niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 10 ,,Niewidzialny strumyk wiedzy"

♥Abrakadabra♥
W gabinecie powstało istne zamieszanie. Profesorowie , łącznie z dyrektorem bacznie przyglądali się podejrzanemu zjawisku. Jedynie uczniowie nie byli za bardzo zainteresowani plamą.
-Ech... Czemu nauczyciele to tacy idioci? - powiedział zażenowany Czkawka
-Może trochę kultury! Gdyby nie ci "idioci" sam byłbyś idiotą. - odpowiedział Jack
-Tobie to już i tak nie pomogą - odburknął szatyn , a białowłosy przewrócił oczyma
-Co miałeś na myśli? - zapytała  Roszpunka przerywając niezręczną ciszę.
-No to chyba logiczne ,że jak na ścianie pojawia się jakaś plama , to trzeba sprawdzić to z drugiej strony. - rzekł chłopak , a blondynka aż podskoczyła z wrażenia
-To jest to! Jesteś genialny! Szybko , chodźcie!
-Ale po co? Profesorowie się tym zajmą. - odpowiedziała Merida i ziewnęła odsłaniając wszystkie zęby.
-Merida ma racje , lepiej się w to nie mieszać. - powiedział Jack i popatrzył z troską w stronę dorosłych czarodziei.
- No proszę was! Wierzycie ,że oni to załatwią? - burknęła Roszpunka - Ta... ja też nie. I nie wiem jak wy , ale ja idę to sprawdzić.
- Pójdę z tobą. W końcu i tak nie mam nic innego do roboty. - oznajmił szatyn ,a potem zwrócił się do zasypiającej dziewczyny - A ty ruda , idziesz?
- Nie królewiczu , nie chce być twoją żoną! - krzyknęła Merida , a zdziwiony chłopak delikatnie się zarumienił. Nagle poczuł ciepłą rękę blondynki na swoim ramieniu.
-Nie przejmuj się. Mamrocze przez sen. - dziewczyna rozejrzała się dookoła - Wygląda na to ,że musimy iść sami.
-Jakby co ja umywam ręce!  Nie będę was krył. - odrzekł białowłosy i usiadł bliżej śpiącej rudowłosej
-Wcale nie musisz - powiedziała Roszpunka spoglądając jednym okiem na profesora Lagendę. Po chwili odparła dumnie - Mamy obrońcę. Znaczy... zresztą nie ważne już. Chodźmy.
Razem z chłopakiem o oliwkowych oczach ruszyła w stronę drewnianych drzwi. Jednak zamiast otworzyć je , weszła na nie bezmyślnie i runęła z hukiem na ziemię. Na szczęście nie odwróciło to uwagi nauczycieli.
-Yyyy... A co ty robisz? Nie wiesz jak się otwiera drzwi? - zapytał Czkawka i pomógł dziewczynie wstać.
-Jakoś tak zapomniałam. - powiedziała Punka i wzruszyła ramionami.
-Zapomniałaś? Dobrze się czujesz blondi?
-Tak , jest w porządku. Ale może tym razem ty spróbuj?
Chłopak otworzył drzwi i razem z blondynką wyszli na korytarz. Panowała ciemność i grobowa cisza. Oboje czuli się lekko zestresowani o czym świadczyły pojawiające się na ich czole krople potu. Przyjaciele zastanawiali się dlaczego jest tak cicho. Zwykle o tej porze uczniowie chodzili do swoich domatoriów i towarzyszył im wesoły nastrój. Tym razem jednak tak nie było.
-I co znaleźliście coś? - znikąd pojawiła się obok nich Merida , a za nią Jack
-Wystraszyłaś mnie! -  krzyknęła blondynka i aż podskoczyła z wrażenia. Po chwili jednak spoważniała i zwróciła się w stronę białowłosego -Moment czy nie mieliście zostać w gabinecie?
-Mieliśmy , ale jakoś nie zostaliśmy. - odpowiedział zdezorientowany chłopak. Ponownie zapanowała niezręczna cisza.
-Hej patrzcie! - rzekł Czkawka pokazując wilgotną plamę na ścianie - Taka sama jak w pokoju dyrektora!
-Rzeczywiście , ale jak to możliwe ,że się tam pojawia? Przecież nie ma żadnego przecieku. - stwierdził Jack i podszedł do zjawiska , aby móc bliżej się mu przyjrzeć.
-Znajdujemy się szkole magii i czarodziejstwa! Tu wszystko jest możliwe , co nie? - zauważyła Roszpunka.
-Nikogo z was nie zdziwiła pochodnia paląca się obok? - zapytała rudowłosa wtrącając się do rozmowy. -To chyba oczywiste ,że coś tu jest.
-Masz na myśli tajne przejście? W sumie to całkiem nie głupie stwierdzenie. Widziałam tu już jedno , tuż przy gabinecie profesora Lagendy. - powiedziała długowłosa i razem z przyjaciółką zbliżyła się do źródła delikatnego światła.
- Sprawdźmy to! - podniecił się chłopak o czekoladowych włosach - Może jest tam jakiś przycisk czy coś w tym stylu?
Czwórka wspólnie uważnie obejrzała przedmiot ze wszystkich stron. Jednak nic nie wskazywało na jego niezwykłość. Normalna pochodnia , nic szczególnego. Nagle znudzona całą sytuacją Merida , oparła się o ścianę , gasząc przy okazji źródło światła. Przyjaciół ogarnęła całkowita ciemność. Jack wyciągnął różdżkę i wypowiedział zaklęcie: ,,lumos". Po chwili na końcu magicznego patyka pojawiła się mała kulka światła. Trójka w tym samym czasie spojrzała na rudowłosą ze wściekłością.
-No co? - odburknęła czując na sobie ich nieprzyjemne spojrzenie. - Nie moja wina.
Roszpunka przewróciła oczami. Jej wzrok zatrzymał się na plamie , która wtedy wzbudziła tak wielkie zainteresowanie wśród profesorów.
-Patrzcie! Ona znika! - krzyknęła wskazując palcem na zjawisko. Rzeczywiście , plama robiła się coraz mniejsza aż w końcu zniknęła. Kiedy trójka zajęta była przyglądaniem się śladzie na ścianie , szatyn zauważył jakiś tajemniczy , żelazny przedmiot wewnątrz pochodni.
-Zapalmy ją jeszcze raz , wtedy będzie lepiej widać! - stwierdził Jack , a Czkawka powstrzymał go ręką:
-Czekaj! Tu coś jest. Mógłbyś poświecić różdżką?
Białowłosy zbliżył patyk do wgłębienia , a Merida wyjęła z niego żelazny klucz.
-Do czego on może służyć? - zapytała cicho Roszpunka. Niestety nie doczekała się żadnej odpowiedzi ,bo po chwili za czwórką przyjaciół pojawili się nauczyciele łącznie z dyrektorem. Niestety nie mieli zadowolonych min. Ich twarze przeistoczyły się w nienaturalne grymasy i nagle wszystko ogarnęła ciemność.

Trochę chaotyczny rozdział , ale myślę ,że da się zrozumieć ;) Dziękuje za przeczytanie.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 9 ,,Płomyczek w ciemności umysłu"

♥Abrakadabra♥
Dni w Hogwarcie mijały bardzo mozolnie. Przyjaciele przestali  już spędzać czas ze sobą i rozeszli się ,każdy w innym kierunku. Roszpunka zauważając swoją nagłą zmianę w nauce i zachowaniu postanowiła trochę nad sobą popracować. Uczyła się nadprogramowo , spędzała całe noce na wkuwaniu materiału. Nie było to jednak takie łatwe , bo coś w środku nadal podpowiadało jej ,aby zrobić coś złego. Dziewczyna zastanawiała się czasem , czy nie próbuje na siłę kogoś udawać. Czy to oznacza ,że tak naprawdę wcale nie jest taką świętoszką za jaką się podaje? Blondynka miała zupełny mętlik w głowie. Nie miała zielonego pojęcia co robić. Jednak pomimo to udawało jej się podtrzymać fason. Gorzej z pozostałą trójką. Z resztą przyjaciół działy się okropne rzeczy , a z dnia na dzień było tylko coraz gorzej. Merida była okropnie zmęczona i wszystko ją natychmiastowo nudziło. Nawet magia lodowego berła białowłosego nie robiła na niej większego wrażenia. Jack stał się pilniejszym uczniem , nie opuszczał już żadnych zajęć i zawsze był na nie odpowiednio przygotowany. Chłopak coraz rzadziej używał swoich tajemnych mocy , wręcz zaczął się ich powoli bać. Natomiast Czkawka był jego zupełnym przeciwieństwem. Wagarował , a prawie co noc wychodził z pokoju ,aby poszukać tajemnych przejść lub zrobić komuś psikusa. Wszyscy Puhoni obwiniali go za utratę punktów , ale szczerze powiedziawszy szatyn mało się tym przejmował. Najważniejsza była dla niego dobra zabawa. Roszpunka słusznie zauważyła. Od czasu dziwnego zdarzenia Meridy , Hogwart stanął na głowie.
Pewnego jednak dnia stało się coś ,co odpowiedziało na wszystkie zadawane jak dotąd pytania. Przynajmniej w większości. Dzień ten zmienił, jak dotąd dość nudne życie czwórki młodych czarodziejów.
Około godziny osiemnastej tuż po kolacji paczka przyjaciół została uroczyście wezwana do dyrektora przez profesora Maginer`a. Uczniowie szli w napięciu i lekko zestresowani. Dyrektor nie często wzywał do gabinetu nastolatki. Jednak gdy już to robił musiała to być sprawa ogromnej wagi. Tak też myśleli przyjaciele.
-O co może chodzić tym razem? Chyba nie o te gluty trolla w jedzeniu nauczycieli sprzed tygodnia... - zastanawiał się na głos Czkawka.
-Podłożyłeś gluty trolla do jedzenia?! Jak mogłeś? Przecież to obrzydliwe! - oburzył się Jack i wzdrygnął na samą myśl. Blondynka spojrzała na chłopaków i zmarszczyła brwi. Po chwili szepnęła do rudowłosej:
-Nie wydaje ci się ,że coś tu nie pasuje?
Merida tylko ziewnęła i wzruszyła ramionami. Jednak kiedy zauważyła ,że przyjaciółka ciągle czeka na odpowiedź , mruknęła leniwie:
-Bo ja tam wiem. Nie znam się.
                                                                                  ***
-Witajcie , kłaniam się nisko! - praktycznie wykrzyknął dyrektor ,gdy uczniowie weszli do jego gabinetu. Po chwili wskazał ręką na cztery krzesła stojące naprzeciwko jego biurka - Proszę siadajcie!
Przyjaciele rozsiedli się wygodnie. Dopiero teraz zauważyli ,że przy ścianach siedzieli również wszyscy profesorowie. Czwórka delikatnie się zgarbiła. Sytuacja ta w żadnym wypadku nie należała do przyjemnych. Młodzi , bezradni czarodzieje wpatrywali się spłoszonym wzrokiem w dumnie siedzącego , wyprostowanego z głową w górze dyrektora. Kiedy mężczyzna miał już zacząć mówić , nagle wstał profesor Maginer:
-Czy szanowny pan dyrektor postradał już w zupełności zmysły?! Dlaczego akurat ta czwórka? Przecież oni sobie nie poradzą! To tylko małe szczeniaki bez przyszłości. Osobiście jestem za wyborem kogoś inteligentniejszego. - syknął , a jego słowa odbiły się od ścian i rozniosły po całym pokoju. Zapanowała grobowa cisza.
-Co pan chce przez to powiedzieć? - odpowiedział zdziwiony dyrektor - Czy śmie pan sugerować mi nietrafny wybór?
-Tak , uważam ,że na pewno stać szanownego dyrektora na coś lepszego niż ta czwórka.
Przyjaciele spojrzeli po sobie zaskoczeni. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
-I tu się mylisz Maginerze. Jestem w 100% przekonany ,że oni sobie poradzą. Na przyszłość nie lepiej nie podważaj moich metod.  A teraz jeśli nie masz niż ciekawszego do powiedzenia , proszę usiądź i daj mi opowiedzieć im o co chodzi , dobrze?
Profesor oblał się różowym rumieńcem i usiadł z powrotem na krzesło. Dyrektor zwrócił się do uczniów i ciągnął dalej:
-Dobrze na czym to ja stanąłem? Ach no tak nawet nie zacząłem - tu spojrzał z pogardą na nauczyciela , który wcześniej zabrał głos. - Tak więc. Ogłaszam ,że zostaliście uroczyście wybrani na strażników szkoły. To tajna organizacja , więc nikomu ani mru mru , rozumiemy się?
Znajomi wymienili zdziwione spojrzenia. Nikt nie spodziewał się takiej sytuacji.
-Ale co będziemy robić jako ci "strażnicy"? - zapytał Czkawka i założył ręce na klatkę piersiową.
-Może będzie lepiej jeśli wam to pokażę! - dyrektor klasnął w dłonie i zgasło światło , a na ścianie pojawił się obraz niczym wyświetlany z projektora. - Dawno temu jeszcze przed założeniem szkoły magii i czarodziejstwa  na świecie istniał tylko śmiech , zabawa i radość. Ludzie nie znali jeszcze smutku ani przykrości. Aż do momentu gdy nastały ciemne czasy. Nikt do końca nie wie kim jest ta postać i skąd się wzięła... Jednak może lepiej zacznę od początku. Jak już mówiłem na świecie były tylko dobre rzeczy. Nie pojawiały się one jednak znikąd. Za każdą rzecz odpowiedzialny był jeden strażnik , a strażników było pięciu: Rowena Ravenclaw odpowiadała za inteligencję i mądrość ludzi , Helga Hufflepuff była od miłości i opieki , Godryg Gryffindor odpowiadał za radość i odwagę , a Salazar Slytherin za śmiech i spryt. Cała czwórka tworzyła idealną mieszankę , a ludzie mając takich strażników byli ogromnie szczęśliwi. Jednak paczka miała również już wcześniej wspomniane piąte koło u wozu : Fantryka Fear`a. On zupełnie nie pasował do grupy przyjaciół i ogromnie mu to przeszkadzało. Nie lubił gdy ktoś się cieszył ,a radość strażników i ich podopiecznych ogromnie go drażniła. Pewnego dnia zbuntował się i używając swoich ciemnych mocy , sprowadził na świat ciemność i strach. Wielkiej Czwórce udało się go pokonać , jednak wiedzieli oni ,że w każdym momencie ich wróg może powrócić. Postanowili założyć szkołę magii i czarodziejstwa , aby nowe pokolenia przejęły ich moce i w przyszłości były gotowe do walki z ciemnością. Jednak nie w każdym można wyhodować jeden z darów. Dlatego też co 8 lat wybiera się nową Wielką Czwórkę. Tym razem zostaliście nią wy! - mówiąc ostatnie słowo jeszcze raz klasnął w dłonie. Tym razem światło zapaliło się , a obraz zniknął ze ściany.
- I co na to powiecie? - zapytał po chwili , uważnie obserwując wybrańców. Postawa uczniów ogromnie zdziwiła jego starą osobę. Ich wzroki skupiały się teraz tylko na ciemnej , wilgotnej plamie , która z coraz większą prędkością powstawała na jednej ze ścian gabinetu.



Uff wyrobiłam się ;) Mam nadzieje ,że wyszło spoko i dziękuje za przeczytanie. Jesteście ciekawi co dalej? :D

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 8 ,,Zmiany wokół nas"

♥Abrakadabra♥
Blondynka spojrzała w prawo , a następnie w lewo. Musiała być w stu procentach pewna ,że nikt jej nie przyłapie. Znów urwała się z lekcji. Twierdziła ,że prawdziwa przyjaźń jest o wiele ważniejsza niż kilka wykładów. Poza  tym nie bardzo bała się konsekwencji , bo żyła w przekonaniu ,że mimo wszystko wychowawca jest po jej stronie. Istotnie rzeczywiście urywała się naprawdę w ważnej sprawie. Przypadkiem usłyszała , jak nauczyciele rozmawiają o Meridzie i jej koszmarach nocnych.  Koniecznie musiała dowiedzieć się o co chodzi profesorom i czy może w jakikolwiek sposób pomóc przyjaciółce.
Jeszcze nie zdążyła otworzyć księgi od czarodzieja Lagendy. Nie mogła tego zrobić w czasie lekcji , ani w żadnej ze szkolnych sal. W końcu nie bez powodu profesor trzymał książkę strzeżoną pilnie w jego gabinecie. Kiedy dziewczyna upewniła się ,że nikt nie nadchodzi , usadowiła się wygodnie przy schodach. Siedzenie na kamiennej podłodze w korytarzu nie było zbyt przyjemne , jednak było to jedyne miejsce ukrycia. Roszpunka położyła księgę na kolana i wzięła głęboki oddech. Delikatnie odchyliła czarną okładkę.
-,, Senne zmory" -  autorstwa Janet Jeddifens - przeczytała szeptem napis na pierwszej pożółkłej stronie. Przewróciła kartkę i aż nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przekartkowała szybko wszystkie kartki. Były puste. Całkowicie puste. Dziewczyna przyjrzała się im bliżej. Miała nadzieję ,że gdzieś jest jakaś wskazówka , cokolwiek. Niestety jej poszukiwania poszły na marne. Dziewczyna zamknęła ze złości książkę i odłożyła na bok.
-Pięknie! Tyle nocy nie przespanych , urywania się z lekcji i narażania reputacji , aby dowiedzieć się... właściwie o niczym! - pomyślała głośno zdenerwowana blondynka i szybko zerwała się z podłogi. Nagle zadzwonił dzwonek i z sal zaczęły się, dosłownie wylewać masywne ilości uczniów. Roszpunka przedzierała się między tłumami  czarodziei , kiedy nagle usłyszała rozmowę dwóch gryffonek.
-Słyszałaś ,że Merida się już obudziła?
-No , a wiesz ,że chodzą plotki ,że to przez nauczycielkę transmutacji zasnęła? Podobno dyrektor rozważa usunięcie jej ze szkoły!
Blondynka nie chciała dłużej słuchać. Szybko pobiegła w stronę skrzydła szpitalnego. Ledwo wyhamowała przed przyjaciółmi ,którzy właśnie szli w jej stronę.
-Siemka Punka , gdzie się tak spieszysz? - zapytał Czkawka
-Za dużo by opowiadać... - dziewczyna zmierzyła chłopców dokładnie wzrokiem - A wy gdzie wybieracie się z tymi szmatkami i płynami?
-Woźny kazał nam zostać jeszcze dzisiaj po lekcjach. Stwierdził ,że to "idealna forma pracy fizycznej dla młodych umysłów" - odpowiedział białowłosy - Wybacz musimy już iść , do później!
                                                                ***
-Merida! - dziewczyna rzuciła się rudowłosej na szyję i mocno przytuliła - Nie wiesz jak się o ciebie martwiłam!  Co się stało wtedy na lekcji? Ta nauczycielka rzuciła na ciebie urok?
-Nie...znaczy... nie wiem... wiem tylko ,że zasnęłam - odpowiedziała bez krzty energii Merida. To było dość dziwne , bo zawsze każde zdanie wypowiedziane przez nią ,zawierało nutkę podekscytowania.
-Wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona Roszpunka ,ale dziewczyna nie odpowiedziała. Długowłosa dopiero teraz zauważyła , że osoby , które poznała na początku roku w pociągu, to już nie te same osoby co teraz. Zauważyła ,że nawet ona zmieniła się , prawie nie do poznania. Nie była już taką pilną uczennicą co kiedyś. Czkawka też zrobił się jakiś taki... wyluzowany? Jack jakby spoważniał... A Merida? Wydawała się zmęczona życiem. Ta dziewczyna , która jeszcze niedawno nie umiała pięciu minut usiedzieć w spokoju.
-Dowiem się o co tu chodzi! - krzyknęła do przyjaciółki i wybiegła szybko przez szpitalne drzwi, zostawiając rudowłosą samą w ciemnościach koszmarów.


Taki krótki rozdzialik. Nie gniewajcie się na mnie ,że niektóre zdarzenia nie trzymają się kupy czy coś , ale jestem już trochę zmęczona poniedziałkiem ;) Mam nadzieje ,że się podobało. 

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 7 ,,Za karę jest nagroda?"

♥Abrakadabra♥
-Jack , zaczekaj na mnie! - powiedziała ze śmiechem Roszpunka i trzymając dół swojej szaty ,aby się nie potknąć, biegła za białowłosym. Chłopak również z wielkim entuzjazmem biegł przed siebie oszraniając coś tu i ówdzie swoją drewnianą laską. Jack cały czas oglądał się za siebie , czy przypadkiem dziewczyna go nie dogania. Dwójka całkiem nieźle bawiła się łamiąc prawo.
 Nagle Roszpunka poślizgnęła się na lodzie wytworzonym przez białowłosego i wpadła na ogromny regał , przewracając go. Ten z wielkim hukiem upadł na ziemię. Ponad to zrobił to tak głośno ,że prawdopodobnie cały Hogwart i jego najbliższe okolice usłyszały ten hałas.
 Jack szybko znalazł się przy dziewczynie i pomógł jej wstać. Nagle przyjaciele usłyszeli cichy jęk. Zaskoczeni obrotem sprawy rzucili się do podnoszenia biblioteczki. Jak widać nie byli tutaj sami. Kiedy Roszpunka podniosła półkę w górę zobaczyła znajomą twarz.
-Czkawka? Co ty tutaj robisz? - zapytała
-Ja? Nic... tak sobie chodzę... yy... a wy? - odpowiedział szatyn , wstając i chowając jakiś prostokątny przedmiot do swojej skórzanej torby na ramię.
-A ty co tam chowasz? - zapytał białowłosy i spojrzał na chłopaka przenikliwym spojrzeniem.
-Nic. - odrzekł prawie natychmiastowo Czkawka. Po chwili rzucił szybko - Miło było was zobaczyć ... to pa!
-Czekaj , czekaj! Pokaż co masz w torbie. - powiedział Jack i wyrwał pakunek chłopaka. Kiedy ten rzucił się na niego aby odebrać swoją własność białowłosy wyrzucił skórzany wór prosto w ramiona Roszpunki. Dziewczyna otworzyła torbę przyjaciela i wyciągnęła z niej grubą ,prostokątną księgę.
- Jak wytresować smoka...? - przeczytała na głos tytuł ,a echo odbiło się między regałami. Zapanowała cisza.
Nagle Jack zaczął się śmiać i ledwo udało mu się wyksztusić kilka słów:
-Stary - tu przerwa na śmiech- co ty czytasz?
-Nie twój interes - burknął szatyn i wyrwał z rąk Roszpunki torbę oraz książkę.
Nagle przyjaciele zastygli w bezruchu. Z dala słychać było kroki. Coraz głośniejsze i głośniejsze , i głośniejsze...
-Co wy tu do licha robicie?! - zabrzmiał donośny głos profesora Maginer `a , który stanął na przeciwko trójki znajomych. Po chwili dołączyła do niego pulchna kobieta w różowej marynarce i fioletowej spódnicy w zieloną kratę. Jednak nie poruszała się normalnie ,ale podeszła do nich niczym pingwin poszukujący swego stada. Po chwili dorosły czarodziej zwrócił się do kobiety:
-Czy to ci , którzy panią zamrozili?
-Tak to oni - wycedziła przez zęby bibliotekarka i spojrzała zimnym wzrokiem na Jack`a. Ten natomiast oblał się delikatnym rumieńcem.
Profesor Maginer ponownie spojrzał na trójkę uczniów i rozkazał im aby udali się do nauczyciela historii magii - opiekuna Ravenclawu.
                                                                                    ***
Kiedy cała trójka znalazła się pod drzwiami pokoju Profesora Lagendy , Czkawka delikatnie zapukał w drewniane drzwi. Po chwili z drugiej strony rozległ się cichy , ale słyszalny głos. Uczniowie na polecenie nauczyciela weszli do sali i usiedli w wygodnych krzesłach. Pokój był dość przytulny. Na środku znajdowało się drewniane biurko , na około stały dębowe biblioteczki z masą książek , a na ścianach wisiały różne portrety sławnych czarodziei oraz pożółkłe mapy.
Pomimo ,że siedzenia były wygodne Roszpunka cały czas była strasznie spięta , nie to co jej przyjaciele , którzy wyluzowali się na miękkich krzesłach. Dziewczyna dopiero teraz uświadomiła sobie ,że złamała dziś 3 razy regulamin szkolny i może się teraz liczyć z odejściem ze szkoły magii i czarodziejstwa oraz powrotem do zamkniętej wieży.
Profesor splótł dłonie , oparł łokcie na biurku i przyglądał się młodym czarodziejom. Każdego obejrzał dokładnie. Zatrzymał się jednak na ostatniej osobie i popatrzył na nią z wyrzutem. Blondynka bardzo dobrze wiedziała ,że opiekun zawiódł się na niej. Spuściła głowę w dół. Patrząc w podłogę zastanawiała się jak mogła do tego dopuścić. Nie potrafiła się powstrzymać , coś jakby przez cały ten czas łamania zasad nią kierowało.
Nagle nauczyciel odrzekł:
-Zacznijmy od odjęcia punktów. Minus 20 punktów na Hufflepuffu , kolejny minus 20 punktów dla Slytherinu i minus 20 punktów dla Ravenclawu. Dodatkowo zostaniecie dziś po lekcjach aby wyczyścić toalety razem z woźnym. Możecie już iść.
Kiedy przyjaciele  zbierali się do wyjścia , profesor zatrzymał na chwilę Roszpunkę. Dziewczyna wystraszyła się jego wzroku i natychmiastowo zaczęła opowiadać wszystko po kolei , jak gdyby oczy czarodzieja były veritaserum.
-Ja przepraszam , ale jak siedziałam w bibliotece , to Jack przyszedł i ja potem za nim pobiegłam ,i - nagle nauczyciel jej przerwał:
-Spokojnie - pogładził ją po złotych włosach - Nie gniewam się , jednak chciałbym abyś następnym razem zwróciła się o pomoc w poszukiwaniach do mnie - mówiąc to sięgnął na jedną z biblioteczek ,wyjął niebieską księgę i podał ją dziewczynie - Proszę bardzo.
Roszpunka nie wiedziała co odpowiedzieć. Wyksztusiła tylko ciche "dziękuje" i pobiegła szczęśliwa ,aby dogonić swoich przyjaciół.
Natomiast dorosły czarodziej stał z uśmiechem od ucha do ucha wpatrując się w grupkę przyjaciół. Gdy zniknęli za rogiem uśmiech mężczyzny przeistoczył się w grymas złości . Wypowiedział kilka słów pod nosem i wszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami.


Uff namęczyłam się z tym trochę (chociaż wiem ,że to nie dużo ;) ) Mam nadzieje ,że wam się spodoba.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 6 ,,Zakazane za patrzenie"

♥Abrakadabra♥
-To musi tu gdzieś być! Po prostu musi! -  myślała Roszpunka przeglądając półki z książkami w bibliotece szkolnej. Każdą z ksiąg czytała dokładnie poszukując rozwiązania. Wielką trudnością były dla niej kilkumetrowe włosy , które ledwo mieściły się na podłodze biblioteki. Było to bowiem duże pomieszczenie , ale fryzura dziewczyny była okropnym utrudnieniem w przejściu pomiędzy szafkami. Dlatego też nie za dużo osób kręciło się tego dnia po czytelni. Jednak blondynce nie przeszkadzało to za bardzo. Co prawda lubiła towarzystwo innych czarodziei , lecz po tylu latach spędzonych w wieży, samotność nie była dla niej niczym nowym.
Roszpunka odgarnęła włosy z twarzy i założyła za ucho. Siedziała z bibliotece od rana i czytała już 27 książkę , ale póki co nie znalazła niczego pożytecznego. Co prawda była dziś środa i długowłosa powinna teraz iść na zajęcia z zielartswa. Jednak nie miała zamiaru ruszać się z miejsca dopóki nie znajdzie odpowiedniego zaklęcia.
-Dziewczyno , czy ty nie powinnaś już być na zajęciach? - zapytała ,siedząca przy swoim biurku bibliotekarka , a Roszpunka przełknęła głośno ślinę.
-Przecież nie mogę jej powiedzieć ,że wagaruję... zaprowadziłaby mnie na lekcje , a gdyby profesor się o tym dowiedział... och boję się nawet myśleć co by było...  - pomyślała blondynka - Pozostaje mi tylko skłamać, ale... przecież ja nie umiem... - im dłużej dziewczyna myślała , tym bardziej niecierpliwiła się starsza kobieta.
-Ja po prostu nie mam dziś lekcji... są odwołane - skłamała Roszpunka
-Jak to? - odpowiedziała prawie natychmiastowo bibliotekarka
-No... tak jakoś... chyba profesor Maginer...zachorował! Tak zachorował!
-Przecież był u mnie niedawno! Czy ty przypadkiem mnie nie oszuku... - nagle kobieta zastygła w bezruchu. Roszpunka przez chwilę zawahała się czy nie podejść i sprawdzić czy wszystko w porządku z bibliotekarką. Jednak zdecydowała ,że zostanie na swoim miejscu. Nagle zza kobiety ukazał się chłopak o białych niczym śnieg włosach.
-Jack? Co ty tu robisz?! Czemu nie jesteś na lekcji? - powiedziała zdziwiona blondynka i z hukiem zamknęła starą , ogromną księgę.
-O to samo mógłbym zapytać ciebie. - opowiedział białowłosy i uśmiechnął się ironicznie , a Roszpunka oblała się rumieńcem. - Zdaje mi się czy najpilniejsza uczennica wagaruje? Nie ładnie - mówiąc to zamachał palcem jak do niegrzecznego dziecka.
-Ech , ja przynajmniej urywam się z lekcji dla czegoś ważnego! - burknęła dziewczyna i założyła ręce na klatce piersiowej.
-Boisz się ,że nie zdążysz przeczytać wszystkich książek? Rzeczywiście ogromnie ważne. - zaśmiał się Jack ,a Roszpunka zmarszczyła brwi.
-Pff... Może lepiej porozmawiajmy o tobie. Co skłoniło najgorszego ucznia w szkole do odwiedzenia biblioteki , co?
-Chowam się tu przed woźnym. Ty chyba powinnaś się cieszyć ,że tu jestem.
-Cieszyć? Z czego?
-Uratowałem ci skórę przed wsypaniem. Widać ,że nie za dobrze idzie ci kłamanie. Ale będę tak łaskawy ,że zaproponuje ci kilka lekcji. - mówiąc to usiadł biurku bibliotekarki i wyszczerzył zęby w stronę dziewczyny.
-Nie dzięki , jakoś sobie poradzę. - fuknęła długowłosa , po czym ponownie zaczęła przeszukiwać półki z książkami. - Zresztą jeśli nie masz tu nic innego do roboty to lepiej już idź...
-Skoro chcesz. - odpowiedział Jack i podszedł do drzwi. Jednak kiedy miał już chwycić klamkę , obrócił się na pięcie w stronę ogrodzonego działu z książkami - Ale zanim wyjdę , może coś wypożyczę?
-To przecież Dział Ksiąg Zakazanych! Nie można tam wchodzić. - burknęła dziewczyna wertując strony w jednej z książek.
-A widzisz kogoś kto tego pilnuje? No właśnie ja też nie widzę! - mówiąc to zaśmiał się i przeskakując przez ogrodzenie , znalazł się w niedozwolonym miejscu.
-Jack , wracaj! Nie dość ,że zamroziłeś bibliotekarkę to jeszcze chodzisz po zakazanym dziale! Nie masz już za dużo kłopotów!?
-Wyluzuj trochę! - zaśmiał się białowłosy i zniknął gdzieś za ciemnymi biblioteczkami. Roszpunka po chwili  zastanowienia przeskoczyła przez płotek i pobiegła za swoim dość niedawno poznanym przyjacielem. Niestety lub stety pociągnęła za sobą swoje długie ,złote włosy , które rozwaliły ogrodzenie i teraz ciągnęły się za nią przewracając niektóre regały. Pomimo to zarówno dziewczynie jak i chłopakowi podobała się ta bieganina. Niestety nie wiedzieli oni ,że ktoś cały czas ich obserwuje...


Szczerze nie umiem ocenić swojej pracy , ale chyba dość średnio wyszło... A wy co o tym myślicie?

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 5 ,,Śmiech przez łzy?"

♥Abrakadabra♥
-Jestem! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna wbiegając  z hukiem do okrągłej klasy. Nauczycielka obrzuciła ją zimny spojrzeniem. Należała bowiem do tych osób , które nienawidziły gdy ktoś się spóźniał. Po chwili z gracją wstała z krzesła i podeszła dostojnym krokiem do osóbki z włosami w kolorze intensywnie pomarańczowym.
-Por que se dignou connosco coa súa presenza, ata agora? - zapytała kobieta , a jej donośny głos rozszedł się po całej sali.
Uczniowie spojrzeli po sobie zdziwieni. Nikt nie wiedział co znaczyły te słowa.  Jednak każdy wiedział ,że na pewno nie jest to pochwała .Zwykle każdy uczeń spuszczał głowę w dół i wpatrując się w podłogę szedł do swojej ławki , gdzie cicho siedział do końca lekcji.  Merida natomiast, nie spuściła głowy w dół , tak jak robili to inni uczniowie. Stała teraz z dumnie twarzą podniesioną w górę i wpatrywała się swoimi turkusowymi oczyma na wysoką kobietę.
-Przepraszam bardzo , ale mogłaby pani przetłumaczyć to na polski? Nie mam przy sobie słownika ,a chyba nie chce się pani tracić lekcji. - odpowiedziała wyluzowana rudowłosa. W klasie zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Nikt nie potrafił pisnąć ani słowem. Nawet dorosła czarownica nie za bardzo wiedziała co odpowiedzieć.  Jednak po kilku sekundach wysyczała przez ściśnięte wargi:
-Usiądź na swoje miejsce.
Dziewczyna poprawiła torbę i powolnym krokiem zaczęła iść w stronę wolnej ławki. O mało co nie przewróciła klatek ze zwierzętami ,gdy kobieta powiedziała nieco głośniej : Ruszaj się szybciej dziecko!
Kiedy Merida usiadła na miejsce ,nauczycielka transmutacji wróciła do swojego biurka. Jeszcze raz obrzuciła rudowłosą dziewczynę wściekłym spojrzeniem i ponownie zaczęła prowadzić zajęcia:
-Więc na czym to ja stanęłam... ach tak! Spis przedmiotów  , które nie podlegają zaklęciom transmutacji znajdziecie w Prawach Gampa...
Merida powoli zamykała oczy. Pomijając fakt ,że wykład ten był okropnie nużący , dziewczyna nie spała całą noc , przez podekscytowanie nowym otoczeniem. Po nieprzespanej nocy , niełatwym zadaniem było nie zaśnięcie w czasie lekcji. Rudowłosa położyła łokcie na blacie i ułożyła na nich swoją głowę. Zmrużyła ciężkie powieki.
-Tylko na chwilę zamknę oczy , przecież nic się nie stanie- pomyślała Merida , jednak  nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.
Śniło jej się znów to samo. Co noc ten sam sen. Zawsze wszystko było takie samo. Najpierw Merida przenosiła się do jakiejś sali balowej. Pary tańczyły na około walca , nie zwracając na rudowłosą najmniejszej uwagi. Następnie zaczynało się robić coraz ciemniej ,a zimny wiatr ochładzał jej bose stopy. Po chwili ściany zamku zaczynały znikać. Zawsze ogarniała ją pusta ciemność. Za każdym razem z tej ciemności i wiatru tworzyła się straszna postać. Potwór koszmaru. Największy postrach Meridy jeszcze z czasów dzieciństwa. Serce zaczęło bić jej szybciej. Postać zaczęła zbliżać się do niej powolnym krokiem. Nagle budziła się gdzieś na łące otoczonej ciemnym lasem. Po chwili koło niej pojawiał się mężczyzna w srebrnej zbroi na brązowym koniu. Jednak dziewczyna nigdy nie zdążyła zobaczyć jego twarzy. Zawsze kiedy zdejmował hełm obraz ogarniała ciemność. Ta okropna ,pusta , zimna, bezduszna  ciemność. Rudowłosa zawsze okropnie bała się tej części snu. Czuła , że jej dusza oderwała się od ciała i teraz błąka się w ciemnościach.
-Czy ci nie wstyd jeszcze spać na lekcji , po tym jak się bezwstydnie spóźniłaś?!- krzyknęła nauczycielka w ucho śpiącej Meridy , jednak dziewczyna nawet nie poruszyła się. Pani profesor klasnęła głośno koło jej głowy , ale reakcja była taka sama. Kobieta potrząsnęła mocno rudowłosą uczennicą , ale ta nadal nie wydawała żadnych oznaków życia.
-Henryk - tu zwróciła się do grubszego gryfona - przekaż o tym dyrektorowi , a wy pomóżcie mi zanieść ją do skrzydła szpitalnego. Natychmiast!
To co działo się później zmieniło dotychczas spokojne i bezpieczne miejsce jakim był Hogwart.

Nie za długi ,ale jak na brak weny myślę ,że wyszło w porządku. Dajcie znać czy wam również się spodobało i czy jesteście ciekawi co stanie się z Meridą ;).


czwartek, 9 kwietnia 2015

SUM`y zdane i powrót weny

♥Abrakadabra♥
 Cześć. Tak wiem, możecie mnie już ochrzanić , zabić czy co tam jeszcze. Nie dotrzymałam słowa i trochę zaniedbałam bloga. I tak wiem dłuższe opowiadanko miało być w weekend , ale moja wena się rozpłynęła. W tygodniu miałam coraz to więcej pomysłów , a kiedy przyszła sobota , nie potrafiłam nawet zacząć. Stwierdziłam ,że lepiej nie dawać nic niż jakieś ... mecie pecie :D.  Może w ten weekend mi się uda coś wymyślić. W sumie pozdawałam już SUM`y  i mogę w końcu odetchnąć od zajęć dodatkowych ( zwłaszcza od matmy ;-; ) Mam nadzieje ,że jednak nie jesteście zawiedzeni i ,że nadal będziecie odwiedzać blog. Z góry dziękuje tym który zostali ,bo to głównie oni są moją motywacją :3
Więc na następną notkę (już raczej napewno) możecie oczekiwać już od jutra. Najpóźniej powinnam wyrobić się do niedzieli. Jeszcze raz przepraszam ;)

PS. Zapraszam również na moją "fejsbukową" stronę:  https://www.facebook.com/pages/Rysowanie-i-Pisanie-3/188595791310836?fref=ts