Następny dzień zapowiadał się niesamowicie ciekawie. Przyjaciele mieli w
zamiarze zaczęcie poszukiwań pierwszego atrybutu. Roszpunka stwierdziła ,że
najlepiej będzie spotkać się przed śniadaniem w Wielkiej Sali - co też wszyscy
uczynili.
-Jesteś pewna ,że możemy tu przebywać ,gdy nikogo nie ma? -
zapytał Jack z nutką obawy w głosie
-Ym... jasne! - odpowiedziała lekko zmieszana dziewczyna.
Czwórka usiadła przy stole Ravenclawu. Niektórzy czuli się
tu trochę nieswojo. W końcu każdy uczeń zobowiązany jest siedzieć przy
należącym do niego miejscu. Jednak wmawiali sobie ,że to tylko na potrzeby poszukiwań
i to właśnie ich jakoś podtrzymywało na
duchu. Wracając do historii. Gdy każdy wygodnie usadowił się na granatowych
krzesłach , Jack wyjął ze swojej torby na ramię , grubą księgę.
-Co to? - zapytał Czkawka i wyraźnie zainteresowany zaczął
kartkować strony książki. Raz po raz naderwał jakąś kartkę , gdyż przeglądał
księgę szybko i nieostrożnie.
-Nie dotykaj! To nie moje... - krzyknął białowłosy i wyrwał
przedmiot z rąk zdziwionego przyjaciela.
-Skoro to nie twoje to... czyje? - zdziwiła się Merida i popatrzyła
na chłopaka przeszywającym wzrokiem. Ten zaś oblał się rumieńcem i wymamrotał
tylko pod nosem coś w podobie słowa : "nieważne".
-Dobra nie kłóćmy się teraz o jakąś głupią książkę! Po co ją
przyniosłeś , Jack? Czy jest w niej coś co pomoże nam odkryć położenie
atrybutów? - odrzekła Roszpunka przerywając rozmowę i ratując chłopaka od
nadmiernych pytań.
-Tak! Zaraz...Nie... Nie do końca...
-Skoro nie, to po co ją wziąłeś? Czy to ma jakiś sens?
-Cii! Posłuchajcie mnie w końcu! No więc. W nocy jeszcze
trochę czytałem na ten temat i myślę ,że coś odkryłem. Co prawda w księdze nie
pisze dokładne miejsce ukrycia tych elementów , ale są różne wskazówki!
-Świetnie! Czyli jednak ona pomoże nam rozwiązać ten
problem! Szybko! Czytaj pierwszą! - wykrzyknęła długowłosa i przysunęła krzesło
bliżej paczki przyjaciół , szurając przy tym dość głośno.
-Jest tylko jeden mały problem.- zaczął niepewnie białowłosy-
Wskazówki są po innym języku...
-Po jakim? Nie czekaj! Nie podpowiadaj zaraz sprawdzę! -
wtrącił się nagle szatyn , przyciągnął książkę do siebie i głośno przeczytał-,,
A coroa escondido onde a luz non brilla, e onde a abundancia ciencia. Nun lugar
onde poden atender ata os soños máis imposibles, onde o mundo é visto cunha
mirada diferente, como se de arriba, pero, con todo, non é unha torre. Se
atopala falar as palabras da coroa veu ao propietario. " No dobra...
poddaje się...
- Co to znaczy, Jack? - powiedziała głośno rudowłosa i
zmarszczyła brwi w zamyśleniu
-Niestety... Jeszcze tego nie wiem. Zaraz! Czy jakiś nauczyciel nie mówi czasem w podobny
sposób? - zapytał Jack mocno przypatrując się czarnym literom w księdze.
-Ej! Wiem! - wykrzyknęła Merida i aż podskoczyła z radości -
Pamiętacie jak wtedy leżałam w skrzydle szpitalnym? Przed tym jak jakoś... yy
zasnęłam czy coś... no w każdym razie zanim to się stało miałam lekcje z taką
jedną , która mówiła do mnie jakimś dziwnym językiem. Brzmiało dość podobnie.
-Tak. Ja też miałem z nią lekcje. Okropna jędza... - Czkawka
wzdrygnął się na samą myśl
- To nauczycielka od transmutacji , ale jakoś wyleciało mi z
głowy jej nazwisko... - zauważyła blondynka, a po chwili dodała - Wiem co
możemy zrobić!
-Co? - zapytali wszyscy jednocześnie.
-Zwróćmy się o pomoc do profesora Lagendy! On na pewno coś
wymyśli! Poza tym powiedział ,że z każdym problemem możemy się do niego
zwrócić. Świetny pomysł , co nie?
-Chyba raczej kiepski! - skarcił dziewczynę szatyn.
-Czemu? W końcu może byśmy się czego w końcu dowiedzieli. Na
własną rękę i tak nic nie zdziałamy. - stanęła w obronie przyjaciółki
rudowłosa.
-Ale nie od niego! On jest jakiś dziwny... Czy tylko ja to
zauważyłem? - rzekł Czkawka zaciekle broniąc swojej racji.
-Dziewczyny mają racje. W końcu on nam zaufał to my też
powinniśmy tak zrobić. Poza tym jaki podejrzany człowiek pomagałby nam? -
powiedział Jack i przy tym zakończył dyskusję. Szatyn w odpowiedzi machnął
tylko ramionami i odrzekł:
-Niech wam będzie , ale żeby potem nie było ,że nie
ostrzegałem!
Czwórka pozbierała wszystko i uporządkowała , aby nie
zostawić żadnych śladów swojej obecności i w zadowolonych humorach wybrała się
do profesora od historii magii.
***
-No pukaj Czkawka! - krzyknęła zdenerwowana Roszpunka
-Zaraz! Słyszycie to? - odpowiedział szeptem i przyłożył
ucho do drzwi. Przez dolną przerwę między podłogą wszystko było całkiem nieźle
słychać. - Rozmawia z kimś...
-Wow nauczyciel z kimś rozmawia! Wielkie mi rzeczy! Dajcie
człowiekowi trochę prywatności! - burknęła blondynka i odciągnęła chłopaka.
-Czekaj! Może posłuchajmy? Sprawdzimy tylko o czym rozmawia. Bo... Może rzeczywiście
skrywa jakiś sekret? - zauważyła Merida i również przyłożyła głowę do drzwi. To
samo zrobili chłopcy.
-To jest jakieś szaleństwo , ale niech wam już będzie. Zaraz
przekonacie się , że to uczciwy człowiek! - mówiąc to dziewczyna dołączyła do
przyjaciół. Zza drzwi było słychać głos profesora Lagendy:
- Och oczywiście ,że tak!
Po chwili wtórował się jakiś drugi , grubszy i głośniejszy.
Tak zaczął się dialog:
-Czyli mówisz mój profesorku Lagendo ,że znalazłeś już
pomocników do pracy?
-Jakich pomocników? Chodziło ci chyba o wyręczycieli!
-Ale czy oni zrobią to dobrze? Musimy być w stu procentach pewni
,że to będzie właśnie tym czego szukamy.
-Niech cię głowa o to nie boli mój kochany! Wszystkim się
już zająłem. Zagoniłem te szczeniaki do pracy! Zrobią wszystko za nas , więc
nie będziemy musieli ubrudzić rączek. A gdy już spełnią swoje zadanie ,Mrok
wygra , a my zostaniemy bogaci!
-Och doprawdy nie mogę się już doczekać!
-Tak ja również. Chcesz może ciasteczko?
-Nie dziękuje. Będę już się zbierał. Obowiązki wzywają.
Trzymaj się mój profesorku!
Przyjaciele usłyszeli donośne kroki w stronę wyjścia. Zestresowani sytuacją nie zdążyli odskoczyć
na czas i gdy drzwi otworzyły się , czwórka leżała plackiem na podłodze.
Z gabinetu wyszedł gruby mężczyzna w wielkimi okularami , a
tuż za nim profesor Lagenda. Grubszy czarodziej na widok uczniów , krzyknął
głośno i schował się za nauczycielem historii magii.
-Profesorku , co ma znaczyć? Czy to gobliny?
-Nie. To moi uczniowie. Wybacz za te zamieszanie kochany.
Zaraz się tym zajmę. Zobaczymy się później. - mówiąc to uścisnął rękę swojemu
towarzyszowi , a ten odszedł .Profesor tym jednak wcale nie skakał z radości na
widok swoich podopiecznych. Wręcz przeciwnie. Jego twarzy zmieniła się w
nienaturalny grymas. Przyjaciele siedzieli nieruchomo, czekając na jego reakcję
,ale nauczyciel tylko się na nich patrzył i patrzył ,i patrzył ,i patrzył...
Iiiii jak wyszło? Sądzicie ,że rozdział ten coś wyjaśnił czy
może raczej jeszcze bardziej namieszał w głowie? Koniecznie piszcie swoje
opinie ;)
Super rozdzial ;) Wedlug mnie ten rozdzial troche wyjasnil a troche zamieszal ale i tak super
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Pozdro i WENY!!
Wow miałam rację że on jest jakiś podejrzany, miałam rację! fuck yea! B| heh, co do rozdziału to serio ciekawy, tak myślałam, że ten profesor jest, aż nazbyt miły i pomocny.. Rozjaśniłaś dużo, ale też troszkę namieszałaś. Czemu skończyłaś w takim momencie?! Dawaj mi tu nexta i to już! >_< :D
OdpowiedzUsuńps. Cieszę się, że rozdzialik taki długi *o* Pozdrawiam i wenki :3
Hej banan tu zielony
OdpowiedzUsuń