥Abrakadabra♥
Na dworu King Cross panował gwar , który śmiało można by porównać do gwaru na targu w niedzielne popołudnie. Setki , być może nawet tysiące czarodziejów przedzierało się przez wielkie tłumy mugoli  zmierzając na peron 9 i 3/4. Każdy wiedział oczywiście gdzie on jest i jak się na niego dostać. Jednak był jeden wyjątek. Mały chłopiec o czekoladowych włosach wciąż biegał szukając odpowiedniego peronu. Próby zapytania strażników nie dały żadnych pozytywnych rezultatów. Zagubiony usiadł na ławce i przypatrywał się ludziom z ciężkimi walizkami. Sam miał tylko małą ,skórzaną torbę zawieszoną przez ramię.
-To niemożliwe! Nie ma tu peronu 9 i 3/4! Ktoś chciał zrobić ze mnie idiotę. Ale w takim razie ,który pociąg odjeżdża do Hogwartu?- pomyślał i ze zmęczenia podparł swój podbródek ręką.- Co ja teraz zrobię?
Wstał i jeszcze raz rozejrzał się dookoła. Nagle poczuł ból w plecach i upadł na ziemię. Oszołomiony upadkiem  dostrzegł małą postać o krótkich czarnych włosach, która zakrywając twarz ręką podbiegła pomóc mu wstać.
-Ja- ja bardzo przepraszam , ale nie zauważyłam cię! Przysięgam nie chciałam zrobić ci krzywdy! - mówiła zdyszana pomagając mu podnieść się na nogi.
-Nic się nie stało - odpowiedział chłopak , chociaż nadal trochę bolało go ciało po upadku. Dziewczyna uśmiechnęła się od niego i podała mu rękę.
-Jestem Cleo.
-Czkawka - przedstawił się bohater i uścisnął dłoń Cleo - A może ty wiesz gdzie jest ten peron 9 i 3/4?
-Oczywiście ,że wiem! Ty też jedziesz do Hogwartu?  - zapytała ,a chłopak kiwnął głową. Oboje podeszli do ściany między peronem 9 ,a 10. - To tu. Chodź ,bo zaraz spóźnimy się na pociąg! - krzyknęła dziewczyna i trzymając go za rękę , wbiegła w mur. Po sekundzie znajomi znaleźli się na magicznym peronie tuż przy lokomotywie z wielkim napisem:  Hogwarts Express. Czkawka rozejrzał się z wielkim zaciekawieniem. Po chwili do Cleo podbiegły dwie dziewczyny.
-Musze już iść. Do zobaczenia później - powiedziała i weszła z przyjaciółkami do pociągu. Chłopak podążył ich śladem. W środku rozglądał się za wolnym przedziałem , jednak wszystkie były zajęte.
                                                                                        ***
Po dłuższej wędrówce zauważył na końcu pociągu jeden wolny przedział. Zamknął drzwi i usiadł na miękkie siedzenie. Chciał jechać sam , bez żadnych towarzyszów. Po kilku minutach z lokomotywy zaczęła ulatniać się para i pociąg ruszył. Czkawka rozłożył się wygodnie na kanapie i zamknął oczy. Nagle drzwi otworzyły się z wielkim hukiem i w przejściu pojawiły się dwie osoby płci żeńskiej. Jedna z nich miała długie , blond włosy. Druga była ich totalnym przeciwieństwem. Jej rude włosy były bardzo skołtunione i przypominały napuszony ogon kota.
-Siemanko ,możemy się przysiąść ? - zapytała rudowłosa , po czym nie czekając na odpowiedź ,rzuciła się na drugą kanapę.
-Ym... jasne... - odpowiedział wyraźnie zawiedziony Czkawka. Miał ochotę na trochę świętego spokoju, ale w towarzystwie tej "dzikuski" o spokoju nawet nie było mowy.
-Wybacz za moją niekulturalną przyjaciółkę - spojrzała na dziewczynę krzywym spojrzeniem - Ona już taka jest...
-Aha... Tak w ogóle to jestem Czkawka - zaczął nieśmiało chłopak ,kiedy obie znajome usiadły już naprzeciwko niego.
-Ja nazywam się Roszpunka , a to - wskazała na rudowłosą - jest Merida.
Nagle drzwi jeszcze raz otworzyły się i tym razem stanął w nich białowłosy chłopak. Trzymał w ręku długą , zaokrągloną przy końcu laskę zrobioną z drewna.
-Ukryjcie mnie! - krzyknął i zwinnie wskoczył pod siedzenie Czkawki.
Po chwili do ich przedziału zajrzało dwoje ogromnych , na pewno starszych od naszych bohaterów "goryli".
-Widzieliście tu takiego małego bachora z białymi włosami?! - zapytał donośnie jeden z nich
-Nie , nie widzieliśmy - odpowiedziała Merida i zaczęła bawić się swoimi włosami jak małe ,niesforne dziecko.
Koledzy spojrzeli po sobie i trzasnęli drzwiami przedziału.
-Co to było? - zapytała zaskoczona Roszpunka
-To Marc i Dan. Dwoje przygłupów z trzeciej klasy. Są mega silni i mega głupi. - powiedział chłopak , który jeszcze przed chwilą ukrywał się pod siedzeniem Czkawki.
-Dlaczego cie szukali? - zapytała Merida , wyraźnie zaintrygowana nową znajomością.
-Powiedzmy ,że nie przepadają za moją obecnością. Ale skoro już zostanę tutaj dłużej to czas się poznać. Jack - powiedział i wyszczerzył swoje białe zęby.
-Roszpunka , Merida i Czkawka - powiedziała blondynka i również delikatnie się uśmiechnęła.
Po chwili rudowłosa wskoczyła pomiędzy chłopców i zwróciła się do Jack`a:
-Ej , a po co ci ta laska?
-Merida! - skarciła ją przyjaciółka
-No co? Jestem ciekawa. Więc do czego ci ona?
Jack zaśmiał się i machnął drewnianym kijem w stronę okna. Te zaczęło pokrywać się szronem , który tworzył różne abstrakcyjne wzorki. Nagle przyjaciele zamarli. Merida z zaskoczenia ,natomiast pozostała dwójka z przerażenia.



Z góry przepraszam ,że taki krótki , ale chce sprawdzić czy ktoś będzie to czytał :)

♥Witajcie czarodzieje♥

♥Abrakadabra♥ 
Witajcie! Ech początku są dość trudne. Nigdy do końca nie wie się co napisać. Pewnie każdy miał kiedyś ,przynajmniej raz, problem z zaczęciem czegoś np: wypracowania szkolnego :p Więc zacznijmy od najważniejszego. Bardzo lubię pisać różne opowiadania i wymyślać niestworzone historię ,więc postanowiłam założyć bloga. Mam nadzieję ,że spodobają wam się moje wypociny i ,że ktokolwiek będzie je czytał.  Mogłabym pisać ten wstęp naprawdę długo ,ale nie chcę was zanudzić niepotrzebną paplaniną. Więc bez dłuższego ociągania życzę miłego czytania :)


PS. Mam nadzieję ,że jakoś przeboleliście przez ten wstęp oraz ,że przekonałam was do siebie i nie opuścicie mnie za szybko :3

[ Wiem ,że mam manię na pisanie "buziek" i serduszek , ale według mnie ludzie ,którzy ich nie używają wydają się smutni. A od kiedy małe optymistyczne dziewczynki są smutne :) ? ]