-To-to cz-czarna magia! - krzyknęła Roszpunka i po chwili
dodała ,tym razem już trochę ciszej - To dar od czarnego pana! Proszę ,nie rób
nam krzywdy!
-Cicho bądź! - warknął Jack - To nie żadna czarna magia! Moc
wrodzona... i tyle. Zresztą jak widać wszyscy jesteście tacy sami ,
niepotrzebnie tu w ogóle przychodziłem
-Czekaj! Ja... przepraszam. Trochę za pochopnie
zareagowałam... Jednak nie zmienia to faktu ,że władasz mocami ,które są
zabronione w Hogwarcie! - odpowiedziała szybko blondynka. Wydawało jej się ,że
rozbraja bombę ,a każde złe słowo może spowodować wybuch.
-Ale super! - rozładowała atmosferę trochę opóźniona Merida
i aż podskoczyła z wrażenia - Musisz , po prostu musisz mnie tego nauczyć!
Jack zaśmiał się ironicznie na widok podnieconej Meridy i
usiadł koło nieco speszonej Roszpunki. Burknął do niej pod nosem jakieś
"wybaczam" i z poważnym tonem zwrócił się do reszty przyjaciół : Ale
nikomu o tym nie powiecie , tak?
-Obiecujemy. - odpowiedział spokojny Czkawka , który nie odezwał się ani słowem do
tej pory. Znał już wiele sekretów i żadnego z nich nigdy nawet nie próbował
wyjawić. Większość też zapomniał do tej pory , więc nawet za pomocą veritaserum
nic by z niego nie wyciągnięto.
Przez kilka może nawet kilkadziesiąt minut grupa była
całkowicie cicho. Nikt nie odważył się zacząć rozmowy. Po chwili odezwała się
Merida z charakterystyczną dla niej fascynacją:
-A do jakiego domu chcecie trafić?
-Obojętnie. To w ogóle ma jakieś znaczenie? - odpowiedział
bez krzty zainteresowania Czkawka. Ruda dziewczyna przewróciła oczami. Do końca
podróży jechali w całkowitym milczeniu. Chłopakowi o czekoladowych włosach nie
przeszkadzało to za bardzo. W końcu miał święty spokój. Natomiast Merida i zimny przyjaciel byli zniesmaczeni tą sytuacją.
Trudno się dziwić , w końcu z natury byli wulkanami energii. Długowłosej było
wszystko jedno. Chociaż szczerze chciała porozmawiać ze swoją przyjaciółką , wcale nie miała ochoty na pogawędki z
Jack`iem. Kiedy w końcu dojechali do celu wszyscy odzyskali swoje dawne humory.
Byli bardzo zainteresowani nowym otoczeniem. Gdy wysiedli z pociągu ustawili
się przy wysokim ,szczupłym mężczyzną ,który z wołał swoim ciepłym głosem , kompletnie
nie pasującym do ciała:
-Pierwszoroczni! Pierwszoroczni tutaj! No dalej za mną... są
jeszcze jacyś pierwszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pierwszoroczni za mną!
Bohaterowie szli za mężczyzną obserwując uważnie wszystko
dookoła. Nie było to łatwe , ponieważ panował wieczór i wszędzie było ciemno.
Po chwili za zakrętem zobaczyli ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.
Budowla odgrodzona była wielkim i pewnie głębokim , czarnym jeziorem.
-Po czterech do łodzi! - krzyknął wysoki mężczyzna i wskazał
swoją kościstą ręką kilka drewnianych łódeczek. Przyjaciele wsiedli razem i
wszyscy przyszli uczniowie szkoły magii i czarodziejstwa popłynęli za
nauczycielem.
***
-Merida Waleczna! - przeczytała gruba , siwowłosa
czarownica. Rudowłosa dziewczyna szybko usiadła na mały taborecik ,a kobieta
nałożyła jej na głowę starą , szmacianą , znaną dobrze wszystkim starszym
czarodziejom , Tiarę Przydziału. Ta jakby natychmiast krzyknęła:
-GRYFFINDOR!
Merida żwawym krokiem pobiegła do stołu przy ,którym inni
Gryfoni wiwatowali na jej widok.
Przy kolejnym nazwisku czarownica zmrużyła oczy i parsknęła
śmiechem. Dyrektor skarcił ją swoim wzrokiem , a ona natychmiast spoważniała.
-Czkawka y... - kobieta męczyła się z przeczytaniem nazwiska
-Wystarczy Czkawka - powiedział chłopak o czekoladowych
włosach , usiadł na krześle i nałożył na siebie tiarę. Ta z kolei zastanawiała
się chwilę po czym krzyknęła:
-HUFFLEPUFF!
Chłopak podszedł do stołu przy którym siedzieli uradowani
uczniowie żółtego domu i usiadł na krześle. Martwił się ,bo nie znał tu nikogo
,a poznawanie nowych osób nie było dla niego takie proste. Jednak po chwili
zobaczył obok siebie znajomą twarz:
-Cleo?
Dziewczyna z czarnymi włosami odwróciła się w jego stronę i
delikatnie uśmiechnęła :
-Cześć Czkawka.
Chcieli dłużej porozmawiać ,ale nagle tiara ponownie
krzyknęła nazwę ich domu. Uradowani zmuszeni byli do powitania nowego członka.
-Roszpunka z... wieży? - powiedziała kobieta i zmarszczyła
brwi. Nagle z w tłumie usłyszano głos:
-Przepraszam , przepraszam , muszę przejść , przepraszam ,
ej uważaj na moje włosy! Ała! Przepraszam! No przesuńcie się w końcu! - Po
chwili przy taboreciku pojawiła się blondynka trzymająca w rękach swoje długie
włosy. Usiadła na małym krzesełku ,a nauczycielka nałożyła jej tiarę przydziału
na głowę. Ta gdy tylko delikatnie dotknęła jej skóry , od razu krzyknęła:
-RAVENCLAW!
Następnie przyszło jeszcze kilka , mało istotnych osób aż w
końcu:
-Jack Frost! - krzyknęła czarownica z wyraźnym zmęczeniem.
To był już ostatni uczeń , który nie wiedział jeszcze w jakim będzie domu.
Tiara zaczęła głośno się zastanawiać:
-Inteligentny ,pasuje do Ravenclawu , odważny jak Gryfon ,jednak
przebiegły jak ze Slytherinu... a może Hufflepuff? Nie , jednak nie...Hmmm... -
Nagle Tiara Przydziału głośno krzyknęła:
Wiem ,że znowu jest trochę krótki , ale mam mało czasu na
pisanie. Myślę jednak ,że może wam się spodobać i ze zniecierpliwieniem czekam
na wasze opinie :)
+
Mam do was jeszcze takie pytanie: Wolelibyście abym bardziej
skupiła się na Wielkiej Czwórce czy dodała parę innych osób np: Elsę i Flynna? Nie
krępujcie się i koniecznie napiszcie mi w komentarzu.
Głównie wielka czwórka :D :3 świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuń