-Stać! Kto idzie?
Przyjaciele stanęli jak wryci. Nie do końca wiedzieli skąd
dochodzi ten dziwny , lekko chropowaty głos. Wydawał się dochodzić jakby zza
ściany. Czkawka jako pierwszy "powrócił" na ziemię i spoglądając z zakłopotaniem
na trójkę znajomych podszedł do ściany , opierając na niej swoją głowę ,
przyłożył ucho. Nagle czwórka usłyszała krzyk , a oszołomiony szatyn migiem
odskoczył od fasady.
-Wyjdź ode mnie chłopcze , bo się uduszę! Pomyśl czasem o
prysznicu!
-Uf.. to tylko Jan Derestan - powiedział z wyraźną ulgą w
głosie Jack , lecz widząc zdziwione spojrzenia przyjaciół, wyjaśnił - Siedzi w
obrazie...
-Obrazy potrafią mówić? - zapytała Roszpunka , a trójka
spojrzała na nią krytycznym wzrokiem.
-Przecież mieszkamy już kilka miesięcy w Hogwarcie! Jeszcze
o tym nie wiedziałaś? - odpowiedziała Merida i skrzyżowała ręce na klatce
piersiowej.
-Jest coraz gorzej... Chodźcie trzeba jak najszybciej
znaleźć dyrektora - przerwał rozmowę białowłosy , lecz kiedy czwórka miała
wybierać się do już wcześniej wspomnianego dyrektora , Jan zatrzymał ich
słowami:
-Dyrektora nie ma , nie wiadomo kiedy wróci.
-Jak to? Gdzie wyjechał ten staruch? - spytał Czkawka
patrząc głęboko w oczy bohaterowi obrazu. Ten jednak okazał się lepszy w tych "zawodach"
i przeszył chłopaka wzrokiem tak ,że zawstydzony stanął za kolegami.
-Wyjechał w bardzo ważne sprawie.- powiedział Derestan ,a po
dłuższym czasie dodał- Jednak jeśli chcecie ja mogę wam pomóc. Mówcie jaki
macie problem.
-Chodzi o wielką czwórkę i założycieli Hogwartu... - zaczęła
spokojnie Roszpunka. Gdy miała mówić dalej , poczuła na swoim chudym ramieniu
czyjąś dłoń. Wystraszona szybko odwróciła się i dostrzegła profesora Lagendę
wpatrującego się w nią czułym wzrokiem. Speszona latała wzrokiem to na podłogę
, to na sufit , to na lewo ,a potem na prawo , byle nie zyskać kontaktu
wzrokowego z nauczycielem. Pomimo ,że miała do niego bezgraniczne zaufanie ,
delikatnie się go wstydziła. Właściwie nie do końca profesora , ale właściwie
siebie i swoich czynów. W końcu tyle już narozrabiała , a ten człowiek nadal
był do niej przyjaźnie nastawiony. Dziewczyna zastanawiała się czasami czy robi
to ,bo ją lubi czy po prostu z litości. Jednak wracając do wydarzeń. Nauczyciel
machnął ręką , dając znak uczniom , aby wybrali się za nim. Przyjaciele
posłusznie wykonali prośbę profesora i za kilka minut znaleźli się w jego
gabinecie. Od ostatniej wizyty nie zmieniło się tam dużo. Jedynie przed
biurkiem zamiast dwóch krzeseł stały teraz cztery , jakby opiekun Ravenclawu
specjalnie zaprosił paczkę na rozmowę. Czwórka usadowiła się wygodnie na
krzesłach czekając na dalszy bieg wydarzeń.
-Chcecie może ciasteczko? - zapytał podsuwając uczniom pod
nosy talerzyk z różnymi rodzajami słodkich wypieków. Jednak każde z nich
uprzejmie odmówiło.
-Tooo... po co nas pan tu zebrał? - zapytała Merida robiąc
jedną przerwę na ziewnięcie.
-Słyszałem jak rozmawialiście z Derestanem o wielkiej
czwórce.- zaczął spokojnie profesor splatając ręce w koszyczek - Chciałem was
stamtąd zabrać abyście nie powiedzieli mu nic więcej. To straszny plotkarz. Już
jutro cały Hogwart dowiedziałby się o tym kim jesteście i byłoby już po
tajemnicy. A tak właściwie o czym chcieliście z nim porozmawiać?
Czwórka spojrzała po sobie wymownym spojrzeniem. Wyrazy
twarzy chłopców wyrażały niepewność. Jednak Roszpunka szepnęła do nich coś w rodzaju :
"możemy mu ufać" lub "zaufajmy mu". Twarz rudowłosej nie
wyrażała teraz żadnych emocji , bo dziewczyna akurat teraz ucięła sobie
drzemkę.
-Więc... - powiedziała blondynka i jeszcze raz spojrzała na
przyjaciół. - Razem zauważyliśmy ,że się trochę... yyym... zapomniałam słowa.
-Zmieniliśmy - wtrącił Jack
-Tak właśnie... Podejrzewamy ,że może to być sprawa tego...
no ich wroga. - oświadczyła długowłosa , lecz widząc skupioną twarz nauczyciela
dodała - Wiem ,że to może wydawać się trochę głupie , ale - w tym momencie
nauczyciel przerwał jej wypowiedź:
-To wcale nie jest głupie. Szczerze to sam zaczynałem już
coś takiego podejrzewać , ale nie byłem pewien. Teraz już wiem ,że to
rzeczywiście prawda. Ale zaraz...
Profesor rzucił się w stronę jednego z regału na książki i
zaczął szybko kartkować losowe książki. W końcu wyjął grubą , już trochę
zakurzoną księgę i rzucił ją na biurko. Pod wpływem wydobytego z niej kurzu i
pyłku przyjaciele zaczęli kichać. Lagenda usiadł przy stoliku i zaczął czytać:
-Legenda mówi ,że Fantryk Fear od zawsze usiłował pokonać
Wielką Czwórkę. Im jednak zawsze udawało się z nim wygrać za pomocą atrybutów
założycieli. Rowena miała swój diadem , Helga puchar , Godryk miał miecz , a
Salazar swój medalion. To właśnie w nich znajdowała się magia charakterów. - Po
chwili znów zwrócił się do uczniów- Jeśli się nie mylę to atrybuty te powinny
zwrócić wam dawne charaktery i wszystko znów będzie na swoim miejscu.
-W końcu! Więc gdzie są te atrybuty? - zapytała nagle
zbudzona Merida.
-Czytam dalej: Atrybuty te co 8 lat -gdy wybiera się nową
Wielką Czwórkę- są chowane w inne miejsce , aby Fantryk nigdy nie mógł ich
znaleźć. Jeśli by je zdobył przestałyby one działać , a wtedy byłby już koniec.
Na świecie zapanowałaby ciemność i chłód.
-Czyli jedyne koło ratunku jest ukryte , tak?! Świetnie! - przerwał
Czkawka i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nauczyciel chciał coś jeszcze
dodać ,ale na zegarku wybiła właśnie
godzina dwudziesta druga.
-Lepiej już chodźmy , trzeba się jeszcze wyspać i
przygotować na jutro. - stwierdził Jack
-A co z poszukiwaniami? - zapytała wyraźnie podekscytowana
Roszpunka
-Dziś i tak już nic nie wskóramy , lepiej się wyspać. Jutro
pomyślimy. - odpowiedział białowłosy
-Jack Frost ma racje. Wróćcie do swoich domatoriów , a gdy
będziecie potrzebowali mojej pomocy zwróćcie się do mnie o każdej porze.
Powodzenia.
Przyjaciele rozeszli się do siebie i od następnego dnia
zaczęły się intensywne poszukiwania.
Dzięki za przeczytanko ;) Wiem nie jest jakieś długie , ale
zawsze trochę dłuższe niż zazwyczaj (tak mi się wydaje ).
No trochę dłuższe :D Ciekawe opowiadanko. Lagenda jest dla mnie trochę podejrzany :p No mniejsza fajne czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń