wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 17 ,,Prawda boli, język szczypie"

♥Abrakadabra♥
Rudowłosa usłyszała dźwięk głośnych obcasów stukających szybko o podłogę.
- Szeregowy brązowa czekoladka zgłoś się. Brązowa czekolada zgłoś się!Profesor Gabczańska właśnie przebiega przez korytarz na siódmym piętrze. Przygotować się do wybiegu.  Odbiór.- zawyła głośno do naśladującej łoki- toki ręki.
-Przecież siedzę tuż obok ciebie. - burknął Czkawka i przysunął się na palcach do dziewczyny. - Poza tym mówiłem ci ,że chce być brązowy ninja , a nie jakąś "czekoladką".
-Psujesz misje szeregowy! - odpowiedziała sucho Merida , wkładając przy tym okulary przeciwsłoneczne i brązowy kapelusz - Możemy iść.
Przyjaciele wysunęli się delikatnie ze swojej kryjówki, po czym dosłownie na palcach ruszyli w stronę łazienki na 7 piętrze. Stamtąd właśnie słychać było krzyk nauczycielki. Uczniowie podeszli do drzwi i przechylając głowę spojrzeli niczym prawdziwi detektywi. Łazienka wyglądała dość... zwyczajnie. Znaczy jeśli łazienkę w szkole magii i czarodziejstwa w ogóle można by uznać za zwyczajną. Powiedzmy ,że wyglądała jak codziennie. Jedynie w lewym rogu profesorowie zatoczyli ogromne kółko. Nasi detektywi podeszli  , aby bliżej przyjrzeć się zdarzeniu. Niestety włosy rudowłosej mają ogromną objętość. Przekonał się o tym szatyn , kiedy potykając się , przypadkiem trącił o nie nosem. Spowodowało to mega głośne kichnięcie i oczywiście zwróciło uwagę wszystkich osób w pomieszczeniu.
-Co to ma znaczyć?! - krzyknął zdenerwowany dyrektor ze złością wpadający do łazienki. Mężczyzna nienawidził , gdy ktoś przerywa ceremonię półroczową. - Co było aż tak ważnego ,że trzeba było przerwać tak piękną uroczystość?
-Panie dyrektorze... - zaczęła niepewnie Gabczańska odsłaniając postać Henryka. Chłopczyk od stóp do głowy był cały zamrożony. Biedak zastygł w wystraszonej pozycji. Wyglądał jakby próbował uciekać , ale coś mu to uniemożliwiło. To coś to na pewno nie była wina klimatyzacji. Nauczyciele byli wprost pewni ,że maczała w tym palce czarna magia.
-Na kamień filozoficzny Nicolasa Flamela! Zabrać tego ucznia do skrzydła szpitalnego! Migiem! - wykrzyczał wystraszony dyrektor unosząc brwi do góry. Rzeczywiście , widok nie należał do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza dla niepełnoletnich uczniów ,którzy również wpatrywali się bezczynnie w lodowy posąg. Profesorowie szybko zajęli się zamrożonym gryfonem i organizując ekipę , zanieśli go do drugiej części zamku. Dyrektor spojrzał jeszcze niepewnie na dwójkę przyjaciół , którzy wciąż stali zaskoczeni pod ścianą.
-Wy pozwólcie za mną , dzieciaki.
Merida i szatyn posłusznie wybrali się za czarodziejem. Dobrze wiedzieli ,że idą do gabinetu - najgorszego miejsca na świecie. Ogólnie najbardziej bali się tego ,że dyrektor poda im do picia veritaserum i będzie chciał coś z nich w tej sprawie wydusić. Nie byłoby w tym nic złego , gdyby nie fakt ,że oboje znali kogoś , kto posiadał takowe lode moce. Jack Frost już na początku roku szkolnego pokazał im co potrafi zrobić swoją magiczną , drewnianą laską. Czkawka żałował tego ,że nie usiadł wtedy w przedziale razem z Cleo. Gdy tak było , teraz siedziałby na ceremonii i razem z dziewczyną zastanawialiby się co mogło się wydarzyć. Poza tym gdyby nie poznał Roszpunki , Jack`a i Meridy nie doszłoby do tego ,że zostałby wybrany do Wielkiej Czwórki i nie pokłóciłby się z Cleo. Chłopak wciąż ogromnie żałował swoich wcześniejszych słów ,ale definitywnie brakowało mu odwagi  , aby przeprosić dziewczynę. Własna duma mu na to nie pozwalała. Pozostało mu tylko czekać na dalsze dni. Zastanawiał się czy może czarnowłosa też próbuje się ku niemu zbliżyć? A może wręcz przeciwnie? A co jeśli za znajomość z prawdopodobnie winowajcą zostanie wyrzucony ze szkoły? Co jeśli jej już nie zobaczy? Albo co gorsza: Jack zostanie wyrzucony? Mimo wszystko bardzo zżył się z paczką i pomimo tego ,że nie miał już za dużo kontaktu z pozostałą dwójką , wciąż był do nich bardzo przywiązany.
Rudowłosa przeczuła obawy chłopaka i chwyciła go za rękę. Szatyn oblał się rumieńcem , a dziewczyna widząc jego pomidorową twarz tylko delikatnie się uśmiechnęła. W końcu bardzo lubiła Czkawkę , jako przyjaciela rzecz jasna. Merida miała nadzieje ,że chłopak nie wyobraża sobie nic więcej.
Dyrektor - tak jak przeczuwali- rzeczywiście zaprowadził ich do swojego gabinetu. Oboje przestraszeni usiedli na drewnianych krzesłach i wpatrzyli się dziecięcymi oczkami w mężczyznę. Ten odpłacił im opiekuńczym i wzbudzającym zaufanie spojrzeniem. Po chwili podał im dwie filiżanki.
-Proszę częstujcie się. Na pewno jesteście wstrząśnięci tym co zobaczyliście , ale uwierzcie mi , herbatka wam pomoże.
Dziewczyna wypiła swoją porcję ze smakiem. Szatyn długo wpatrywał się w kubek. To było oczywiste ,że znajdowało się tam veritaserum. Dyrektor tylko czeka z pytaniami aż Czkawka wypije swoją porcje. Z drugiej strony spojrzenie mężczyzny naprawdę budziło zaufanie. Zresztą Merida już wypiła , nie może jej w końcu zostawić samej. Po długim czasie chłopak sięgnął po filiżankę i wypił jej zawartość. Czarodziej z uśmiechem odstawił kubeczki na bok. Nagle przyjaciele poczuli pełen bezwład w ciele. Czuli się sparaliżowani. Nie mogli nic zrobić. Widać ,że w zawartości musiało być coś jeszcze oprócz eliksiru prawdy. Dyrektor zbliżył się do nich i rzekł:
-Skoro już tak sobie siedzicie , to może porozmawiamy? - słysząc ciszę ze strony odbiorców ciągnął dalej - Powiedzcie mi więc co robiliście w łazience.
Czkawka trzymał język za zębami. Mimo ,że słowa same wysuwały się z buzi on nadal porządnie zaciskał zęby. Wyglądało to trochę tak jakby jego twarz miała za chwilę eksplodować. Niestety rudowłosa nie posiadała takich zdolności i czy chciała czy nie , powiedziała:
-Byliśmy na misji w tajnej organizacji.
Dyrektor podrapał się po brodzie  , a dziewczyna spojrzała przepraszająco na szatyna. Zrezygnowany spuścił głowę w dół. Mężczyzna zauważył to i zwrócił się do niego:
-Czkawka , proszę powiedz mi co to za "tajna organizacja"?
Chłopak w środku bił się z samym sobą. Jedna połowa kazała mu siedzieć cicho i przemilczeć sprawę , natomiast druga - ta pod wpływem eliksiru - rozkazywała mu powiedzieć całą prawdę. W końcu jednak magia pokonała go doszczętnie i wyszczerzył przez zęby:
-Tajna organizacja to klub , który założyliśmy niedawno z Meridą. Śledzimy nauczycieli i poznajemy ich sekrety i różne sposoby , a potem sprzedajemy je uczniom.
-Ooo proszę , proszę. A powiedz mi jeszcze co robiliście wtedy w łazience i czemu nie byliście na apelu?
-Byliśmy , ale trochę znudziło nam się stanie , więc wyszliśmy na korytarz. Potem usłyszeliśmy jak nauczyciele wybiegają , więc chcieliśmy sprawdzić co to było. W łazience znaleźliśmy się zupełnie przypadkiem i nie mamy nic wspólnego z tym co się stało. - odpowiedziała szybko Merida, jakby przeczuwała ,że dzięki temu przestaną w końcu odpowiadać na krępujące pytania. I tak już dość sporo powiedzieli. Dyrektor uważnie przyjrzał się przyjaciołom i nie zapomniał przy tym zajrzeć im głęboko w oczy. Zdawałoby się ,że za chwilę puści ich wolno i zapomni o całej sprawie. On jednak zadał im kluczowe pytanie. Pytanie , którego najbardziej się obawiali.
- A nie wiecie może kto mógłby to zrobić? Może ktoś... - tu przybliżył się do bohaterów - z waszej paczki? Wiecie coś o tym? Proszę o szczegóły.
Czkawka miał już na końcu języka słowa : Jack Frost , uczeń Slytherinu włada czarną magią , magią lodu. W ostatnim momencie jednak powstrzymał się i z całych swoich sił próbował walczyć od środka z eliksirem. Nie było to wcale takie proste , a z wysiłku na jego czole pojawiło się kilka kropel potu. W ostateczności odpowiedział:
- Nie. Nikogo takiego nie znam i znać na pewno nie będę.
Gdy mężczyzna odwrócił się , uczniowie wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Dziewczyna była pełna podziwu postawie Czkawki. W końcu udało mu się skłamać mimo ,że był pod działaniem eliksiru! Jednak brzmiało to dość wiarygodnie , więc oboje mieli nadzieje ,że zadziało. Mimo to dyrektor nadal  nie poddawał się , ale w chwili gdy chciał zadać kolejne pytanie rudowłosa mu przerwała:
-Czy podawanie dzieciom veritaserum nie jest nielegalne w Hogwarcie?
Mężczyzna zmieszał się ,bo rzeczywiście właśnie tak było.
-Dobrze puszczę was wolno , ale nikomu ani słowa. Idźcie już i nie zawracajcie mi głowy następnym razem. - o mówiąc machnął ręką i tym samym uwolnij przyjaciół z niewidzialnego uścisku. Oni zmieszani szybko wyszli z gabinetu. Dyrektor podszedł do okna i przykładając rękę do szyby rzekł:
-Jack... Jack Frost...



Ta dum tata dum :D Dziękuje za przeczytanie.

4 komentarze:

  1. oo *o* Coraz lepiej piszesz :D No i coraz bardziej się rozwija akcja.. super :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i długie opowiadanie gratuluję hah :D

      Usuń
    2. Dziękuje i ogromnie cieszę się ,że się podoba :3

      Usuń
  2. Super!!! Zostawic mi Jack'a w spokoju panie dyrektorze...
    Czekam na Nexta!!
    Pozdro i WENY!!

    OdpowiedzUsuń