Życie w Hogwarcie zaczęło się powoli układać. Przyjaciele za
prośbą nauczyciela , zapomnieli o dawnych zdarzeniach i skupili się bardziej na
nauce. Oczywiście pamiętali ciągle o swojej misji , jednak ostatnio przestali
się tak często widywać i w końcu okazało się ,że kontakt przerwał się
nieodwołalnie . Czwórka - kiedyś wyruszająca wszędzie razem - teraz przestała
nawet mówić sobie "hej". Roszpunka
stwierdziła ,że to nawet lepiej , ponieważ zbliżał się koniec pierwszego
semestru , a jej oceny przemawiały same za siebie. Poza tym nie mogła znieść
tego ,że Jack -chłopak ze Slytherinu , niegdyś największy urwis - jest
najlepszym uczniem jakiego kiedykolwiek miała ta szkoła. Dziewczyna była
ogromnie zazdrosna , ponieważ to ona od początku roku szkolnego starała się o
ten tytuł. Zawsze jednak powtarzała sobie ,że jest to tylko "okres
tymczasowy" i niedługo wszystko wróci do normy. Co do reszty paczki...
Merida i Czkawka naprawdę wzięli sobie słowa profesora i w końcu zaczęli się
uczyć i powoli nadrabiać wszystkie tematy. W końcu pewnego dnia coś ,delikatnie
mówiąc , zakłóciło panującą dotychczas harmonię wśród błogich uczniów.
Właściwie wszystko zaczęło się niewinnym apelem z okazji zakończenia półrocza.
-Uczniowie! Uczniowie! Cisza! Uczniowie! Proszę o ciszę! -
zaczęła powoli ciocia Joanna uspokajając tłum rozwrzeszczanych uczniów . Tak
naprawdę nazywała się Joanna Nineczak , ale młodzież wołała na nią "ciocia
Joanna". Głównie dlatego ,że była to mega nadopiekuńcza i najsłodsza
kobieta na całej planecie. Miała ona krótkie , blond loki i piękne zielone
oczy. Często ubierała się w fioletowe lub różowe sweterki. Niestety z powodu
jej większej masy ciała nie dały rady się one zapiąć. Mimo wszystko każdy ją
bardzo lubił , więc została ochrzczona przydomkiem "ciocia".
-Ja to załatwię panno Nineczak. - przerwała panna Gabczańska
i wyrwała z ręki pulchnej kobieciny mikrofon. Następnie delikatnie przyłożyła go
do ust i wypowiedziała , a raczej wysyczała kilka jakichś niezrozumiałych słów.
Mimo wszystko uczniowie szybko ustawili się na swoje miejsca , bo wiedzieli ,że
z tą czarownicą nie ma żartów.
-Dobrze. Widzę ,że można już zacząć apel z okazji
uroczystego zakończenia półrocza. - na podwyższenie wszedł lekko przygarbiony
dyrektor , który zdążył już niedawno wrócić z "załatwiania swoich
spraw". Uczniowie zaczęli głośno klaskać , a starszy czarodziej ciągnął
dalej:
-Wystarczy. Zachowajcie lepiej siły , bo jeszcze trochę sobie
postoicie. Zacznijmy by już nie
przedłużać. Więc pierwszą nagrodę dostanie osoba wyróżniona w kategorii
,,Najlepszy uczeń tego półrocza". Tytuł ten otrzymuje - tu zabrzmiały odgłosy
bębnów , trzymające publikę w napięciu. Jack wystawił już jednak jedną nogę do
wyjścia i uśmiechnął się unosząc dumnie głowę do góry - Roszpunka z Wieży!
Zaskoczona blondynka wyszła szybkim krokiem w stronę
stojącego na środku sali dyrektora. Ten wręczył jej jakąś tajemniczą paczuszkę
i rozległy się wielkie brawa. Białowłosy również klaskał , ale robił to dość
niechętnie. Podobało mu się to ,że był najlepszy. Poza tym , dzięki swojej
inteligencji coraz bardziej zaczynał imponować dziewczynie , w której od dawna
był zakochany. Znaczy... Właściwie to praktycznie nigdy nie rozmawiali , ale
często patrzyli sobie długo w oczy , zwłaszcza gdy siedzieli przy stole na
obiedzie. Jack co prawda czasem zapodał w jej towarzystwie jakąś ciekawostkę lub
żart ,ale dziewczyna nigdy nie odpowiedziała. Czasami tylko się uśmiechnęła
delikatnie i spuszczała oczy w dół. Jack był trochę zawiedziony ,że nie zdobył
nagrody. Może gdyby ją dostał ,dziewczyna w końcu by się przemogła i z nim
porozmawiała lub przynajmniej złożyła gratulacje? Może to właśnie tak zacząłby się
ich związek. Niestety z jego przemyśleń wyrwał go krzyk jednej z uczennic ,
która właśnie wbiegła drzwiami na Wielką Salę.
-Pomocy! Pomocy! - krzyczała głośno i biegła w stronę
zdziwionych profesorów. Gdy przebiegała tuż obok Jack`a , jego kumpel-urwis
podstawił jej nogę, a ta przewróciła się z płaczem na ziemię. Niestety pod pewnym kątem wyglądało to tak ,
jakby to właśnie białowłosy specjalnie przewrócił uczennicę. Nie było by w
sumie w tym nic złego , bo nauczyciele dobrze widzieli całą akcje. Jednak jedna
dziewczyna - o której już wcześniej było wspomniane - źle to odebrała i w
ramach kary obrzuciła chłopaka krzywym spojrzeniem.
-Dzięki stary... Siedem tygodni pracowałem na ten efekt , a
ty w jedne chwili to zniszczyłeś. - szepnął zażenowany Jack.
-Polecam się na przyszłość - odpowiedział chłopak i
uśmiechnął się głupio.
Profesorowie w tym czasie zdążyli już zapanować nad całą
sytuacją. Pomogli wstać nieznajomej uczennicy i wycierając chusteczkami jej łzy
, zaczęli ją wypytywać niczym na prawdziwym przesłuchaniu.
-Co się stało dziecko? Czemu tak płaczesz? Spokojnie , no
już mów co się dzieje. - zaczęła milutkim tonem ciocia Joanna , przytulając zrozpaczoną
nastolatkę. Ta jednak , wciąż roztrzęsiona , odpowiedziała:
- Henryk... Łazienka... Ciemno...
Nauczyciele stanęli jak wryci jakby usłyszeli tajny kod.
Popatrzyli na siebie zdziwieni i po chwili pędem pobiegli zostawiając za sobą uchylone
drzwi. Młodzi czarodzieje , wraz z ciocią Joanną zostali w miejscu. Nikt nie
chciał ruszać się z sali. Z pustej... ciemnej... ogromnej... sali...
Dobra ta końcówka trochę wymuszona , ale jakoś straciłam
wenę :c. No dobra więc znów przeprosinki ,że tak długo nie było rozdziału , ale
nie byłam na kompie od kilku dni , bo w poniedziałek wieczór dostałam gorączki
i przez tydzień leżałam w łóżku... Nie polecam chorować. Tak wgl to... jak
sądzicie : moje rozdziały są coraz lepsze czy coraz gorsze? Coś zmienić , coś
dodać , coś usunąć? Koniecznie piszcie ;)