czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 4 "Milczące owce i pierwsze tajemnicze przejście znalezione"

♥Abrakadabra♥
Jack poczuł narastający ból. Pomimo ,że chciał nie mógł w żaden sposób się ruszyć. Czuł się jak posąg stojący od kilku lat , a minęło zaledwie 30 sekund. Pinklin trzymał różdżkę przy jego lekko spoconej głowie. Kiedy już się zamachnął i zaczął wypowiadać zaklęcie , grubsza nauczycielka przerwała mu:
-Hej małolacie! Na początku roku szkolnego nie ma wypowiadania żadnych zaklęć. Pozbawiam Slytherin 10 punktów. Wracajcie na miejsca! - pomiatacze wrócili na swoje krzesła z naburmuszoną twarzą, natomiast pulchna nauczycielka uśmiechnęła się do Jack`a - Nie martw się kochaniutki u nas w szkole jest naprawdę bezpiecznie! - wytargała go za policzki jak małego niemowlaka ,a po chwili wyciągnęła różdżkę - Ach zapomniałabym jeszcze. Ektikus Miredus! - z końca drewnianego patyka wystrzeliło kilka żółtych iskier. Kiedy dotknęły czoła chłopaka, po jednej sekundzie oddały Jack`owi władzę nad swoim ciałem. Czarownica uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
                                                             ***
Kiedy uczniowie rozeszli się już do swoich domów , na Wielkiej Sali została tylko jedna osoba: Roszpunka. Nie lubiła przeciskać się przez tłumy , zwłaszcza ,że jej włosy zostały już dość podeptane jak na jeden dzień. Chciała więc poczekać aż szkoła opustoszeje i dojść spokojnie, samodzielnie. Niestety kiedy znalazła się na korytarzu nie miała pojęcia gdzie się udać. Rozglądała się pospiesznie za kimś kto mógłby wskazać jej drogę. Nikogo jednak nie zauważyła , więc musiała radzić sobie sama. Lekko zdesperowana przechodziła przez różne korytarze. Zastanawiała się jak uczniowie znajdują swoje domatorium skoro nie ma żadnej mapki ani instrukcji . Nagle dziewczyna zauważyła uchyloną klapkę z podłodze.
-Tajemnicze przejście... - wyszeptała - Wiele o nich czytałam. Podobno są wszędzie w Hogwarcie! -blondynka zacisnęła lekko pięści i podniosła je do twarzy z podniecenia - Chyba nie zaszkodzi mi zajrzeć? W końcu jest otwarte. - Roszpunka delikatnie chwyciła za klapkę i uniosła ją do góry. Powoli zajrzała do środka. Nagle usłyszała głośne kaszlnięcie. Otworzyła szeroko oczy i zakręciła się na pięcie. Stał za nią wysoki czarodziej z bardzo podłużną twarzą. Kiedy dziewczyna zobaczyła jego świeżo wypolerowaną łysinkę na głowie , parsknęła śmiechem.
-Co panienka tu robi i co tak panienkę bawi? - pochylił się i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Blondynka czuła ,że jego oliwkowe oczy przeszywają ją na wylot.
-Ja-ja... zgubiłam się.
-Tam raczej nie znajdziesz swojego domu. - mówiąc to  ,nauczyciel zamknął klapę - Do jakiego domu należysz?
-Ravenclawu ,panie profesorze. - Roszpunka spuściła głowę . Wiedziała ,że dorośli zawsze miękną gdy nada im się tytuł profesora. Czarownik również okazał się dość łagodny.
-No cóż. Rawenclaw traci 20 punktów , ale za twoją uprzejmość przyznaję mu 19 punktów. A teraz chodź za mną. Pokażę ci twoje miejsce spania. Na przyszłość nie masz prawa szwędać się tu po nocy. Rozumiemy się?
Długowłosa przytaknęła i posłusznie poszła za nauczycielem.
                                                                             ***
Po niedługim czasie oboje znaleźli się przed drzwiami pokoju wspólnego niebieskiego domu. Roszpunka zauważyła ,że drzwi te nie mają klamki ani dziurki od klucza. Jedynie na środku znajdowała się brązowa kołatka w kształcie orła. Nauczyciel delikatnie zastukał kołatką i powiedział szybko:
-Dwieście trzydzieści siedem i pół.
-Zawsze musisz znać odpowiedź zanim zadam zagadkę? - nagle nie wiadomo skąd odezwał się jakiś głos. Blondynka spostrzegła ,że to orzeł na pozłacanej kołatce rusza swoim dziobem.
-Taka reguła - odpowiedział nauczyciel , a ptak tylko westchnął głośno. Po chwili drzwi otworzyły się i oboje znaleźli się w dużej ,okrągłej sali. Podłogę pokoju wspólnego pokrywał granatowy dywan upstrzony gwiazdami, które widniały również na kopulastym sklepieniu. Okna, sklepione łukowo, przedzielały ściany okryte niebiesko-brązowymi, jedwabnymi tkaninami. W różnych miejscach stały regały na książki , fotele , stoliki. Naprzeciwko drzwi widniała nisza na ścianie ,w której ulokowany był posąg Roweny Ravenclaw wykonany z białego marmuru.
-Łooo! Ale tu niesamowicie.
-Nie zachwycaj się tak dzisiaj , bo będziesz miała na to całe 6 lat. Idź już lepiej do swojej sypialni. Tylko nie pobudź mi innych dziewczyn. - powiedział profesor i delikatnie uśmiechnął się do niej , po czy pogładził ręką jej włosy. Roszpunka zadowolona pobiegła do sypialni dziewcząt i zamknęła cicho drzwi. Teraz żywiła wielką sympatię  do nauczyciela. Lubiła go i cieszyła się ,że właśnie on będzie jej wychowawcą.
Czarownik po odejściu uczennicy jeszcze chwilę stał nieruchomo.
-Te włosy... - mówiąc to zmarszczył brwi, obrócił się i zniknął w ciemności.



Dziś trochę mniej się rozpisałam , ale na więcej musicie poczekać do weekendu. Mam nadzieję ,że się wam spodobało :) 

2 komentarze: