-Do mojego gabinetu! Marsz! - burknął nie za mile profesor i
otworzył drzwi. Uczniowie ciągle leżeli zdezorientowani na podłodze. Pierwsza
ocknęła się Merida i z wstając dumnie rzekła:
-Nie. Nie pozwolimy się dalej wykorzystywać!
-Dzieci , co wy
pleciecie? Jak to wykorzystywać? - zdziwił się Lagenda podnosząc jedną brew do
góry.
-Jasne! Patrzcie jaki! Teraz się usprawiedliwia , a przed
chwilą gadał o tym jak najęty ze swoim przyjacielem. Nie damy się już oszukiwać
"profesorku". -poparł rudowłosą Jack. Szatyn parsknął śmiechem ,gdy
białowłosy nazwał żartobliwie Lagendę. Ten jednak [profesor] , czerwony ze
wstydu i ze złości , zaciągnął paczkę przyjaciół za kołnierzyki szat do swojego
gabinetu. Oburzeni zaczęli protestować , jednak pod groźbą profesora , usiedli
na miejsca. Czarodziej zaś poprawił ubranie i również zasiadł na krzesło. Po chwili zaczął
mówić , a jego ton brzmiał nadzwyczaj spokojnie i opiekuńczo:
-Kochani. Nie wiem czy wiecie , ale ja jestem dość...
wybuchowy. Denerwuję się zwłaszcza wtedy , gdy ktoś naruszy moje zasady. Po
pierwsze nienawidzę ,gdy ktoś mnie podsłuchuję. Lubię , jak zresztą każdy z was
, mieć trochę prywatności i chyba osoby w waszym wieku powinny to zrozumieć. Po
drugie...
W tej chwili przerwała mu Roszpunka:
-A my nie lubimy , gdy ktoś nas oszukuje i się nami wysługuje!
-Daj mi dokończyć. - skarcił ją nauczyciel , a ta posłusznie
spuściła głowę. - A po drugie nie lubię , a wprost okropnie nienawidzę , gdy
ktoś fałszywie mnie o coś osądza.
-Tylko ,że my wszystko słyszeliśmy! - krzyknęła Merida. O
dziwo nie była zmęczona. Teraz krew krążyła jej po całym ciele z prędkością
światła , a serce biło jak szalone.
-Ufaliśmy panu , a pan... posłużył się nami dla własnych
celów! - odrzekł białowłosy , a widząc zdziwioną minę Lagendy oraz brak
jakiekolwiek reakcji dodał z nutką ironii w głosie- Skąd ta cisza? Co , prawda
zabolała?
Jednak za nim profesor zdążył coś odpowiedzieć , do dyskusji wtrącił się Czkawka:
-Och nie tłumacz się już staruchu , bo nikt ci nie uwierzy!
Wszyscy słyszeli ,że trzymasz stronę Mroka! Jak ty mogłeś nam to zrobić?!
-Czkawka! - skarciła chłopaka blondynka - Do nauczycieli nie
mówi się na "ty". Oni zasługują na szacunek!
-Będę szanował każdego profesora , byleby zasłużył na ten
szacunek!- odpowiedział szatyn i założył
ręce na klatkę piersiową - Zresztą ty też nie jesteś święta.
-Cisza! - krzyknął zdenerwowany Lagenda i aż wstał od
swojego biurka. Po chwili jednak zaczął mówić trochę spokojniej. - Ech... tak
przyznaję ,że rzeczywiście pomagam Mrokowi ,ale obiecuję wam ,że robię to w
słusznej sprawie.
-Taaa jasne! Wiesz "profesorku" my nie jesteśmy
żadnymi idiotami ,szczeniakami czy jak tam nas nazwałeś ! Umiemy odróżnić dobro
od zła , a pomaganie naszemu największemu wrogowi nie ma żadnych pozytywnych
stron! - przerwała ponownie rudowłosa
-Jakimi szczeniakami? Przecież ja bym nigdy was tak nie
nazwał. - odrzekł spokojnie.
-Niech się pan już nie zgrywa. Wszystko słyszeliśmy.
Przytoczyć może fragment? ,,Zagoniłem już te szczeniaki do pracy i zrobią
wszystko za nas". Z tego już się nie wykręcisz! - powiedział białowłosy
broniąc zaciekle swojej racji. Chłopak myślał ,że profesor się przyzna , ale on
po prostu... zaczął się śmiać. Nie śmiał się jakoś złowieszczo. Na słowa
chłopca zareagował tak , jak gdyby Jack opowiedział mu jakiś dowcip.
-Co pana tak bawi? - zapytała z pełną powagą w głosie Merida
-Wy - tu przerwa na śmiech - wy naprawdę myślicie ,że
mówiłem wtedy o was? - odpowiedział rozbawiony profesor , a uczniowie lekko
pobladli.
-To... Pan nie mówił o nas? - zapytała Roszpunka , a widząc
potrząsającego głową nauczyciela dodała - Ale... przecież wszystko na to
wskazuje! To nie może być zbieg okoliczności!
-Jak widać może. - uciął krótko Lagenda
-W takim razie niech pan wytłumaczy to wszystko! Może wtedy
panu uwierzymy. - odrzekł Czkawka i nawet nie zauważył kiedy jego podejście i
ton głosu zmieniły się.
-Obiecałem ,że nikomu nie będę mówił , ale skoro tak
nalegacie... Otóż wieczorami zawsze chodzę do pewnego klubu o nazwie Dziurawy
Kocioł. W kotle ,gdy pijemy sobie z innymi czarodziejami , często zakładamy się
o różne rzeczy. Tym razem Francessa założyła się z Berrtym o to ,że nie da on
rady przekopać w tydzień całego pola. On oczywiście przyjął ten zakład , bo nie
chciał wymiotować , gdy... a zresztą wy pewnie wiecie jakie są zasady zakładów .
Ja z moim przyjacielem postanowiliśmy mu pomóc , tym bardziej ,że wygrana to 2000
galeonów! Berrty obiecał ,że jeśli mu pomożemy dostaniemy po połowie , bo jemu
bardziej zależy na tym aby upokorzyć Francesse. Mój przyjaciel wymyślił ,aby zagonić
do pracy małe szczeniaki. Mówił ,że u mugoli te pieski często wykupują różne
dziury w ogrodach , więc stwierdziliśmy ,że się nadadzą. Teraz już mi
wierzycie?
-Aaa czemu mówiliście ,że stoicie po stronie Mroka? -
wtrącił nadal nieprzekonany Czkawka
-Ach no tak! Prawie zapomniałem. Ci co chodzą do Dziurawego
Kotła we wtorki ,dostają takie karty z przezwiskami. W końcu jest to takie
miejsce dla anonimowych czarodziei. Berrty to właśnie Mrok.
-Skoro tak to jakie jest pana przezwisko? - zapytała
zaciekawiona Merida i przymrużyła oczy.
-Kabaczek... - mówiąc to Lagenda wyjął z kieszeni swojej
szaty małą kartę , przypominającą dowód osobisty lub coś takiego. Przyjaciele
jednocześnie parsknęli śmiechem , gdy zobaczyli zdjęcie profesora na karcie tuż
obok nazwy "kabaczek". Nauczyciel schował szybko dokument i zapytał -
Teraz już wierzycie?
-Tak... Przepraszamy za... - zaczęła powoli Roszpunka
-Małe zamieszanie... - dodał szybko Jack.
-Dobrze , nie gniewam się na was. Aaa.. Wracając do celu
tego spotkania... Powiedzcie mi , co tam macie? - zapytał Lagenda wskazując na
księgę trzymaną przez białowłosego. Ten szybko położył ją na biurko i otworzył
na stronie z tajemniczą treścią.
-Myślę... - tu chłopak spojrzał na resztę swojej paczki -
Znaczy... wszyscy myślimy ,że to może być jakaś wskazówka lub coś w tym stylu.
Szkoda ,że jest trochę... zaszyfrowana.
-Hmmm... Próbowaliście zwrócić się z tym do pani profesor
Gabczańskiej? Wydaję mi się ,że ona pomoże wam to rozwiązać. Ja niestety nie
znam takiego języka. - powiedział nauczyciel uważnie przyglądając się książce.
- A tak w ogóle to skąd ją wziąłeś , Jack?
-Ym... Pożyczyłem od... koleżanki... - odpowiedział
zakłopotany , a na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec.
-Dobrze. Powiedz jej żeby przyszła po nią do mnie , bo muszę
z nią chwilę porozmawiać. Na razie ją przetrzymam. - rzekł Lagenda i odłożył
księgę na regał , obok innych znacznie grubszych książek. - Myślę ,że przyda
wam się mały odpoczynek od tych wszystkich tajemnic. Poza tym musicie jeszcze
nadrobić kilka zaległości w nauce. SUM`y zbliżają się wielkimi krokami!
-Dobrze... Dziękujemy panie profesorze. - odrzekł potulnie
Czkawka i razem z pozostałą trójką udał się w kierunku wyjścia. Profesor , gdy
tylko uczniowie zamknęli drzwi , odetchnął z ulgą. Wypił łyka gorącej herbaty
owocowej i wyjął z biblioteczki księgę Jack`a. Wpatrywał się w nią chwilę , a
następnie wyrwał stronę z tajemniczymi napisami i schował do swojej kieszeni
głęboko , bardzo głęboko, tak bardzo aby nikt nigdy jej nie przeczytał...
Ta dam! Przyznać się czy ktoś się zdziwił? Spodziewaliście
się ,że Lagenda jest niewinny? ;)
PS. Kolejny rozdział pojawi się w sobotę lub w
niedzielę- taka informacja ,abyście
wiedzieli spodziewać się kolejnego rozdziału.
oo! niespodziewany rozwój wydarzeń :D Myślałam, że on serio trzyma z mrokiem, znaczy tym złym XD ale nadal zastanawia mnie ta jego hmm.. tajemniczość i to że schował tą kartkę, mam nadzieje, że Jack lub ktoś przepisał treść. Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń